Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargę podatnika, który na rozprawę przed tym sądem ma czekać dwa lata. Sąd musi rozpoznawać sprawy według kolejności ich wpływu - argumentował NSA.

Skargę na naruszenie prawa do rozpoznania sprawy w postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki złożył jeden z podatników. Wcześniej, w sierpniu 2011 r., wygrał przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie, ale ponieważ izba skarbowa wniosła skargę kasacyjną, wyrok WSA się nie uprawomocnił i sprawa czeka na rozstrzygnięcie przed NSA.

Pół roku po wygranej przed WSA podatnik zapytał Wydział Informacji Sądowej NSA o przybliżony termin rozpoznania jego sprawy. Dostał odpowiedź, że będzie to prawdopodobnie trzeci kwartał 2013 r., czyli blisko dwa lata od chwili wpłynięcia sprawy do NSA. Długi czas oczekiwania uzasadniano wyłącznie dużą liczbą spraw wpływających do tego sądu.

Podatnik uznał, że tak długi okres oczekiwania jest niedopuszczalny, zwłaszcza w świetle konstytucji. Złożył więc skargę na przewlekłość sądowego postępowania. "Wyznaczenie przybliżonego terminu sprawy po upływie blisko 24 miesięcy od daty wpływu sprawy do sądu w sposób oczywisty wskazuje na przewlekłość postępowania w sprawie" - napisał w skardze. Podkreślał też finansowe skutki tak długiego oczekiwania.

W sprawie chodziło o podatek od sprzedaży nieruchomości. Podatnik, aby ustrzec się skutków ewentualnej niedopłaty, zapłacił podatek w takiej wysokości, jak wynikało z interpretacji izby skarbowej. Zgodnie jednak z wyrokiem WSA wysokość podatku powinna być ponad dwukrotnie niższa.

Podatnik podkreślał, że przy 24-miesięcznym oczekiwaniu na rozprawę przed NSA istnieje duże prawdopodobieństwo, że jego podatek za 2010 r. może zostać właściwie rozliczony najwcześniej w 2013 lub 2014 roku. Zwracał uwagę nie tylko na swoje straty finansowe. Podkreślał, że zwłoka sądu naraża na straty również Skarb Państwa, który - gdyby okazało się ostatecznie, że podatnik miał rację - będzie musiał wypłacić mu odsetki, a niewykluczone, że i odszkodowanie. W skardze podatnik napisał, że czekając na rozstrzygnięcie sprawy przed NSA, musiał zaciągnąć kredyt 20 tys. zł na zaspokojenie swoich bieżących potrzeb konsumpcyjnych.

NSA nie uwzględnił skargi podatnika. W postanowieniu z 8 maja (sygn. II FPP 3/12) sąd podkreślił, że podatnik, skarżąc się na przewlekłość sądu, bierze pod uwagę prognozowaną datę rozprawy przed NSA. "Tym samym jego skarga dotyczy zdarzenia przyszłego, które nie miało jeszcze miejsca" - stwierdził NSA. Sąd podkreślił, że dotychczas skarżący oczekuje na rozpoznanie sprawy przez NSA kilka miesięcy i ten właśnie czas "może być poddany ocenie przy rozpoznawaniu skargi na przewlekłość postępowania".

NSA wyjaśnił, że ocena, czy sąd dopuścił się nieuzasadnionej zwłoki nie może być oderwana od "obowiązku sądu rozpoznawania wszystkich spraw wniesionych do sądu bez nieuzasadnionej zwłoki, przy zachowaniu zasady rozpoznawania spraw według kolejności ich wpływu". Sąd przypomniał, że musi też uwzględniać przepisy nakazujące mu rozpoznawanie niektórych rodzajów spraw w ustawowo określonych terminach". Szybkość orzekania nie może być przeszkodą we właściwym funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości - podkreślił NSA.

NSA wyjaśnił, że zasada rozpoznawania spraw według kolejności ich wpływu oznacza, że sprawa wniesiona później nie może być rozpoznana przed sprawami, które zostały wniesione do sądu wcześniej. Sąd może szybciej rozpoznać sprawę, jeżeli strona przedstawi powody uzasadniające rozpoznanie sprawy poza kolejnością, ale w rozpatrywanej sprawie skarżący nie złożył takiego wniosku - wytknął NSA.

"Ponadto, skarżący nie dostrzega okoliczności, że w chwili obecnej średni okres oczekiwania na rozpoznanie sprawy w II Wydziale Izby Finansowej Naczelnego Sądu Administracyjnego wynosi około 18 miesięcy" - stwierdził NSA i uznał, że wniosek o stwierdzenie przewlekłości postępowania jest bezzasadny.

Z "Informacji o działalności sądów administracyjnych w 2011 r." wynika, że w ubiegłym roku NSA załatwił ok. 70 proc. ogółu spraw w terminie do 12 miesięcy, w tym skarg kasacyjnych - ok. 56 proc., o ok. 7 proc. więcej niż w 2010 r.