Przedsiębiorca, który w tytule aukcji internetowej bezprawnie posłużył się cudzym znakiem towarowym, nie popełnia przestępstwa – uznała prokuratura. Sąd, do którego zażalenie złożył amerykański producent butów, podzielił tę opinię.

W styczniu 2014 r. przedstawiciele amerykańskiego potentata branży obuwniczej zorientowali się, że w tytułach aukcji wystawianych w serwisie Allegro ktoś posługuje się zastrzeżonym na jego rzecz znakiem towarowym. Chodziło o nazwę specjalnego systemu przeznaczonego do butów biegowych. Pojawiała się ona wyłącznie w tytułach aukcji. Z opisu, który wyświetlał się po kliknięciu na nie, jednoznacznie już wynikało, że sprzedawane są buty chińskiego producenta. Potencjalni klienci nie mogli się pomylić – zarówno sam opis, jak i szczegółowe zdjęcia nie pozostawiały złudzeń, że chodzi o zupełnie inną, nieznaną szerzej markę. Buty nie były podróbkami – widniały na nich prawdziwe oznaczenia wytwórcy z Chin.
Amerykańska firma wezwała sprzedawcę, by zaprzestał naruszać jej prawa do znaku towarowego. Ten przeprosił, oświadczył, że nie zdawał sobie sprawy z łamania prawa i usunął nazwę z tytułów wszystkich swych aukcji. Nie usatysfakcjonowało to jednak spółki. Złożyła ona doniesienie o popełnieniu przestępstwa i domagała się ścigania sprzedającego buty. Prokuratura jednak odmówiła, nie dopatrując się znamion przestępstwa. Ponieważ prawnicy amerykańskiego potentata wnieśli zażalenie, o sprawie musiał zdecydować sąd.
Skład orzekający w pełni podzielił zdanie prokuratury. W jego opinii nie można w tej sprawie mówić o odpowiedzialności karnej. Art. 305 ustawy – Prawo własności przemysłowej (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1410 ze zm.) stanowi bowiem o obrocie towarami oznaczonymi podrobionymi znakami towarowymi.
Przedstawiciele producenta obuwia przekonywali, że przepis ten należy rozciągnąć na każdy przykład sprzedaży, podczas której posłużono się zastrzeżoną marką. „Wystarczy jedynie, gdy dane towary sprzedawane są m.in. pod szyldem lub witryną zawierającą znak, tak więc oznaczenie obejmuje każdą czynność połączenia znaku z towarem, w tym polegającą na stworzeniu związku pojęciowego” – argumentowali w zażaleniu. Sąd Rejonowy w Dzierżonowie, który zajmował się tą sprawą, inaczej jednak zinterpretował przywołany przepis. Za kluczowe uznał, że przywołane w nim przestępstwo można popełnić wyłącznie w zamiarze bezpośrednim bądź ewentualnym. A to oznacza, że sprawca powinien co najmniej móc przewidzieć, że znak towarowy jest zastrzeżony. Przy czym nie ma tu znaczenia, że teoretycznie mógł sprawdzić w rejestrze, czy ma do czynienia z chronioną marką.
„Działanie w błędzie – niezależnie od tego, czy byłby on usprawiedliwiony, czy też nie – powoduje ten skutek, że podjęte przez sprawcę zachowanie nie realizuje znamion typu czynu zabronionego. Z uwagi na brak typu nieumyślnego, nie będzie wówczas możliwa odpowiedzialność karna” – napisał w uzasadnieniu postanowienia sędzia Krzysztof Jawor. Dodał, że pokrzywdzony może natomiast dochodzić sprawiedliwości na drodze cywilnej.
Sąd, podobnie jak wcześniej prokuratura, nie dopatrzył się również przestępstwa określonego w art. 24 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz.U. z 2003 r. nr 153, poz. 1503). A to dlatego, że klienci nie zostali wprowadzeni w błąd. „W opisie aukcji wyraźnie wskazany został producent przedmiotowego obuwia, jego nazwa została również w sposób wyraźny i zrozumiały uwidoczniona na zdjęciach” – zauważył sędzia.
Zaznaczył również, że przepis ten dotyczy jedynie wprowadzania do obrotu, a sprzedawca oferował na aukcjach towar kupiony na rynku wtórnym.
ORZECZNICTWO
Postanowienie Sądu Rejonowego w Dzierżonowie, sygn. akt II Kp 267/14. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia