- Skoro nie ma możliwości uzyskania polskiego aktu urodzenia dla dzieci rodziców tej samej płci, to ich prawo do dokumentu tożsamości musi być zagwarantowane w inny sposób - mówi w wywiadzie dla DGP Anna Mazurczak, adwokatka, z kancelarii Knut Mazurczak Adwokaci.
Reprezentowała pani dwie kobiety, które starały się o wydanie dowodu osobistego dla swojej córki Azary, urodzonej za granicą. W końcu udało się go uzyskać. Na czym polegał problem?
Obie moje klientki są Polkami, ale dziecko urodziło się na Majorce. W hiszpańskim akcie urodzenia jako rodziców wskazano dwie mamy, natomiast w wielojęzycznym akcie urodzenia jedna z nich była wskazana jako matka, druga jako ojciec. Z tym aktem urodzenia panie udały się do Urzędu Stanu Cywilnego we Wrocławiu, który odmówił transkrypcji. To było wiosną zeszłego roku, kiedy Naczelny Sąd Administracyjny jeszcze dopuszczał taką możliwość. Ale mimo tego nie udało się uzyskać transkrypcji. Później zapadła głośna uchwała siedmiu sędziów, w której NSA ostatecznie doszedł do wniosku, że nie ma możliwości dokonywania transkrypcji zagranicznych aktów urodzenia, w których jako rodziców wpisano dwie osoby tej samej płci. Na podstawie tej uchwały (sygn. akt II OPS 1/19) próbowałyśmy uzyskać dowód we Wrocławiu bez transkrypcji, bez polskiego aktu urodzenia, ale znów się to nie udało. Postępowań było kilka – dotyczyły nie tylko transkrypcji aktu urodzenia, lecz także wydania dowodu osobistego czy numeru PESEL. Żadne z nich nie zakończyło się pozytywnie, choć to o wydanie dowodu zostało umorzone dlatego, że wniosek złożyła „matka niebiologiczna”. To zupełny absurd, moim zdaniem tylko pretekst do odmowy.
Wspomniana „siódemkowa” uchwała NSA przewiduje, że nie można dokonać transkrypcji aktu urodzenia, w którym wpisano dwóch rodziców tej samej płci, ale nie powinno to być przeszkodą dla wydania dokumentu tożsamości. Czy ta uchwała coś zmieniła w sytuacji dzieci rodziców tej samej płci?
We Wrocławiu nie, ale zgłosiliśmy się do Urzędu Miejskiego w Gdańsku, który zapowiedział, że tę uchwałę wykona. Znam w Polsce trzy takie urzędy miejskie, które na podstawie zagranicznego aktu urodzenia wydały dokumenty dzieciom mającym wpisane osoby tej samej płci jako rodziców albo wskazanego tylko jednego rodzica. Niektóre dzieci urodzone za granicą przez matki zastępcze mają wskazanego tylko ojca w dokumencie ‒ żadnych danych matki. I mają podobny problem jak te z dwojgiem rodziców tej samej płci. W tych trzech urzędach dane z zagranicznych aktów urodzenia są wprowadzane do rejestru i na ich podstawie nadawany jest PESEL, bez potrzeby transkrypcji czy wydawania polskiego aktu urodzenia. Tak wygląda zastosowanie tej uchwały w praktyce, choć niestety, nie wszystkie urzędy to robią. W sprawie pięcioletniego Victora, którego dotyczyła wspomniana uchwała, Warszawa odmówiła wydania dowodu. Uznano bowiem, że jeśli we wniosku o wydanie dowodu osobistego wskazane są dwie matki, to nie można wydać ani numeru PESEL, ani dokumentu tożsamości.
To na jakiej podstawie te trzy urzędy je wydają?
