Obrażanie wójta, posła lub premiera w liście, e-mailu lub rozmowie w cztery oczy może mieć poważne konsekwencje. Prawnicy mają jednak wątpliwości, czy niepubliczne znieważenie powinno być ścigane z urzędu
Przestępstwo znieważenia / Dziennik Gazeta Prawna
Czy prawnokarna ochrona funkcjonariusza publicznego przed niepublicznym znieważeniem jest konieczna do zapewnienia prawidłowego funkcjonowania instytucji państwowych i samorządowych? A może jest tylko wygodnym narzędziem do zwalczania przeciwników politycznych? Na te pytania już niedługo będzie musiał odpowiedzieć Trybunał Konstytucyjny.

Wójt znieważony

Do TK wpłynęła skarga konstytucyjna, w której skarżący (A.W.) wnosi o stwierdzenie niezgodności z ustawą zasadniczą art. 226 par. 1 kodeksu karnego w zakresie, w jakim przepis ten penalizuje znieważenie funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej dokonane niepublicznie.
Asumptem do złożenia skargi był wyrok sądu rejonowego, w którym skarżący został skazany na karę grzywny za niepubliczne znieważenie wójta gminy słowami powszechnie uważanymi za obelżywe, czyli za czyn z art. 226 par. 1 k.k. Sąd nakazał również podanie treści wyroku do wiadomości publicznej. Znieważenie zostało dokonane za zamkniętymi drzwiami gabinetu wójta. Sąd oparł się na zeznaniach samego wójta oraz osób jemu podległych służbowo (sekretarki i dwóch pracownic urzędu). Przy tym nie były one świadkami zdarzenia. Zdaniem skarżącego postępowanie przed sądem miało więc charakter odwetowy. Skarżący jest bowiem radnym gminy i wielokrotnie sprzeciwiał się planom i przedsięwzięciom wójta. Co więcej, nieraz wytykał mu zaniedbania i uchybienia w pracy, i inicjował w tym zakresie postępowania karne i wyjaśniające. Jedno z nich zakończyło się zresztą ukaraniem włodarza gminy.
W związku z powyższym, jako że wyrok sądu I instancji został podtrzymany przez sąd okręgowy, ukarany radny postanowił złożyć skargę do TK. Wskazuje w niej, że dokonana przez sąd wykładnia art. 226 par. 1 k.k. ogranicza „wolność obywateli do wyrażania poglądów, uzyskiwania informacji o działalności organów publicznych oraz składania petycji, wniosków i skarg – z obawy przed grożącym postępowaniem karnym prowadzonym przez organy państwowe z oskarżenia publicznego, jakie może zostać przeciwko nim wszczęte i prowadzone wyłącznie na podstawie zeznań osoby rzekomo pokrzywdzonej (funkcjonariusza publicznego)”. Innymi słowy – skarżący uważa, że zaskarżony przepis może służyć prowadzeniu gry politycznej zmierzającej do wyeliminowania oponentów władzy. Zwraca też uwagę, że takie zagrożenie jest szczególnie duże w mniejszych miejscowościach, gdzie „lokalna społeczność nie wykształciła jeszcze w sposób dostateczny mechanizmów pozwalających na rzeczywistą kontrolę poczynań organów władzy”.

Niechlujstwo ustawodawcy

Co ciekawe, TK już raz badał zgodność z ustawą zasadniczą art. 226 par. 1 k.k. W wyroku z 2006 r. uznał, że przepis ten w zakresie, w jakim penalizuje znieważenie funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej dokonane niepublicznie lub dokonane publicznie, lecz nie podczas pełnienia czynności służbowych, jest niezgodny z art. 54 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 konstytucji (sygn. akt P 3/06). Pierwszy z przywołanych przepisów ustawy zasadniczej stanowi, że każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Z kolei zgodnie z drugim „ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw”.
Ustawodawca, nowelizując z powodu tego wyroku TK art. 226 par. 1 k.k., w nowym przepisie nie wskazał jednak, że aby doszło do przestępstwa, znieważenie funkcjonariusza publicznego musi być dokonane publicznie (nowela k.k. weszła w życie w 2008 r. – Dz.U. z 2008 r. nr 122, poz. 782). To niechlujstwo legislacyjne wywołało rozbieżności w orzecznictwie Sądu Najwyższego. Jako dowód skarżący przytacza uchwałę siedmiu sędziów z 2012 r., w której wskazano, że do znamion przestępstwa określonego w art. 226 par. 1 k.k. nie należy publiczne działanie sprawcy (sygn. akt I KZP 8/12), a z drugiej strony – wyrok z 2010 r., w którym sędziowie uznali, że „przestępstwo znieważenia funkcjonariusza publicznego (...) może zostać popełnione, jeżeli znieważenie nastąpiło publicznie, podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych (sygn. akt II KK 176/09)”.

