Choć od dziesięciu miesięcy istnieje taka możliwość, jak dotąd w ani jednym polskim sądzie nie powołano struktur odpowiedzialnych za doręczenia. Wszystko przez niedopracowane przepisy i biurokrację, która zniechęca prezesów.
Doręczenie przesyłek sądowych / DGP
Tylko sześć sądów zwróciło się do Ministerstwa Sprawiedliwości o utworzenie służby doręczeniowej. Cztery z nich wycofały jednak swoje wnioski, a tylko dwa nie zrezygnowały z planów i czekają na decyzję szefa resortu sprawiedliwości.
Dlaczego sądy nie są zainteresowane powołaniem u siebie takiej służby, skoro ministerstwo zapewnia, że przyniesie to duże oszczędności? Prezesi sądów mówią wprost – zbyt dużo jest wymogów formalnych związanych z jej utworzeniem. I nie ukrywają, że dużo prostszym sposobem jest zlecanie dostarczania przesyłek zwykłym pracownikom sądowym, którzy zajmują się tym po godzinach pracy na podstawie umów cywilnoprawnych.

Planowane oszczędności

Zgodnie z art. 131 par. 3 kodeksu postępowania cywilnego sąd może dokonywać doręczeń m.in. przez służbę doręczeniową. Aby jednak było to możliwe, szef resortu musi wydać odpowiedni akt prawny. I tak też się stało.
Rozporządzenie ministra sprawiedliwości w sprawie warunków organizacji oraz struktury sądowej służby doręczeniowej (Dz.U. z 2011 r. nr 99, poz. 577) obowiązuje od 31 maja 2011 r., a więc niemal od dziesięciu miesięcy.
Mimo to, jak informuje Wioletta Olszewska z biura prasowego MS, do tej pory nie utworzono jeszcze żadnej sądowej służby doręczeniowej.

Służba doręczeniowa mogłaby nawet pogłębić problemy polskich sądów

– Dotychczas wpłynęło z sądów sześć wniosków o utworzenie tego typu służb. Z tego trzy sądy zrezygnowały, jeden nie uzupełnił danych niezbędnych do utworzenia, a dwa przypadki zostały rozpatrzone pozytywnie.
Projekty zarządzeń co do tych dwóch służb doręczeniowych przedstawiono ministrowi celem podjęcia ostatecznej decyzji – mówi Wioletta Olszewska.
Wnioski o utworzenie służby doręczeniowej złożyły sądy rejonowe w Żywcu, Wałbrzychu, Sulęcinie, Koszalinie, Grodzisku Mazowieckim i Puławach. Z utworzenia sądowej służby doręczeniowej wycofały się sądy w Koszalinie, Grodzisku Mazowieckim i Puławach.
Brak zainteresowania ze strony sądów tą formą doręczenia przesyłek może dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę przesłanki, jakimi kierował się minister sprawiedliwości, podejmując decyzję o wydaniu wspomnianego rozporządzenia.
W uzasadnieniu projektu wskazywano, że Poczta Polska, za której pośrednictwem lwia część przesyłek sądowych jest dostarczana do adresatów, nie zawsze wywiązuje się ze świadczonych usług w sposób zadowalający, a ponadto ich koszty są wysokie.
Na dowód przytoczono liczby, z których wynikało, że w 2009 r. sądy powszechne wysłały Pocztą Polską ponad 40 mln przesyłek, za co musiały zapłacić 252 mln 676 tys. 390 zł.
Wydawało się więc, że służba doręczeniowa będzie stanowiła kuszącą alternatywę, która nie tylko pozwoli zaoszczędzić sporo pieniędzy w budżetach sądowych, lecz także szybciej i skuteczniej dostarczać przesyłki sądowe bezpośrednio do rąk adresatów.



Zaangażowanie gmin

Z początku plany resortu sprawiedliwości wywołały żywe zainteresowanie wśród sędziów, którzy nie są do końca zadowoleni z usług Poczty Polskiej.
– Czasami zdarza się, że zwrotka potwierdzająca odebranie pisma przez stronę nie wraca bardzo długo. W takiej sytuacji sąd nie może przeprowadzić rozprawy i wyznacza nowy termin. Musi bowiem poczekać, aż zwrotka zostanie dołączona do akt sądowych – tłumaczy Rafał Lisak, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie.
A to wydłuża czas postępowań. Jednak zdaniem prezesów sądów służba doręczeniowa nie tylko nie rozwiązałaby tych problemów, ale nawet mogłaby je jeszcze pogłębić. Do takich wniosków doszły władze Sądu Rejonowego w Grodzisku Mazowieckim.
– Prezes naszego sądu złożyła wniosek do resortu sprawiedliwości o utworzenie służby, kierując się przede wszystkim oszczędnościami oraz zwiększeniem skuteczności i szybkości doręczanych przez taką służbę przesyłek sądowych.
Wycofaliśmy jednakże wniosek, gdyż przepisy zarówno kodeksu postępowania cywilnego, jak i kodeksu postępowania karnego bardzo komplikują jej działalność – przyznaje Paweł Boligłowa, kierownik finansowy SR w Grodzisku Mazowieckim.
Zgodnie z prawem, jeżeli pracownik służby doręczeniowej nie może dostarczyć przesyłki sądowej, to powinien ją awizować i pozostawić w urzędzie gminy.
– I tu pojawia się problem, ponieważ urząd gminy pracuje zazwyczaj w godzinach od 8 do 16, jedynie w poniedziałki jest otwarty do godz. 18. Tymczasem większość ludzi w tych godzinach pracuje. Adresaci przesyłek mieliby więc poważny problem, aby je odebrać po tym, gdy pracownik pozostawi je w urzędzie gminy – wyjaśnia Piotr Boligłowa.
Ponadto okazało się, że w SR w Grodzisku Mazowieckim tak naprawdę należałoby utworzyć dwa osobne etaty dla osób, które zajmowałyby się doręczaniem przesyłek oraz prowadzeniem sprawozdawczości dotyczącej korespondencji dostarczanej za pośrednictwem służby doręczeniowej.
A wówczas mogłoby się okazać, że oszczędności związane z powołaniem służby nie byłyby aż tak duże, jak sądzono na początku.
– Powstaje również pytanie, czy nie należałoby płacić urzędowi gminy za przyjmowanie i wydawanie awizowanych przez służbę doręczeniową przesyłek sądowych. Prawdopodobnie tak by było.
Należy pamiętać, że urząd gminy ma swoje zadania, a przyjmowanie i wydawanie korespondencji sądowej z całą pewnością do nich nie należy.
Tak więc generowałoby to dodatkowe koszty – mówi Paweł Boligłowa.



