Obecne przepisy pozwalają decydentom niemal dowolnie kształtować skład osobowy spółdzielni. A to narusza prawa spółdzielców – orzekł Trybunał Konstytucyjny.
Grupa posłów wniosła do TK wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją wielu przepisów prawa spółdzielczego (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1443), ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1222) oraz ustawy o własności lokali (t.j. Dz.U. z 2000 r. nr 80, poz. 903 ze zm.).
Główne zarzuty dotyczyły tego, że władze spółdzielni mogą wpływać na decyzje walnego zgromadzenia poprzez przyjmowanie w poczet członków osób nijak niezwiązanych ze spółdzielnią oraz że kwoty wpłacone do niej (np. na fundusz remontowy) w razie rezygnacji z członkostwa nie są zwracane. Posłowie chcieli też, aby TK zajął stanowisko w sprawie tego, czy spółdzielnie mieszkaniowe mogą decydować o remontach w imieniu współwłaścicieli nieruchomości, którzy nie są ich członkami.
– Spółdzielca jest niewolnikiem, w praktyce może się jedynie biernie przyglądać fatalnym działaniom organów zarządzających. A obecnie większość spółdzielni mieszkaniowych to relikty zamierzchłego PRL – przekonywała przed trybunałem poseł Lidia Staroń.
TK część argumentacji podzielił (sygn. akt K 60/13). Jak wyjaśniał sędzia sprawozdawca Leon Kieres, niezgodne z konstytucją są m.in. art. 3 ust. 1 i 3 ustawy o spółdzielniach, które stanowią, że członkiem spółdzielni może być osoba fizyczna, choćby nie miała zdolności do czynności prawnych lub miała ograniczoną zdolność do czynności prawnych, oraz osoba prawna. Przepis ten pozostawia zbyt dużą dowolność w decydowaniu o tym, kto może być przyjęty.
– Spółdzielnia nie powinna mieć nadmiernego wpływu na kształt osobowy jej członków. Ma realizować cel główny, czyli zaspokajać potrzeby mieszkaniowe – mówił sędzia Kieres.
W praktyce oznacza to, że nie będzie już można przyjmować w poczet członków pracowników administracji oraz członków oczekujących (czyli osób, które chcą się zapisać, lecz nie przysługuje im prawo do lokalu). Zdaniem wnioskodawców to uprawnienie było nadużywane, a chodziło o to, żeby zapewniać zarządzającym większość podczas walnego zgromadzenia.
Trybunał Konstytucyjny uznał także, iż opłaty wniesione na fundusze powinny podążać za wpłacającymi. – Proszę sobie wyobrazić sytuację – a takich nie brakuje – że ze spółdzielni po 30 latach odchodzi 180 osób. Zostaje 20. I przy tych 20 osobach pozostają wszystkie zbierane przez wiele lat pieniądze. To absurd – uzasadniała wcześniej Lidia Staroń.
Trybunał nie podzielił za to wątpliwości wnioskodawców dotyczących uprawnień spółdzielni do sprawowania zarządu nad współwłasnością. Sędziowie stwierdzili wprawdzie, że sytuacja współwłaścicieli niebędących spółdzielcami wymaga poprawy (obecnie w praktyce nie mają oni realnego wpływu na kluczowe decyzje dotyczące nieruchomości, których są współwłaścicielami), ale jest to zadanie dla parlamentarzystów. Sędzia Kieres zaznaczył, że TK nie zajmuje się analizą konkretnych przypadków nieprawidłowości. Nie może też decydować za ustawodawcę, jak mają wyglądać akty prawne – o ile są one zgodne z konstytucją.
– Cieszę się, że chociaż w niektórych sprawach TK przyznał nam rację. Szkoda, że nie stanął po stronie właścicieli lokali i współwłaścicieli nieruchomości. Moim zdaniem w oczywisty sposób naruszane są ich, konstytucyjne przecież, prawa własności – mówi DGP poseł Staroń.
ORZECZNICTWO
Wyrok TK z 5 lutego 2015 r., sygn. akt: K 60/13.