Nadmierna ochrona

Udział w postępowaniu przed TK zainicjowanym skargą A.W. zgłosiła już prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich (RPO). Jej zdaniem zaskarżony przepis jest niezgodny z ustawą zasadniczą. „Ingerencja ustawodawcy na gruncie art. 226 par. 1 k.k. w zakresie znieważenia dokonanego niepublicznie nie jest ani konieczna, ani niezbędna dla zapewnienia ochrony porządku publicznego i bezpieczeństwa publicznego” – pisze prof. Lipowicz. Jej zdaniem taka ingerencja nie może sprzyjać ochronie autorytetu władzy publicznej. Przeciwnie – wkraczanie państwa w sferę swobody wypowiedzi pomiędzy obywatelami, a zwłaszcza możliwość stosowania środków karnych, obniża autorytet organów państwa i niesie niebezpieczeństwo w sferze stosowania instrumentów prawnych.
Co więcej, RPO przypomina, że uznanie art. 226 par. 1 k.k. w zaskarżonym zakresie za niekonstytucyjny nie spowoduje pozbawienia ochrony prawnokarnej funkcjonariuszy publicznych. Ochrona taka będzie istnieć na gruncie art. 216 par. 1 k.k. (patrz: infografika). Ponadto znieważeni funkcjonariusze mogą skorzystać z wachlarza uprawnień, jakie gwarantuje im kodeks cywilny (art. 23 i 24 k.c., które chronią dobra osobiste).
Tak szeroka jak obecnie ochrona funkcjonariuszy publicznych przed znieważeniem nie podoba się także innym prawnikom.
– Czy obywatele, którym współczesność funduje nie mniejsze zagrożenia dla ich dobrego imienia czy godności – chociażby poprzez łatwość nieuzasadnionych sądów w sieci – mają być gorzej chronieni niż urzędnicy państwowi, których w biedzie będzie wspomagał dodatkowo aparat władzy? – pyta retorycznie Andrzej Michałowski, adwokat w Kancelarii Michałowski Stefański. Stwierdza stanowczo, że zwiększona ochrona funkcjonariuszy nie powinna dotyczyć każdej sytuacji znieważenia. Wyłączone powinny być niepubliczne ataki na funkcjonariuszy.
– Naruszenie autorytetu i poszanowania dla funkcjonariuszy publicznych może doznać uszczerbku w sytuacji publicznego znieważenia. Jeżeli obywatel wypowie spokojnym głosem w stosunku do legitymującego go policjanta krytyczną uwagę o pracy policji w ogóle, powinien ponosić ewentualną odpowiedzialność na zwykłych zasadach, a nie szczególnych, chroniących zupełnie wyjątkowe wartości. Ze względu na takie wątpliwości sięganie po przepis art. 226 k.k. wywołuje w praktyce więcej złośliwych komentarzy niż zrozumienia – komentuje mec. Michałowski.
Jednak nie wszyscy są skłonni uznać ten przepis za niekonstytucyjny.
– Jeżeli zarzut stawiany funkcjonariuszowi publicznemu jest prawdziwy, nie można sklasyfikować go jako znieważenia i nie podlega on dyspozycji art. 226 k.k. – zauważa dr Bartłomiej Opaliński z Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
Podkreśla, że funkcjonariusze publiczni wykonują czynności doniosłe dla prawidłowego funkcjonowania aparatu państwowego.
– Z tego względu są oni narażeni na naciski i próby utrudnienia wykonywania tych czynności w wyższym stopniu aniżeli pozostałe podmioty – wskazuje dr Opaliński.
Dlatego też muszą być objęci szczególną ochroną prawną.
– Irracjonalne wydaje się dopuszczenie znieważania sędziego przez sfrustrowanego oskarżonego, który zgodnie z prawem został skazany na karę pozbawienia wolności – podaje przykład dr Opaliński.