Brak konkretnego wieku, do którego można żądać świadczeń od rodziców, nie powinien działać na korzyść kształcących się.
Jak orzekały sądy / Dziennik Gazeta Prawna
Alimenty od rodziców należą się, dopóki dziecko nie ma warunków, by utrzymać się samo. Jednak można odnieść wrażenie, że sądy rodzinne mają w Polsce problem z rozpoznaniem, kiedy młody człowiek, pozywając rodziców, faktycznie stara się zadbać o swoją przyszłość, a kiedy robi to wyłącznie po to, by oddalić moment usamodzielnienia.
– Postępowanie człowieka, który żyje kosztem drugiego, wyzyskując go, jest niemoralne i naganne. Prawo takiej postawy nie sankcjonuje. Postępowanie zdrowego dorosłego dziecka, które – choć wcale nie musi – żyje na koszt rodzica, jest niemoralne podwójnie, ponieważ w relacji dziecko – rodzic występują określone powinności wynikające z najbliższego pokrewieństwa oraz zwyczajów i religii. Tym bardziej zatem nadużywanie prawa i naruszanie zasad współżycia nie powinno być, co do zasady, wspierane przez prawo i sądy – wskazuje adwokat Jerzy Naumann.

Rodzic jak bankomat

82-letni mężczyzna z Warszawy od 27 lat płaci alimenty na rzecz swojej pozamałżeńskiej córki. Kiedy stan jego zdrowia się pogorszył, zwrócił się do sądu o zniesienie obowiązku alimentacyjnego (800 zł miesięcznie). Wskazał, że jest inwalidą niezdolnym do samodzielnej egzystencji i cierpi na wiele schorzeń. Jego emerytura wynosi 3,8 tys. zł, ale i to nie starcza na konieczne opłaty. Córka zdobyła zaś wykształcenie zawodowe, jest kucharzem, zna dwa języki obce i odbyła wiele kursów. Mogłaby więc – w jego ocenie – podjąć pracę i zarabiać na siebie. Rozpoczęła zamiast tego kolejny kierunek studiów. Warszawski sąd rejonowy uznał, że skoro dziecko się kształci, to ojciec musi płacić.
To niejedyna taka sytuacja, która każe się zastanowić, czy prawo dobrze spełnia swoją funkcję.
Do Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim wpłynął pozew 25-letniego aplikanta komorniczego przeciwko jego ojcu o podwyższenie alimentów. Rodzic wskazywał, że jego syn ma własny samochód marki Volkswagen Bora, ukończył studia prawnicze i obecnie odbywa aplikację w kancelarii komorniczej, uzyskując 2,5 tys. zł wynagrodzenia miesięcznie. Wedle relacji ojca sąd uznał jednak, że to za mało, by przeżyć, i zasądził kolejne 500 zł alimentów.
– Łatwiej jest znaleźć igłę w stogu siana niż sprawiedliwość w sądzie – mówi rozgoryczony.
– Nie znam akt tych spraw. Jednak z zasady nie godzę się z takim podejściem. Alimenty powinny zaspokajać rzeczywiste potrzeby – wskazuje sędzia Waldemar Żurek z Krajowej Rady Sądownictwa.
Nie ma jednak wątpliwości, że do nadużywania tych praw sądy nie powinny przykładać ręki.
– Jeżeli dzieci mają ukończone studia i chcą podjąć kolejne, to powinny to robić na własny rachunek. Nie mam tu wątpliwości co do braku zasadności takiego powództwa – tłumaczy z kolei adwokat Ewa Milewska-Celińska, specjalizująca się w prawie rodzinnym.
Jak mówią prawnicy, zobowiązani do alimentacji często nie potrafią w należyty sposób bronić swojej pozycji w procesie. Nie zdają sobie często sprawy, co znaczy kontradyktoryjność procesu, która oznacza dla nich konieczność wskazywania dowodów na poparcie swojego stanowiska.
– W takich sprawach najważniejsze jest rozsądne podejście do danego przypadku przez sędziego – uważa sędzia Żurek.

