Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego podtrzymała karę dla rejenta, który dokonał sprostowania na podstawie danych z wypisu, a nie oryginalnego aktu notarialnego.
Chodziło o poprawienie jednej błędnie napisanej litery w nazwisku osoby wymienionej w dokumencie sprzed lat. Obwiniony na prośbę klienta dokonał sprostowania, nie kontaktując się z autorem aktu (innym notariuszem), nie postarał się też o dostęp do oryginału – choć ten znajdował się już w archiwum sądowym. Ponadto nie sporządził protokołu z tej czynności.
Izbowy sąd dyscyplinarny stwierdził, że w doktrynie przyjęto, iż tylko osoba posiadająca oryginalny akt może dokonać jego sprostowania. Bo na oryginale trzeba uczynić wzmiankę o sprostowaniu treści, po drugie zaś – omyłka pisarska może istnieć w wypisie, a niekoniecznie w samym akcie. Odwołując się od wyroku, obwiniony podnosił, że nie ma jasno opisanej procedury, jak należy dokonywać sprostowania. Wyższy Sąd Dyscyplinarny podtrzymał jednak w mocy karę, argumentując, że notariusz musi postępować z zachowaniem należytej staranności. A w tej sprawie w wyniku jego działań nie dokonano zmian w samym akcie notarialnym, więc nie osiągnięto celu czynności.
W kasacji obrona wniosła o uniewinnienie lub uchylenie wyroku i przekazanie do ponownego rozpoznania. Ponownie też sięgnęła po argument rzekomego braku przepisów dotyczących sposobu prostowania „cudzych” aktów. Z kolei obecny na rozprawie rzecznik dyscyplinarny wskazywał, że nie ma co prawda instrukcji krok po kroku, jak postępować w takich sytuacjach, ale są normy stanowiące, że trzeba zrobić to na podstawie oryginału.
Skład orzekający oddalił kasację (postanowienie z 8 października 2020 r., sygn. akt II DSI 19/20). W uzasadnieniu wskazał, że problemem nie jest sam fakt sprostowania, ale jego forma i zaniedbania, jakich dopuścił się obwiniony.