Czy skoro mówimy A i opieramy się na wzorach anglosaskich w procesie karnym, to nie powinniśmy powiedzieć B i zezwolić na zeznawanie siedząc?
W Polsce świadek zeznając przed sądem stoi. Taką mamy tradycję, typową zresztą dla krajów procesu kontynentalnego. Ale 1 lipca wchodzi w życie reforma procesu karnego, która wprowadza szeroko elementy kontradyktoryjności, opierając się na wzorcach anglosaskich. Tam zeznaje się siedząc, a odpowiada się na pytania, kierując się w stronę pytającego.
Tymczasem w naszym zreformowanym procesie dalej świadek będzie stał. Wciąż też będzie zeznawał w stronę sądu, choć dowody na rozprawie będą przeprowadzały strony. Niby to drobiazg, bo w sądzie chodzi przecież przede wszystkim o to, aby mówić prawdę. Ale czy nie jest o nią łatwiej, gdy jesteśmy przepytywani – czasem przez długie godziny – w bardziej przyjaznym otoczeniu?
– Wbrew pozorom, nie jest to takie prozaiczne pytanie. Świadkowie stoją przed sądem, gdyż wynika to z przepisów, a dokładnie z par. 81 ust. 2 rozporządzenia ministra sprawiedliwości – Regulamin urzędowania sądów powszechnych – przypomina Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy Adwokaci.
Zgodnie z tym przepisem w czasie posiedzenia każda osoba powstaje z miejsca, gdy przemawia do sądu lub gdy sąd zwraca się do niej. W uzasadnionych przypadkach, a zwłaszcza gdy w grę wchodzą względy zdrowotne, lub konieczność prawidłowego utrwalenia dźwięku albo obrazu i dźwięku, sąd może zezwolić na pozostawanie w pozycji siedzącej.
Zmiana modelu procesu karnego nie spowoduje jednak, że to się zmieni.
– Proces kontradyktoryjny wprowadzi zasadę, że skład orzekający będzie zadawał pytania świadkom jedynie w wyjątkowych okolicznościach, a ciężar zadawania pytań spoczywać będzie na stronach postępowania. Nadal jednak świadkowie odpowiadać będą do sądu, gdyż jego rolą będzie ocena wiarygodności tych zeznań i ocena ich wartości dowodowej – tłumaczy mec. Krüger.
– Zmieni się natomiast liczba pytań, jakie zadają strony postępowania, oraz kolejność ich zadawania – dodaje.

Stanie to anachronizm

– Nie widzę powodu, aby w XXI w. świadek musiał stać w sądzie. I to niezależnie od tego, czy chodzi o proces kontradyktoryjny, czy inkwizycyjny – komentuje dr Karolina Kremens, procesualistka z Uniwersytetu Wrocławskiego.
– Dobrą okazją do zmiany byłoby wprowadzenie kontradyktoryjnego procesu – dodaje.
Problem pojawia się dziś przy odczytywaniu zeznań złożonych przed prokuratorem lub sądem. Wielokrotnie zdarza się, że świadkowie i oskarżeni stoją wtedy długimi godzinami. To powinno się zmienić, bo samo odczytywanie zeznań ma zostać ograniczone: świadek będzie wyjaśniał wszystko bezpośrednio przed sądem.
– Skoro zatem wzorujemy się na wzorcach amerykańskich, to rzeczywiście celowe byłoby wprowadzenie zasady, że świadek składa zeznania na siedząco, jak w postępowaniu przygotowawczym. Nie sądzę, by ucierpiał na tym autorytet czy powaga urzędu sędziowskiego – ocenia Jacek Skała, przewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
Przypomina też, że nie tylko świadkowie, ale i strony swoje wystąpienia wygłaszają na stojąco. – Czasami odczytywanie aktu oskarżenia trwa wiele godzin i o ile dla młodych prokuratorów nie powinno to stanowić problemu, o tyle starsi mogą już mieć z tym większy kłopot – dodaje prokurator Skała.
Tłumaczy, że biorąc pod uwagę zmiany w procesie, które zajdą od 1 lipca 2015 r. w zakresie odczytywania protokołów zeznań świadków i wyjaśnień podejrzanych – obowiązek ten zostanie przekazany stronom w miejsce sądu – trzeba pilnie zastanowić się nad tym, czy w czasie odczytywania prokuratorzy i adwokaci będą mogli siedzieć.
– Czasami są to długie godziny czytania – podkreśla prokurator. Jako oskarżyciel woli natomiast, aby mowy końcowe wygłaszane były jak dotychczas: na stojąco.

Autorytet sądu

Przeciwko zeznaniom na siedząco są raczej sędziowie.
– W procesie kontynentalnym dominuje tradycja składania zeznań na stojąco. U nas wciąż brakuje szacunku dla sądu, więc lepiej pozostać przy obecnej tradycji – mówi sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
– Zeznawanie na stojąco to tradycja uznania autorytetu sądu. Wzięło się to przecież z tego, że przed królem, który sprawował wymiar sprawiedliwości, trzeba było stać. Potem stawało się także przed tymi, którzy to robili w imieniu monarchy; w Polsce przecież mówi się nawet „staje się przed sądem” – przekonuje.
Tłumaczy, że nie robimy u nas procesu amerykańskiego, a jedynie rodzaj hybrydy.
– Nie jesteśmy zmuszeni kopiować cudzych rozwiązań – dodaje sędzia Strączyński.
Zapewnia jednocześnie, że nigdy nie odmawia, gdy z uzasadnionych względów jest proszony o zgodę na składanie zeznań na siedząco – ze względu na stan zdrowia świadka, jego wiek, bądź z powodu wyjątkowej długotrwałości zeznań.
– Dotyczy to także odczytywania zeznań świadkowi, które może trwać wiele godzin – wskazuje sędzia.

Siła tradycji

Większość adwokatów nie widzi natomiast racjonalnych powodów utrzymywania obecnej tradycji stania podczas zeznań. Nie brakuje jednak konserwatystów. – Świadek zawsze obecnie może poprosić o to, aby zeznawać na siedząco. Może jednak wskazane byłoby, aby sąd pouczał go o takiej możliwości – stwierdza prof. Piotr Kruszyński, adwokat i procesualista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Występowanie świadków na stojąco jest wyrazem powagi i szacunku dla sądu. Sala sądowa to miejsce szczególne, w którym odbywa się misterium wymiaru sprawiedliwości. Dobrze, że co do zasady zeznania w sądzie mają charakter o wiele bardziej uroczysty niż np. zeznania składane w pokoju prokuratora czy funkcjonariusza policji – uważa mec. Krüger.
Jak mówi, uroczysta forma ma także wymiar psychologiczny: deprymuje i zniechęca np. do składnia fałszywych zeznań. – Za oceanem, choć świadkowie zeznają siedząc, uroczysty charakter i powagę zeznań podkreśla choćby dużo bardziej uroczysta forma przyrzeczenia składanego przez świadka. Uważam, że nie powinniśmy zmieniać sposobu składania zeznań przez świadków, chociażby ze względu na naszą tradycję i kulturę prawną – ocenia Zbigniew Krüger.