Prawo bez granic

Zgodnie z art. 133 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (k.r.o.) rodzice zobowiązani są płacić alimenty względem dziecka, które nie jest jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie, chyba że dochody z jego majątku wystarczają na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania.
– W interpretacji tego przepisu kluczowe wydaje się słowo „jeszcze”. Oznacza ono pewien postulat pod adresem dziecka. Postulat ten to oczekiwanie, że dziecko będzie dążyć do usamodzielnienia się i gdy tylko będzie zdolne do utrzymania się, zdecyduje się na to – zauważa mec. Jerzy Naumann.
Tłumaczy, że prawo nie może premiować takiej postawy, która zakłada życie na cudzy koszt. Inaczej dziecko mogłoby żądać alimentów także wtedy, gdy pójdzie na bezrobocie, bo osoba bez pracy nie jest w stanie utrzymać się samodzielnie. Tak więc mimo że w prawie brak jest dookreślonej granicy, od zaistnienia której ustaje prawo do alimentów (np. wiek, cenzus wykształcenia itp.), to jednak przepisów nie można interpretować – ani stosować – tak, by sprzyjały nadużywaniu praw podmiotowych.
W obu przytoczonych historiach rodzice powoływali się przed sądami na ważne orzeczenie Sądu Najwyższego z 1976 r. (sygn. akt III CRN 280/76). SN stwierdził w nim, że dziecku, które podjęło wyższe studia, przysługuje w stosunku do rodziców roszczenie alimentacyjne w zasadzie aż do ich ukończenia. „Tak jest jednak z reguły wtedy, gdy dziecko niemające jeszcze określonego zawodu od razu po ukończeniu szkoły średniej podejmuje studia wyższe. W wypadku jednak gdy ukończyło średnią szkołę zawodową, uzyskało konkretny zawód dający możliwość zatrudnienia i nie podjęło od razu wyższych studiów, a jego wiek przekracza znacznie normalny wiek młodzieży rozpoczynającej wyższe studia, nie może żądać od rodziców finansowania znacznie opóźnionych studiów, lecz powinno podjąć pracę zarobkową (...)”. Sądy jednak nie skorzystały z tej wykładni.
Zgodnie z k.r.o. rodzice mogą uchylić się od świadczeń alimentacyjnych względem pełnoletniego, jeżeli są one połączone z nadmiernym dla nich uszczerbkiem lub jeżeli dziecko nie dokłada starań w celu uzyskania możności samodzielnego utrzymania.
– Sąd bada, czy ta osoba może podjąć pracę. Ta nie musi być zgodna z kierunkiem ukończonym, tylko jakakolwiek dająca możliwość utrzymania – wskazuje mec. Milewska-Celińska.
Teoretycznie więc jeśli ktoś ukończył kompletnie nieprzydatny z punktu widzenia społecznego kierunek i nie dostanie pracy w zawodzie wyuczonym, to powinien zatrudnić się nawet poniżej swoich kwalifikacji.
– Nie można przerzucać ciężaru utrzymania dorosłej osoby na rodziców, jeśli miała ona możliwość zdobycia zawodu – podkreśla prawniczka.
Rodzice przed sądem mogą więc wykazać, że dalsze alimentowanie pełnoletniego wykształconego dziecka przekracza ich możliwości czy też że zaniedbuje naukę: powtarza rok, nie czyni należytych postępów, nie otrzymuje zaliczeń, nie zdaje w terminie egzaminów.
– Jeżeli rodzic jest np. obłożnie chory, to powinien wystąpić do sądu o przesłuchanie go w jego miejscu zamieszkania. Może jak sędzia przyjdzie do mieszkania strony i zobaczy, w jakich warunkach żyje, to wyda rozsądne orzeczenie – podpowiada sędzia Żurek.

Doprecyzować przepisy

Obowiązek alimentacyjny rodziców nie jest ograniczony przez żaden sztywny termin, a w szczególności przez termin dojścia dziecka do pełnoletności. Nie jest także zależny od stopnia osiągniętego wykształcenia. Decydującą okolicznością, od której zależy trwanie bądź ustanie tego obowiązku, jest to, czy dziecko może utrzymać się samodzielnie.
– Nigdy nie było ograniczenia do konkretnego wieku. W każdym przypadku sąd powinien ocenić całość sytuacji i nie przyznawać alimentów np. osobie, która ukończyła już jedne studia, ale odmawia usamodzielnienia się – uważa mec. Milewska-Celińska.
Sędzia Żurek przyznaje, że jeżeli skala zjawiska będzie rosnąć, to warto rozważyć zmianę przepisów. Nie wiadomo jednak, ile podobnych orzeczeń wydają sądy w Polsce – resort sprawiedliwości nie zbiera takich danych.