Okazuje się, że demokratycznym państwie prawnym, należącym do Unii Europejskiej prawo człowieka, prawo do wynagrodzenia za wykonaną pracę może mieć wymiar czysto iluzoryczny - pisze dr Łukasz Supera, adwokat.

Koszty nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu są konstytucyjnie chronionym prawem majątkowym w rozumieniu art. 64 Konstytucji. Niestety jedynie w teorii. W praktyce adwokaci oraz radcowie prawni pracują często za darmo. Formalnie pełnomocnikom i obrońcom przyznawane jest wynagrodzenie, a od postanowień określających jego wysokość przysługuje w wyniku orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego zażalenie. Sprawy rozpoznawane są w pełnej powadze w dwóch instancjach. Wydawałoby się zatem, że wszystko jest w porządku. Niestety złudzenie rozwiewa się, kiedy przyjrzeć się przyznawanym za lata pracy symbolicznym kwotom. Dodatkowo, żeby mieć szansę na jakiekolwiek wynagrodzenie adwokat musi wygłosić słynną, kazuistyczną i co tu dużo mówić mało godną formułkę: „Wnoszę o przyznanie kosztów pomocy prawnej, ponieważ nie zostały one opłacone ani w całości, ani w części”. Okazuje się, że demokratycznym państwie prawnym, należącym do Unii Europejskiej prawo człowieka, prawo do wynagrodzenia za wykonaną pracę może mieć wymiar czysto iluzoryczny.

Oczywiście, gdyby sprawa dotyczyła „tylko” adwokatów i radców wydawałaby się przesądzona. Adwokaci nie cieszą się jak wiadomo powszechną sympatią. Problem jest jednak szerszy i sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, jakiej jakości pomoc prawną jest zobowiązane zapewnić państwo mniej zamożnym obywatelom. Bo to, że jest do tego zobowiązane, nie budzi dziś najmniejszych wątpliwości. Jest to obowiązek nie tylko konstytucyjny, ale i konwencyjny. Państwo strona Europejskiej konwencji praw człowieka ma obowiązek zagwarantować, aby pomoc prawna świadczona osobom niezamożnym była odpowiedniej jakości. Odmowa wzięcia na siebie obowiązku finansowania pomocy przez państwo tej jakości z pewności nie sprzyja. Swoją drogą można się tylko domyślać, w co za szoku byliby obywatele korzystający z pomocy prawnej z urzędu, gdyby dowiedzieli się, na jakich warunkach pracują ich obrońcy i pełnomocnicy. Prawdopodobnie czuliby się jak pacjent, któremu powiedziano, że zaraz będzie operował go lekarz pracujący przy wyłączonym świetle.

W obecnym stanie prawnym władza absolutna w omawiany zakresie została przyznana ministrowi sprawiedliwości, który na podstawie art. 29 prawa o adwokaturze jest w stanie wydać w praktyce każde rozporządzenie. Z prostego powodu - ustawodawca nie zawarł w przepisie jakichkolwiek wytycznych dotyczących treści aktu podustawowego. Egzekutywa robi tu zatem, co jej się żywnie podoba. Dziś rozporządzenie o wynagrodzenie za sprawy z urzędu jest połączone w jednym akcie z rozporządzeniem dotyczącym spraw z wyboru. Za chwilę będą to dwa odrębne akty. Ich kształt zresztą musiał adwokatów wprawić w nie lada zdumienie. Okazało się bowiem, się że w przypadku skargi konstytucyjnej pisanej z urzędu wynagrodzenie adwokackie wyniesie 120 złotych. Ta sama usługa jest już w przypadku spraw z wyboru wyceniania na 1200 złotych. Podobnie musiały czuć się zwierzęta z „Folwarku zwierzęcego”, kiedy na ścianie obory zamiast dawnej zasady równości pojawiła się w nocy deklaracja, że „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze”.

Problematyka związana z wysokością stawek była przedmiotem konferencji naukowej pt. „Stawki mniejsze niż życie. system pomocy prawnej z urzędu w Polsce, stan obecny, wyzwania i perspektywy”, która odbyła się 5 grudnia 2015 r. w Warszawie w siedzibie Okręgowej Rady Adwokackiej.

dr Łukasz Supera, adwokat