Ministerstwo Sprawiedliwości zleca sędziom delegowanym reprezentowanie ministra w procesie. – Osoby te tracą niezależność – alarmują związkowcy.
Czy sędzia może występować w charakterze pełnomocnika przed sądem? Niemożliwe! Ależ możliwe. W resorcie sprawiedliwości. Związkowcy dotarli do dokumentów, z których wynika, że sędziowie delegowani do pracy w ministerstwie otrzymywali pełnomocnictwa nie tylko do przygotowywania i sporządzania skarg kasacyjnych w imieniu szefa resortu, lecz także do zastępowania go przed sądami administracyjnymi. Związkowcy chcą, aby sprawę zbadała Krajowa Rada Sądownictwa.
– Sędziowie występujący jako pełnomocnicy stron postępowania sądowego, nawet jeżeli taką stroną jest minister sprawiedliwości, tracą na zawsze przymiot bezstronności i w rezultacie sami pozbawiają się możliwości dalszego sprawowania urzędu sędziego – ocenia Marcin Puźniak, pełnomocnik Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa.
Jego zdaniem podważa to bezstronność sędziów delegowanych i przynosi ujmę ich urzędowi. Co gorsza, po powrocie z delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości każda ze stron postępowania będzie mogła podnieść zarzut braku bezstronności.

Sędzia w resorcie zarabia więcej niż minister >>

To nie urzędnik

Oburzeni są również sędziowie. Nie mają wątpliwości, że to nadużycie. Delegowany to nie zwykły urzędnik, ale wciąż sędzia. A ten musi być niezależny.
– Praktyka Ministerstwa Sprawiedliwości jest niedopuszczalna – ocenia sędzia Bartłomiej Przymusiński, prezes wielkopolskiego oddziału SSP „Iustitia”.
Przypomina o uchwale Sądu Najwyższego z 28 listopada 2012 r. (sygn. akt III CZP 75/12).
– SN już rozstrzygnął, że sędzia nie może być pełnomocnikiem prezesa sądu, gdyż nie jest jego pracownikiem. SN wskazał, iż „wykonywanie przez sędziego funkcji pełnomocnika Skarbu Państwa jest zajęciem przeszkadzającym pełnieniu obowiązków sędziowskich; może osłabiać zaufanie do jego bezstronności, obniżać auctoritas, a w niektórych sytuacjach nawet narazić na ujmę godności urzędu sędziego” – cytuje Przymusiński.
Pełnomocnictwa udzielone przez MS sędziom delegowanym powstały już po wydaniu tej uchwały.
– Rodzi się pytanie, czy to, że MS nie stosuje się do stanowiska SN, to skutek tego, że nie zna orzecznictwa, czy też uważa sędziów delegowanych – w odróżnieniu od reszty – za zwykłych pracowników – zastanawia się sędzia Przymusiński.
Inny, prosząc o anonimowość, mówi wprost:
– To kompromitacja. Wykonywanie pomocy prawnej przez sędziego jest sprzeczne z konstytucją, ustawą o ustroju sądów powszechnych i kodeksem zasad etyki. Sporządzanie skarg, opinii o zasadności ich wniesienia czy zastępowanie organu w postępowaniu sądowym jest niczym innym niż świadczeniem pomocy prawnej – argumentuje.
Sędzia Rafał Puchalski, prezes przemyskiego oddziału SSP „Iustitia”, tłumaczy, że występowanie sędziów delegowanych w zwykłych postępowaniach przed sądami powszechnymi lub administracyjnymi nie znajduje uzasadnienia w przepisach.
– Sędzia jest delegowany do pełnienia obowiązków sędziego lub czynności administracyjnych w MS. Tak wynika z art. 77 par. 1 pkt 2 ustawy o ustroju sądów powszechnych. Trudno uznać, że występowanie sędziego w charakterze pełnomocnika procesowego stanowi czynność administracyjną, albowiem jest on czynnym uczestnikiem procesu jako jego strona. Sądzę, że taka praktyka może być uznana za sprzeczną z zasadami etyki oraz art. 82 u.s.p. – dodaje sędzia Puchalski.

Pracownik organu

MS broni się, tłumacząc, że pełnomocnikiem przed sądami administracyjnymi może być pracownik jednostki albo jej organu nadrzędnego. Problem w tym, że sędzia nie ma umowy o pracę z ministrem.
– Sędziowie delegowani do ministerstwa mogą być pełnomocnikami w sprawach sądowych przed sądami administracyjnymi ze względu na sam fakt delegowania do takiej jednostki – przekonuje Patrycja Loose, rzecznik prasowy MS.
Tłumaczy, że w orzecznictwie sądów administracyjnych podkreślono, że uprawnienie do reprezentowania strony przez jej pracowników wynika ze szczególnej więzi między pracownikiem a pracodawcą, tj. stosunku pracy i związanej z nim podległości lub zależności służbowej. Przywołuje wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 6 października 2010 r. (sygn. akt II GSK 813/10).
– NSA uznał, że taka więź istnieje między ministrem sprawiedliwości a sędzią delegowanym do pracy w MS. Dlatego nie ma przeszkód, żeby był pełnomocnikiem tego organu w postępowaniu sądowoadministracyjnym – dodaje rzecznik. – NSA nie znalazł podstaw do przyjęcia, że skarga kasacyjna sporządzona przez sędziego delegowanego w imieniu ministra sprawiedliwości narusza przymus adwokacki.