Sprzedając działkę czy mieszkanie, dotychczasowy właściciel na ogół obawia się, czy otrzyma należną cenę. Od razu po podpisaniu umowy o przeniesieniu swojego prawa na nabywcę przestaje być bowiem właścicielem i w zasadzie od dobrej woli nabywcy zależy, czy mu zapłaci.
Aby ustrzec przed oszustwami i wyłudzeniami posłowie PO przygotowali projekt nowelizacji ustawy – Prawo o notariacie (Dz.U. z 2008 r. nr 189, poz. 1158 ze zm.) oraz ustawy o bankowym funduszu gwarancyjnym (Dz.U. z 2009 r. nr 84, poz. 711 ze zm.). Zaproponowali wprowadzenie obowiązku założenia i prowadzenia rachunku powierniczego przez notariusza na żądanie jednej ze stron transakcji, wówczas gdy czynność obejmuje przeniesienie prawa połączone z zapłatą ceny. Na rachunku rejenta będzie składana kwota do zapłaty. W ciągu trzech dni od podpisania aktu notariusz będzie miał obowiązek wydać depozyt. Gdy strona nie odbierze pieniędzy w ciągu tygodnia od daty wskazanej jako data wydania, wówczas pieniądze lub papiery wartościowe zostaną przekazane do depozytu sądowego.
Obecnie obowiązujące przepisy przewidują, że notariusz ma prawo, ale nie obowiązek przyjąć na przechowanie w związku z dokonywaną w jego kancelarii czynnością papiery wartościowe albo pieniądze w złotych lub w walucie obcej, a następnie wydać je osobie wskazanej przy złożeniu oświadczeń woli albo jego następcy prawnemu. Korporacja tłumaczy, że depozyt notarialny nie jest powszechnie wykorzystywany, ponieważ za dużo kosztuje. Przepisy rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie maksymalnych stawek taksy notarialnej (Dz.U. nr 148, poz. 1564 ze zm.) stanowią, że za sporządzenie aktu notarialnego dokumentującego przyjęcie na przechowanie gotówki pobierana jest taksa notarialna liczona od wartości depozytu. Klient musi więc zapłacić wynagrodzenie za sporządzenie aktu notarialnego i dodatkowo za akt notarialny dokumentujący przyjęcie depozytu.
Strony oraz ich pełnomocnicy wymyślili wiele sposobów na to, aby uniknąć przekazywania w kancelarii walizki banknotów, a jednocześnie zabezpieczyć roszczenia dotychczasowego właściciela. Najbardziej widowiskowa jest procedura, w której notariusz sporządza i odczytuje akt, a potem strony ze swoimi pełnomocnikami, a często również w towarzystwie pośrednika obrotu nieruchomościami, jadą do banku, w którym w ich obecności nabywca przelewa na konto zbywcy należną kwotę. Potem wracają do kancelarii i podpisują akt.
– Możliwe są też inne sposoby: dotychczasowy właściciel zabezpiecza swoje roszczenie przyjęciem weksli opiewających na należną sumę, zawiera umowę poręczenia, w której poręczyciel zobowiązuje się w określonym terminie zapłacić, gdy nie zrobi tego nabywca, czy ustanawia hipotekę na sprzedawanej nieruchomości, która zostanie wykreślona dopiero po wpłacie całej kwoty – tłumaczy adwokat Maciej Śledź, partner w Kancelarii Nowosielski, Gotkowicz i Partnerzy.
Proponowane zmiany pozwoliłyby więc uniknąć stosowania tych skomplikowanych procedur. Aby jednak spełniły pokładane w nich nadzieje, należałoby je uszczegółowić.
– Przede wszystkim należy wskazać, kto poniesie koszty porta pobieranego przez banki: często koszty operacji wynoszą 0,5 proc., a nawet cały procent. Są to wysokie kwoty i strony nie chcą pokrywać tego wydatku, więc dlaczego ma płacić notariusz – zastanawia się notariusz Leszek Zabielski.
– We Francji, gdzie takie procedury są stosowane, koszty ponosi kupujący, wynika to z przepisów. Projekt nie reguluje też sprawy odsetek od tej zdeponowanej kwoty i nie określa, co będzie, gdy bank posiadający depozyt upadnie. Strona może mieć też zastrzeżenia, że notariusz zdeponował pieniądze w banku, który oferuje niższe odsetki niż pozostałe – zauważa Leszek Zabielski.
Przypomina przy tym, że trzy lata temu Senat przedstawił podobny projekt i wysuwano wówczas pod jego adresem takie same zastrzeżenia.