Prawo mówi o jednym takim stanowisku w ministerstwie. Ustawodawca nie przewidział jednak sankcji za jego złamanie. Są więc resorty, w których osób pełniących tę funkcję jest więcej
Ministrowi w jego pracy pomagają podsekretarze i sekretarze stanu. Artykuł 37 ust. 1 ustawy o Radzie Ministrów (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 392 ze zm.) jest w tej kwestii jasny. Stanowi: „Minister wykonuje swoje zadania przy pomocy sekretarza (liczba pojedyncza – red.) i podsekretarzy stanu, gabinetu politycznego ministra oraz dyrektora generalnego urzędu”. Ale litera prawa wciąż nie może się przyjąć w niektórych resortach. Cudowne rozmnożenie wiceministrów w randze sekretarzy stanu nastąpiło już w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju oraz w Ministerstwie Finansów. W tym pierwszym mamy dwóch sekretarzy stanu: Zbigniewa Rynasiewicza (posła PO) oraz Adama Zdziebłę (senatora PO). W resorcie finansów to Izabela Leszczyna (posłanka PO) oraz Janusz Cichoń (poseł PO).

Litera prawa nieważna

– Z brzmienia przepisu wynika, że chodzi o sekretarza, a nie sekretarzy stanu. Widać, że ustawodawca użył w tym przypadku celowo liczby pojedynczej. Gdyby było inaczej, posłużyłby się liczbą mnogą, tak jak w przypadku podsekretarzy – wskazuje prof. Genowefa Grabowska, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Śląskiego.
Podkreśla, że dla jasności przepisu wystarczy samo użycie liczby pojedynczej. – Ustawodawca nigdy w takim przypadku nie dodaje liczebnika, np. jednego sekretarza – dodaje.
Sytuacja w ministerstwach jest więc dla niej oczywistym naruszeniem przepisu ustawy, który literalnie i wyraźnie ustala strukturę w resorcie.
– To praktyka contra legem. Dowód na to, że jest bałagan i premier nie panuje nad organizacyjną stroną funkcjonowania rządu – ocenia prof. Genowefa Grabowska.
Nie wszyscy wyrażają jednak aż tak 0stre sądy.
– Ustawodawca zdaje się wskazywać na to, że powinien być jeden sekretarz stanu w ministerstwie. Ale jednocześnie nie ustanawia zakazu powoływania większej liczby wiceministrów w tej randze. Nie wprowadza też żadnej sankcji za złamanie tej zasady – podkreśla prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista i radca prawny z kancelarii radcowskiej Chmaj i Wspólnicy.
– Niestety to racja. Za złamanie prawa nie mamy w tym przypadku praktycznie żadnej odpowiedzialności. Bo jaką? Konstytucyjną? Tak naprawdę to premier powinien czuwać, aby jego ministrowie nie łamali prawa. Albo jesteśmy państwem prawa, albo dostosowujemy je do bieżących potrzeb – przyznaje prof. Grabowska.
– Od takich rzeczy zaczyna się psucie państwa. Ministrowie sami pokazują, że nie należy respektować przepisów – dodaje konstytucjonalistka.

Nie ma problemu

Żaden z zapytanych przez nas resortów nie stwierdził, że łamie prawo.
– Ogrom prac, a także oczekiwania związane z przyspieszeniem realizacji wielu zadań po połączeniu obu resortów sprawiają, iż zasadne jest, aby Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju miało dwóch wiceministrów w randze sekretarza stanu – tłumaczy Robert Stankiewicz, rzecznik prasowy MIR.
Wyjaśnia, że nie doszło do naruszenia art. 37 ust. 1 ustawy o Radzie Ministrów.
– W przypadku ministra Rynasiewicza mają zastosowanie przepisy dotyczące pełnomocnika rządu – wskazuje.
I rzeczywiście, wiceminister Rynasiewicz jest pełnomocnikiem rządu ds. zarządzania infrastrukturą drogową.
Podobnie tłumaczy się resort finansów. Wiceminister Leszczyna objęła bowiem także stanowisko pełnomocnika rządu ds. informacji i edukacji finansowej w zakresie budżetu, finansów publicznych i instytucji finansowych oraz ochrony finansów publicznych.
Możliwość powołania pełnomocników wynika z art. 10 ust. 1 ustawy o Radzie Ministrów. Zgodnie z nim rząd może ustanowić pełnomocnika do określonych spraw, których przekazanie członkom Rady Ministrów nie jest celowe. A pełnomocnikiem może być m.in. sekretarz lub podsekretarz stanu. Jego i pełnomocnika rządu powołuje premier.
– Pełnomocnik może być także podsekretarzem stanu – podkreśla prof. Grabowska.
Artykuł 103 ust. 1 konstytucji wprowadza zakaz łączenia mandatu posła z innymi funkcjami. Ale jest wyjątek – nie dotyczy to członków Rady Ministrów i sekretarzy stanu w administracji rządowej. Zatem poseł może być ministrem albo sekretarzem stanu.
– Dlatego jeśli chce się uhonorować posła stanowiskiem, to należy go uczynić sekretarzem stanu albo ministrem, bo inaczej straciłby mandat – wskazuje prof. Genowefa Grabowska.
Sama jest przeciwniczką tego, by posłowie byli wysokimi funkcjonariuszami władzy wykonawczej, ministrami lub wiceministrami.
– Dla mnie to chore, bo zanika wówczas podział na władzę wykonawczą i ustawodawczą – stwierdza prof. Grabowska.