W Stanach Zjednoczonych kandydat na sędziego federalnego musi mieć co najmniej 12 lat doświadczenia pracy w kancelarii prawnej, prokuraturze lub w administracji na stanowisku radcy prawnego. Ale żeby w ogóle być branym pod uwagę, trzeba nawiązać dobre relacje z właściwymi osobami – mówi Alex Kozinski, sędzia federalnego sądu apelacyjnego, który w wieku 35 lat został jedną z najmłodszych w historii osób nominowanych na to stanowisko.
Emilia Świętochowska: W Polsce narzeka się na niski poziom kompetencji i zbyt młody wiek kandydatów na sędziów. Często tłumaczy się, że brakuje im doświadczenia zawodowego, a nawet życiowego, żeby sprawować tak odpowiedzialną funkcję. Ścieżka zawodowa amerykańskich sędziów przywoływana jest jako rozwiązanie idealne.
Alex Kozinski, sędzia federalnego sądu apelacyjnego dla 9. okręgu: Na początku muszę zaznaczyć, że procedurę wyboru sędziów federalnych reguluje prawo federalne, natomiast sędziowie stanowi są wyłaniani według różnych zasad ustalanych przez poszczególne stany. Ci pierwsi to elitarna grupa licząca zaledwie ok. 3,3 tys. osób, czyli mniej niż jest sędziów stanowych w samym tylko Los Angeles. Stanowisko sędziego federalnego jest niezwykle prestiżowe i pożądane, a co za tym idzie – znacznie trudniej jest uzyskać na nie nominację. Formalnie dokonuje jej prezydent za zgodą Senatu, jednak mniej więcej w połowie lat 50. wykształciła się praktyka, zgodnie z którą administracja prezydencka zasięga opinii Amerykańskiego Stowarzyszenia Prawników (ABA) na temat kompetencji kandydatów na ten urząd. Wprawdzie nie jest ona wiążąca, ale niezwykle rzadko zdarza się, aby osoba, której kwalifikacje samorząd adwokacki ocenił nisko, była brana pod uwagę w kolejnym etapie procesu nominacji. ABA z kolei przyjęła jako regułę, że kandydat na funkcję sędziowską musi mieć co najmniej 12 lat doświadczenia pracy w kancelarii prawnej, prokuraturze lub w administracji na stanowisku radcy prawnego. Jeśli więc minimalny wiek absolwenta szkoły prawa (nie licząc geniuszy) to 25 lat, na urząd sędziego można być powołanym po skończeniu co najmniej 37 lat. Sam zostałem powołany na stanowisko w wieku 35 lat, ale był to jeden z nielicznych wyjątków od zasady. Samorząd prawniczy przyznał mi zresztą najniższą z ocen, jakie pozwalały na rekomendowanie mojej kandydatury prezydentowi.
EŚ: Co w takim razie zadecydowało, że mimo młodego wieku jednak zdobył pan sędziowską nominację?
AK: Na pewno znaczenie miał fakt, że w wieku 32 lat zostałem sędzią procesowym w sądzie roszczeń federalnych (ma on szczególną właściwość dla roszczeń finansowych przeciwko rządowi – red.). Mówiąc szczerze, byłem w ogóle szczególnym przypadkiem, bo miałem wyjątkowo bogatą listę osiągnięć i doświadczeń zawodowych. Ukończyłem elitarną szkołę prawa z pierwszym wynikiem na roku, byłem adwokatem w dobrej kancelarii prawnej, a przede wszystkim miałem na koncie pracę urzędnika sądowego (clerkship) w Sądzie Najwyższym, co stanowi ogromne wyróżnienie, jeśli wziąć pod uwagę, że każdego roku na to stanowisko przyjmuje się jedynie 35–40 spośród kilkudziesięciu tysięcy absolwentów prawa. Prawnicy, którzy mogą się pochwalić, że zajmowali prestiżową posadę w SN, tworzą rodzaj ekskluzywnego klubu. Prawie wszyscy jego członkowie prędzej czy później uzyskują bowiem nominacje na najwyższe stanowiska władzy sądowniczej czy w administracji prezydenta.
EŚ: Ale czy nawet prawnik z idealnym CV ma szanse na stanowisko sędziego federalnego, jeśli jego sympatie polityczne nie są po stronie urzędującego prezydenta?
AK: I tu przechodzimy do być może kluczowego warunku, od którego zależy uzyskanie nominacji: należy znaleźć się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Procedura selekcji i nominacji kandydatów jest procesem politycznym, co oznacza, że aby w ogóle być w nim branym pod uwagę, trzeba nawiązać dobre relacje z właściwymi osobami. Innymi słowy, trzeba znaleźć się w polu zainteresowania tych, którzy mają bezpośredni wpływ na wybór kandydatów, czyli prezydenta, prokuratora generalnego, głównego radcy prawnego Białego Domu czy zaufanych pracowników administracji. Najlepszym sposobem, aby zrobić na nich wrażenie i sprawić, żeby pomyśleli, że jesteś kimś, kogo warto uwzględnić przy obsadzaniu stanowisk sędziowskich, jest praca w Departamencie Sprawiedliwości bądź w innej agendzie rządowej. Oczywiście pożądana przez wszystkich prawników praca w SN, setki wygranych spraw sądowych oraz pokaźna lista publikacji w periodykach prawniczych dają przewagę nad resztą konkurencji. Ale nawet najbardziej idealny kandydat na sędziego przepadnie, jeśli prezydent nie nabierze do niego zaufania. Wystarczy zresztą spojrzeć na osiągnięcia i doświadczenie zawodowe członków obecnego składu SN. Każdy z nich skończył albo Harvard, albo Yale i prawie wszyscy pracowali dla administracji federalnej, czy to jako radcy prawni, czy jako asystenci prokuratora generalnego. Jest bardziej prawdopodobne, że sędzią federalnym zostanie ktoś bez wybitnych osiągnięć akademickich lub imponującej kariery adwokackiej niż ktoś o orientacji politycznej innej niż ta, którą reprezentuje prezydent.
EŚ: Czy w praktyce jest też górna granica wieku, powyżej którego prawnik może zapomnieć o nominacji na sędziego?
AK: Nie, nie ma żadnego ograniczenia, ale jeśli prezydent bierze pod uwagę dwóch równie wykwalifikowanych kandydatów, jednego w wieku 38 lat, a drugiego w wieku 58, to zdecyduje się na tego pierwszego, mimo że doświadczenie z pewnością jest po stronie tego starszego. W takich sytuacjach prezydent wybiera jednak osobę, która zagwarantuje, że jego dziedzictwo będzie trwało dłużej. Bywają też przypadki, że opozycja udziela poparcia jakiemuś kandydatowi prezydenta tylko ze względu na jego zaawansowany wiek, licząc na to, że umrze on w ciągu kilku lat, a wówczas kolejnego sędziego będzie nominował już nowy prezydent, pochodzący tym razem z jej partii. Spotkało to ponad 10 lat temu mojego kolegę, znanego ze swojego konserwatyzmu sędziego Carlosa Beę, który zbliżał się wówczas to siedemdziesiątki. Administracja prezydenta George’a W. Busha nie była przekonana do jego kandydatury właśnie z powodu zaawansowanego wieku, ale niespodziewanie zaczęli ją energicznie forsować politycy Partii Demokratycznej. Bea był tym tak zdzwiony, że zadzwonił do jednego z nich, żeby się dowiedzieć, czym sobie zasłużył na poparcie opozycji. W odpowiedzi usłyszał, że „zagłosują za nim, bo jedną nogą jest już w grobie”. Tymczasem jak na złość demokratom Bea, obecnie sędzia federalnego sądu apelacyjnego, w tym roku skończy 81 lat i nic nie zapowiada, aby zdrowie niebawem przestało mu dopisywać.
EŚ: W systemie federalnym sędziowie uzyskują dożywotnią nominację. Czy na zaawansowanym etapie kariery pojawia się presja na zwolnienie urzędu?
