Definicja konsumenta nie zostanie rozszerzona o prowadzących biznes. Rząd uwzględnił krytyczne uwagi płynące ze środowisk skupiających sprzedawców i wycofał się z proponowanych zmian
Polskie e-sklepy gorzej niż brytyjskie obsługują klientów / Dziennik Gazeta Prawna
W Sejmie trwają intensywne prace nad nową ustawą o prawach konsumenta. Jeden z jej przepisów miał rozszerzyć przewidzianą w art. 221 kodeksu cywilnego definicję konsumenta. Dzisiaj uważa się za niego osobę fizyczną dokonującą z przedsiębiorcą czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową. W przypadku osób prowadzących własną działalność wyznacznikiem jest więc to, czy kupują na potrzeby firmy, czy do prywatnego użytku. Tylko w tym drugim przypadku mogą korzystać z pełni praw konsumenta i np. zwrócić towar kupiony przez internet bez podawania przyczyn.
Nowa ustawa o prawach konsumenta miała to zmienić. Do obecnego przepisu miał być dodany paragraf 2, zgodnie z którym przepisy o ochronie konsumentów stosuje się również do osoby fizycznej, która dokonując czynności związanej z prowadzoną działalnością gospodarczą lub zawodową, działa także w celu niezwiązanym z tą działalnością i cel ten przeważa. W praktyce to nabywca decydowałby więc, czy np. kupowany przez niego komputer będzie głównie wykorzystywany w calach prywatnych, czy zawodowych. I bez wątpienia budziłoby to wiele sporów ze sprzedawcami. Dlatego ci ostatni głośno protestowali.
– Przedsiębiorcy zyskają większe prawa, przez co łatwiej im będzie składać reklamacje. W przypadku hurtowni grozi to zalaniem ich reklamacjami, co może wpłynąć na ich obroty – ostrzegała Magdalena Osińska, dyrektor ds. prawnych z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Zastrzeżenia zgłaszało także wiele innych organizacji skupiających przedsiębiorców.
„Zaproponowana definicja jest bardzo nieprecyzyjna. Istnieją realne obawy, że konsekwencją jej wprowadzenia będą liczne spory i problemy interpretacyjne. Strony nie będą mogły jednoznacznie ustalić uprawnień konsumentów, w przypadku gdy ustawa przewiduje różne reżimy odpowiedzialności dla konsumentów i pozostałych podmiotów” – napisali eksperci Konfederacji Lewiatan w stanowisku wobec projektu.

Zmiana stanowiska

Ministerstwo Sprawiedliwości, które jest autorem projektu, od początku przyznawało, że rozumie obawy sprzedawców. Powoływało się jednak na preambułę dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady nr 2011/83/UE, którą mają wdrażać nowe przepisy. Jej motyw 17 rzeczywiście mówi, że uprawnienia konsumenta powinny obejmować również przedsiębiorców. Na niedawnym posiedzeniu podkomisji sejmowej pracującej nad projektem Jerzy Kozdroń, sekretarz stanu w resorcie sprawiedliwości, zmienił jednak stanowisko.
– Jesteśmy skłonni uznać argumenty zgłoszone podczas konsultacji społecznych i zaproponować skreślenie dodatkowego paragrafu i pozostawienie obecnej definicji zawartej w kodeksie cywilnym – oświadczył.
– Musimy jedynie mieć świadomość, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej może odmiennie zinterpretować znaczenie motywu 17 preambuły, co oznaczałoby, że niewłaściwie wdrożyliśmy dyrektywę – dodał.
Posłowie zdecydowali się podjąć takie ryzyko i jednogłośnie opowiedzieli się za wykreśleniem paragrafu rozszerzającego definicję konsumenta. Biorąc pod uwagę akceptację ze strony rządu, można spodziewać się, że w takiej postaci ustawa zostanie też przyjęta przez Sejm.

