Jeśli uzna go za zbyt restrykcyjny, łatwo uzyska orzeczenie łagodniejszej kary. Eksperci podkreślają, że polski system dozoru elektronicznego (SDE) jest ewenementem na skalę europejską. Z roku na rok rośnie liczba skazanych, którzy odbywają karę w swoich domach, i tylko co dziesiątemu z nich cofana jest zgoda na taki tryb.

Dziennik Gazeta Prawna
– I to nie dlatego, że w okresie dozoru złamał on prawo, tylko że orzeczono wobec niego kolejną karę, za czyn popełniony wcześniej, więc nie spełniał już formalnych wymogów do zastosowania dozoru elektronicznego – zwraca uwagę gen. Paweł Nasiłowski, pełnomocnik ministra sprawiedliwości ds. wdrożenia systemu kar nieizolacyjnych oraz SDE.
Ten obraz może się gwałtownie załamać po wchodzącej w najbliższą środę reformie prawa karnego. Obecnie dozór elektroniczny stanowi jedną z form odbywania kary pozbawienia wolności (alternatywą jest więzienie) zarządzaną w trybie postępowania wykonawczego, czyli po skazaniu.
Po 1 lipca będzie to jedna z kar ograniczenia wolności (alternatywa dla kary grzywny i prac społecznie użytecznych). To znaczy, że sąd, skazując podsądnego, będzie mógł mu od razu wymierzyć karę ograniczenia wolności w SDE. Na wynikające z tego zagrożenia dla rozwoju SDE zwracali uwagę uczestniczy debaty „SDE – przyszłość najnowocześniejszego nieizolacyjnego sposobu karania”. Wszystko zależy od subiektywnego postrzegania takiej formy ograniczenia wolności przez oskarżonych. Bransoletki były atrakcyjne, bo dzięki nim można było uniknąć więzienia. Dziś, gdy widmo odsiadki już nie będzie zagrażać, ta atrakcyjność dozoru już nie jest taka pewna. Nawet jeśli sąd zasądzi taki rodzaj kary, to muszą się na to zgodzić współdomownicy skazanego.
– Brak tej zgody powoduje konieczność zamiany kary dozoru na inną. Problem polega na tym, że karę ograniczenia wolności w dozorze można zastąpić tylko karą łagodniejszego rodzaju: wykonywaniem prac społecznych albo potrąceniem części wynagrodzenia. W żadnym z tych przypadków nie da się osiągnąć tej skali dolegliwości, jaka była przewidziana w dozorze – tłumaczy prof. Włodzimierz Wróbel z Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego.
Skazany może wpłynąć na bliskich, by po prostu nie zgodzili się na objęcie go dozorem.
Co prawda ustawodawca przewidział furtkę dla sądu, stanowiąc, że może tego braku zgody nie uwzględniać, jeśli „w sposób oczywisty nie wiąże się z nadmiernymi trudnościami dla osoby, która tej zgody nie wyraziła, i narusza jej prywatność jedynie w nieznacznym stopniu”, ale wówczas tej osobie przysługuje zażalenie, co oczywiście wydłuża i komplikuje postępowanie. Jedyna pociecha w tym, że cofnięcie zgody osób mieszkających ze skazanym po rozpoczęciu wykonywania dozoru jest nieskuteczne.
Zdaniem prof. Wróbla łatwiej będzie zastosować dozór w trybach konsensualnych, czyli w sytuacjach, w których oskarżony dobrowolnie poddaje się karze i dogaduje się co do jej wymiaru z prokuratorem. Wówczas prokurator powinien warunkować zgodę na karę ograniczenia wolności w dozorze od uzyskania na piśmie zgody rodziny oskarżonego. Tak by z góry było wiadomo, że wykonanie tej kary jest możliwe.
Jednak nawet to nie gwarantuje, że oskarżony trafi pod dozór elektroniczny.
– W trybach konsensualnych nie wystarczy zgoda prokuratora, bo możliwy jest sprzeciw pokrzywdzonego. Ten nawet na rozprawie może powiedzieć, że nie chce, by oskarżony dostał taką karę, bo np. grzywna czy prace społeczne wydają mu się bardziej uciążliwe – zaznacza Wiesław Matyja z Prokuratury Generalnej.
Barbara Wilamowska z resortu sprawiedliwości przekonuje, że niechęć do podejmowania prac społecznych może sprawiać, iż oskarżeni będą woleli odbywać karę przy użyciu elektronicznej bransoletki.
– Na pewno będziemy monitorować działanie nowych przepisów w zakresie SDE i po pierwszych miesiącach występować z jakimiś wnioskami. Być może nawet natury legislacyjnej – dodaje.