AK: Jeśli sędzia zachowuje bystrość i jasność umysłu, to nie ma takiej siły na ziemi, która mogłaby go zmusić do ustąpienia, choćby nie wiem w jak zaawansowanym był wieku. Najlepszym tego przykładem jest mój kolega, który już dawno przekroczył 90. Jako przełożony nie mam wątpliwości co do jego sprawności umysłowej i nie stosuję wobec niego żadnej taryfy ulgowej. Wraz z osiągnięciem określonego wieku oraz doświadczenia zawodowego sędzia może co najwyżej przyjąć status seniora, co wiąże się ze zmniejszeniem liczby rozpatrywanych spraw i formalnym zwolnieniem stanowiska. Niektórzy prezesi sądów rzeczywiście wywierają presję na zaawansowanych wiekowo sędziów, ale akurat ja nie uważam, aby była to moja rola. Oczywiście na poziomie poszczególnych stanów kwestia ta wygląda inaczej. Niektóre ustanowiły np. formalny wiek emerytalny, w innych z kolei jeśli sędzia nie zwolni urzędu, otrzymuje później niższą emeryturę.
EŚ: Oprócz formalnych kwalifikacji i sympatii politycznych jakie jeszcze względy wchodzą w grę przy ocenie, czy dany prawnik jest odpowiednim kandydatem na sędziego?
AK: Prezydentowi zależy przede wszystkim na znalezieniu osoby, do której najłatwiej dałoby się przekonać Senat. Takiej, która podczas przesłuchania przed komisją senacką nie będzie miała do ujawnienia żadnych kompromitujących czy choćby kontrowersyjnych faktów ze swojego życiorysu, co potencjalnie mogłoby zaszkodzić administracji i reputacji prezydenta. Jeśli do tego kandydat jest bardzo kompetentnym, błyskotliwym prawnikiem – świetnie. Nawet jednak przeszłość i dorobek osób, które przepracowały kilka lat dla rządu, są wcześniej dokładnie sprawdzane przez FBI i doradców prezydenckich. Kandydat na sędziego musi udostępnić wszystkie swoje adresy zamieszkania, publikacje prawnicze, prace semestralne ze studiów itp. Komisja senacka analizuje sporządzone przez niego opinie prawne oraz prowadzone sprawy, aby znaleźć wypowiedzi, które wskazywałyby na jego poglądy na kwestie najbardziej dzielące społeczeństwo, takie jak aborcja, małżeństwa jednopłciowe czy kara śmierci. Agenci federalni sprawdzają bazy policyjne i sądowe, przeprowadzają wywiady z byłymi i obecnymi sąsiadami, pracodawcami, współpracownikami, osobami znających go prywatnie, a nawet małżonkami. Akurat rozmowa FBI z moją byłą żoną była w moim przypadku powodem do niepokoju, bo od naszego rozwodu minęło wówczas już 10 lat i mimo że rozstaliśmy się w dobrej atmosferze, nigdy nie można mieć pewności, co na twój temat ma do powiedzenia po takim czasie eksmałżonka. Tymczasem po spotkaniu z agentami federalnymi moja pierwsza żona, która podobnie jak ja urodziła się w Rumunii, zadzwoniła do mnie zdziwiona, że wypytywali ją o to, czy jestem lojalnym Amerykaninem!
EŚ: Czy oprócz splendoru i prestiżu dodatkową zachętą do ubiegania się o urząd sędziego jest wynagrodzenie?
AK: Zdecydowanie nie. Jako sędzia sądu apelacyjnego z prawie 30-letnim doświadczeniem zarabiam rocznie mniej więcej tyle, ile adwokat pracujący drugi rok w dużej kancelarii prawnej. Oczywiście moje wynagrodzenie byłoby dziś wręcz nieporównywalnie wyższe, gdybym zdecydował się na karierę prawniczą w prywatnej firmie. Bywają zresztą przypadki, w których kwestie finansowe nakazują porzucenie marzenia o stanowisku sędziego federalnego, mimo że ogromne uznanie społeczne, jakim się ono cieszy, większości prawników daje wystarczającą motywację, aby na nie aspirować. Znam pewnego adwokata, który po kilku latach od swojej nominacji sędziowskiej w końcu zrezygnował z urzędu na rzecz pracy w kancelarii, gdyż jako głowa i jedyny żywiciel dużej, tradycyjnej katolickiej rodziny nie był w stanie utrzymać jej na odpowiednim poziomie, a tym bardziej nie mógłby wysłać dzieci do college’u. Dlatego dla większości prawników najlepszy moment na nominację sędziowską nadchodzi po tym, jak już zarobią wystarczająco dużo pieniędzy w sektorze prywatnym, kupią dom, wyślą dzieci na studia itd. Wówczas stanowisko sędziego jest postrzegane jako nagroda za udaną karierę.