Trudniej za granicą

Prace nad nową ustawą toczą się w ekspresowym tempie, bo czas na wdrożenie dyrektywy upływa 13 czerwca. Coraz większe jest jednak ryzyko, że nie uda się do tej daty zakończyć całej procedury legislacyjnej. Co wtedy? Bez wątpienia będzie to zła wiadomość dla konsumentów. Nie będą bowiem mogli skorzystać ze wszystkich dodatkowych uprawnień przewidzianych w nowej dyrektywie. Wykładnia prounijna nie wchodzi bowiem w grę.
– Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej twierdzi, że w stosunkach między podmiotami prywatnymi bezpośredni skutek dyrektyw nie może prowadzić do nałożenia na jedną ze stron obowiązku. Przedsiębiorcy, którzy do 13 czerwca nie dokonają przeglądu swoich praktyk, na przykład w postaci dostosowania regulaminów, nie musieliby obawiać się negatywnych konsekwencji. Przynajmniej dopóki polska ustawa nie wejdzie w życie – wyjaśnia Anna Ostrowska-Tomańska, adwokat z kancelarii Deloitte Legal.
Tego samego zdania jest Agnieszka Wiercińska-Krużewska, adwokat w kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.
– Przepisy prawa konsumenckiego dotyczą relacji przedsiębiorca – konsument. W takiej sytuacji nie jest możliwe powoływanie się na zasadę bezpośredniego skutku dyrektywy, co zostało stwierdzone przez Trybunał m.in. w sprawie Marshall v Southampton & South West Health Authority (C-152/84) – mówi prawniczka, i dodaje: – W odróżnieniu od rozporządzenia unijnego, dyrektywa nie ma przymiotu bezpośredniej skuteczności. Wyjątkiem od tej zasady jest relacja jednostka – państwo, i to wyłącznie w sytuacji, w której przepisy dyrektywy są wystarczająco precyzyjne, jasne i bezwarunkowe.
W specyficznej sytuacji znajdą się sprzedawcy internetowi, którzy oferują towar zagranicznym klientom. Nawet gdy polskie przepisy nie zostaną jeszcze zmienione, być może będą oni już musieli zmienić swe regulaminy i dostosować do tamtejszych regulacji.
– Powinni sprawdzić, jakie przepisy regulują umowy zawierane na odległość w krajach UE, do których kierują swoją sprzedaż. Mogą zdarzyć się bowiem sytuacje, że prawo krajowe będzie jeszcze korzystniejsze dla konsumentów niż standard wynikający z dyrektywy – tłumaczy Anna Ostrowska-Tomańska.

Kierunek działalności

Istotne jest tutaj ustalenie, jakie prawo będzie właściwe. To zaś może nie być takie proste. Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady nr 593/2008 w sprawie prawa właściwego dla zobowiązań umownych, dla umowy zawartej przez przedsiębiorcę z konsumentem właściwe będzie prawo państwa, w którym konsument ma miejsce zwykłego pobytu, jeżeli przedsiębiorca w jakikolwiek sposób kieruje działalność gospodarczą do tego państwa.
– Zwrot „kieruje działalność” budzi wątpliwości. Wydaje się, że samo udostępnienie sklepu internetowego w języku obcym nie będzie stanowiło takiego kierowania, ale już promocja na zagranicznych portalach może zostać różnie oceniona – wyjaśnia Agnieszka Wiercińska-Krużewska.
– Aby ustrzec się wątpliwości co do tego, które prawo znajduje zastosowanie, można zastrzec we wzorcu właściwość prawa polskiego. Jednak nawet takie rozwiązanie nie daje całkowitej pewności. Rozporządzenie przewiduje bowiem, że wybór prawa właściwego dla umowy nie może prowadzić do pozbawienia konsumenta ochrony przyznanej mu na podstawie przepisów, których nie można wyłączyć w drodze umowy – zastrzega adwokat.

Konsumenckie bonusy

Nowa ustawa, w ślad za dyrektywą, da konsumentom nowe uprawnienia. Wiele z nich dotyczyć będzie handlu internetowego. Z 10 do 14 dni wydłuży się standardowy czas, w jakim klient może odstąpić od umowy zawartej na odległość. Termin ten będzie jednak obowiązywać tylko pod warunkiem, że nabywca zostanie powiadomiony przez sprzedawcę o uprawnieniu do zwrotu towaru. Jeśli nie otrzyma takiej informacji, prawo do odstąpienia od umowy bez podawania przyczyn ma przysługiwać aż przez 12 miesięcy.
Wreszcie zostanie też rozstrzygnięte, kto pokrywa koszty transportu w przypadku takiego zwrotu. Klient ma płacić tylko za odesłanie towaru. Sam zaś otrzyma zwrot tego, co zapłacił zarówno za produkt, jak i jego dostarczenie. Jest tu jednak haczyk – będzie musiał wybrać najtańszy z oferowanych przez sprzedawcę sposobów dostarczenia towaru. Jeśli skorzysta z droższej opcji (np. kurier zamiast poczty), sprzedawca nie będzie musiał mu zwracać dodatkowych kosztów.
Etap legislacyjny
Projekt po pierwszym czytaniu