Za dużo formalności

Z pomysłu powołania u siebie służby doręczeniowej wycofał się także Sąd Rejonowy w Koszalinie, który na początku był żywo zainteresowany tym pomysłem.
– Entuzjazm szybko osłabł, gdy okazało się, jak wiele formalności należy dokonać, starając się w Ministerstwie Sprawiedliwości o utworzenie służby – mówi Sławomir Przykucki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Koszalinie.
O tym, jakie dokumenty trzeba przedłożyć, mówi art. 131 par. 3 k.p.c.
– Od prezesów sądów, w których tworzone są służby doręczeniowe, oprócz wniosku o utworzenie wymagane jest przedstawienie projektu regulaminu danej służby doręczeniowej, a także składanie kwartalnych sprawozdań z działalności sądowej służby doręczeniowej, obrazujące przede wszystkim wyniki ekonomiczne – tłumaczy Wioletta Olszewska.
– Władze sądu uznały więc, że nie opłaca się poświęcać tak wiele czasu, aby powołać służbę doręczeniową, zwłaszcza że po przeprowadzeniu kalkulacji okazało się, że planowane oszczędności wcale nie będą z tego aż tak duże – wskazuje Sławomir Przykucki.

Prostsze rozwiązanie

Opisane powyżej względy nie są jednak jedynymi przyczynami braku zainteresowania sądową służbą doręczeniową. Sądy bowiem znalazły inną metodę na ominięcie usług Poczty Polskiej.
– Dużo prostszym sposobem byłoby zawieranie umów cywilnoprawnych (np. umów o dzieło), na podstawie których pracownicy po godzinach pracy doręczaliby odpłatnie przesyłki sądowe. Takie rozwiązania funkcjonują w wielu jednostkach samorządowych i tam się sprawdzają, ograniczając koszty doręczeń i poprawiając ich skuteczność – mówi Pawła Boligłowa.
Co więcej, z takiej możliwości korzystają już niektóre sądy powszechne.
– SR w Kołobrzegu już w chwili obecnej na podstawie umów cywilnoprawnych zleca swoim pracownikom doręczanie pism procesowych. Tą drogą dostarczana jest ponad 1/4 przesyłek sądowych – informuje Sławomir Przykucki.

Łyżka miodu

Mimo tych niedogodności na powołanie służby doręczeniowej konsekwentnie czeka Sąd Rejonowy w Żywcu.
– Nasz sąd zdecydował się utworzyć służbę doręczeniową przede wszystkim ze względu na oszczędności, jakie to za sobą niesie. Są one dość spore i wynoszą rocznie do 158 tys. zł – mówi Marcin Loranc, prezes SR w Żywcu.
I dodaje, że ta kwota stanowi różnicę pomiędzy stawką pocztową, która wynosi w tej chwili 4,27 zł, a średnią stawką, jaką sąd płaci pracownikom za doręczanie przesyłek i która wynosi 1,47 zł. Żywiecki sąd mógł dokonać takich wyliczeń, gdyż obecnie część przesyłek jest już dostarczana przez pracowników sądowych na podstawie umów zlecenia.
Marcin Loranc zaznacza jednak, że kwota planowanych oszczędności może nieco zmaleć, gdyż została wyliczona w oparciu o stawki, które pracownicy uważają za zbyt niskie.
– Może się więc okazać, że będziemy zmuszeni je nieco podnieść, co automatycznie spowoduje, że oszczędności będą trochę mniejsze niż przewidywane. Z drugiej jednak strony nie możemy przewidzieć, jakie stawki będzie miała Poczta Polska w najbliższym czasie, bo one także mogą zostać podniesione – zaznacza prezes Loranc.
Ale kwestie ekonomiczne nie były jedynym powodem podjęcia decyzji o powołaniu służby doręczeniowej w żywieckim sądzie.
– Jeżeli chodzi o skuteczność i szybkość doręczeń dokonywanych przez pracowników, a nie listonoszy, to należy podkreślić, że w niektórych przypadkach jest szybciej. Jeżeli pracownikowi sądu przekazywana jest przesyłka sądowa, to on jeszcze w tym samym dniu, po zakończeniu pracy udaje się pod wskazany adres i ją doręcza – podkreśla Marcin Loranc.
I dodaje, że gdyby taka przesyłka została nadana drogą pocztową, trwałoby to z całą pewnością kilka dni dłużej.
Dlatego też władze sądowe nie przekreślają definitywnie tego sposobu doręczenia przesyłek sądowych.
– Służba doręczeniowa to bardzo dobry pomysł, jednak wymaga pewnych korekt i dostosowania do warunków, w jakich funkcjonują sądy – mówi Paweł Boligłowa.