Ochrona danych osobowych oskarżonych w erze rozwiniętych mediów jest fasadowa. Poznanie personaliów osoby „ukrytej” pod inicjałem nazwiska zajmuje zainteresowanym kilkadziesiąt sekund.

Zgodnie z art. 13 ust. 2 ustawy Prawo prasowe nie wolno publikować danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe. Zasada ta doznaje dwóch wyjątków: jeśli zgodzi się sam zainteresowany lub postanowi tak sąd lub prokurator.

Zakaz ten dotyczy wszystkich, a więc także osób powszechnie znanych – informuje dr Hanna Gajewska-Kraczkowska, Counsel w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.

Czas trwania zakazu

Dr Gajewska-Kraczkowska dodaje, że zakaz trwa tak długo, jak długo toczy się postępowanie karne. Oznacza to, że po jego prawomocnym zakończeniu wyrokiem czy postanowieniem prokuratora o umorzeniu, stan „podejrzenia” czy „oskarżenia” się kończy i prasa może posługiwać się pełnym imieniem i nazwiskiem.

- Podkreślam „prawomocnym”, gdyż np. wydanie orzeczenia w pierwszej instancji nie stanowi podstawy do publikacji personaliów – zaznacza prawniczka.

Z tym stanowiskiem zgadza się adwokat Bartłomiej Piotrowski.

- Przepis, jeżeli chodzi o podejrzanych i oskarżonych, jest jasny: dopóki toczy się postępowanie przeciwko nim, nie wolno publikować danych osobowych oraz wizerunku. Postępowanie przeciwko osobie toczy się od momentu przedstawienia jej zarzutów do zakończenia postępowania - albo przygotowawczego (umorzenie) albo sądowego (wyrok kończący postępowanie) – mówi mec. Piotrowski.

Teoria a praktyka

Wątpliwości budzi sens ochrony danych osobowych w czasach, gdy ustalenie tożsamości znanej osoby – a głównie o sprawach takich informują media – zajmuje co najwyżej kilka minut.

- Uważam, że w praktyce komentowany przepis, w świetle obecnych technik informacyjnych, jest martwy i nie spełnia w żadnej mierze funkcji ochronnej, dla której został powołany. Przecież każdy z nas, po usłyszeniu w telewizji informacji, że znanemu adwokatowi Bartłomiejowi P. z Katowic postawiono zarzut, w kilka sekund „wygoogluje” osobę, której ta informacja dotyczy – tłumaczy mec. Piotrowski.

Piotrowski podkreśla zarazem, że przykładowa informacja wymieniona wyżej jest sprzeczna z przepisem art. 13 ust. 2 ustawy, ponieważ zawiera tyle danych osobowych, że identyfikacja jest całkowicie bezproblemowa. Media, informując w taki sposób o oskarżonych, nie wypełniają wymogów stawianych przez ustawodawcę.

- Ochrona wizerunku powinna być realna. W niektórych przypadkach samo "wykropkowanie" nazwiska może okazać się niewystarczające. Dotyczy to także sytuacji, gdy ten sam artykuł wspomina o członku rodziny osoby, której przysługuje ochrona, wymieniając go przy użyciu pełnego (tego samego) nazwiska – zwraca uwagę Artur Bilski z Wydziału Prawa i Administracji UW.

A jak mają zachować się media elektroniczne, które informowały o działaniach osób, których status procesowy zmienił się już po publikacji tekstu?

- Obawiam się, że należy edytować teksty z pełnym nazwiskiem. W świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego nie ma znaczenia, kiedy tekst powstał. Jeśli jest rozpowszechniany w internecie, to istnieje i stan bezprawia trwa – wyjaśnia dr Gajewska-Kraczkowska.

Gajewska-Kraczkowska podsumowuje: - Przyznaję, że te „przekształcenia” w sferze danych osobowych w zależności od statusu procesowego jednostki wydają się groteskowe. Skoro jednak przyznajemy jednostce autonomię informacyjną, zaś wśród danych osobowych podlegających ochronie jest imię i nazwisko - nie ma alternatywy.