Jeśli chodzi o sprawę Azary, to we wniosku wpisano jedną mamę, a w rubryce „ojciec” pozostawiono „brak danych”. Natomiast, co jest ważne, sam fakt wpisania we wniosku dwóch rodziców tej samej płci nie może być powodem odmowy wydania dokumentu. Nie każdy rodzic przecież wie, że urząd „przepuści” wniosek, w którym wskazany będzie jeden rodzic, a nie przepuści takiego, gdzie będzie dwóch tej samej płci. Dodatkowo w przypadku dwóch ojców nie zawsze da się wskazać, który z nich jest rodzicem biologicznym. W przypadku kobiet, według polskich urzędników, matką jest ta, która dziecko urodziła. Ale trudno niekiedy rozstrzygnąć, np. przy surogacji, kto jest ojcem biologicznym. Czasem sami ojcowie tego nie wiedzą. Moim zdaniem nie ma żadnych przeszkód prawnych ani technicznych, by wpisać oboje rodziców i jednego ojca oznaczyć jako matkę albo jedną matkę jako ojca (tak jak w wielojęzycznym akcie urodzenia Azary), ale polscy urzędnicy mają inne zdanie na ten temat. Przynajmniej niektórzy, bo praktyka jest niejednolita w tym względzie.
Z paszportami jest podobnie?
Tak, również w konsulatach praktyka w tej kwestii jest niejednolita. Są takie, które wydają paszporty tymczasowe na podstawie zagranicznych aktów urodzenia – a nie ma do tego przeszkód, tym bardziej że w paszporcie nie wskazuje się imion rodziców. Ale są też konsulowie wydający decyzje odmowne, które dopiero potem można kwestionować w sądzie.
Opisywałem tę uchwałę, o której pani mówiła, i pamiętam, że NSA stwierdził w niej też wyraźnie: jako ojciec musi być wpisany mężczyzna. Więc kiedy są dwie matki, to pojawia się problem.
Tylko że uchwała dotyczyła aktów stanu cywilnego. A tu mówimy o rejestrze PESEL, podobnym do rejestru przedsiębiorców czy pojazdów. To, że jako ojciec zostanie tam wpisana kobieta, nie ma żadnych skutków prawnych poza tym, że w dowodzie będą jako imiona rodziców figurować dwa imiona żeńskie. Ale nie oznacza to automatycznie, że matka wpisana jako ojciec będzie w Polsce wykonywała władzę rodzicielską nad dzieckiem ‒ przecież w dowodach często są imiona rodziców, którzy tej władzy rodzicielskiej nie mają. To tylko ułatwia życie, bo jako że obie moje klientki funkcjonują jako matki w Hiszpanii, będą mogły w każdej sytuacji posługiwać się dowodem osobistym, w którym są ich imiona, a nie jak obecnie – dowodem i aktem urodzenia. Bo dopiero te dwa dokumenty łącznie pozwalają odtworzyć, kim jest druga mama (czyli nie ta, która ją urodziła) dla Azary.
Skąd pani zdaniem ten opór części polskich urzędów przed wydawaniem dokumentów i numeru PESEL na podstawie zagranicznych aktów urodzenia?
My oczekujemy od urzędników, że bez zmiany przepisów, tylko na podstawie interpretacji NSA, zmienią swoją praktykę, ale rozumiem też wątpliwości niektórych z nich. Dlatego potrzebna byłaby zmiana przepisów w tym zakresie, choć na razie się na nią nie zanosi. Na razie NSA uchylił furtkę do wydawania dokumentów na podstawie zagranicznych aktów urodzenia. Tę koncepcję zresztą prezentował przed NSA zarówno prokurator krajowy, jak i Fundacja na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Podtrzymał tę koncepcję także rzecznik praw dziecka. Wszyscy ci uczestnicy postępowania przed NSA nie widzieli możliwości transkrypcji zagranicznego aktu urodzenia, ale byli zgodni, że dokumenty powinny być dzieciom wydawane na podstawie zagranicznych aktów urodzenia. Wydaje mi się, że teraz spór powinien dotyczyć tego, jak uzupełniać rejestr PESEL, czy wpisywać dane jednego rodzica, czy dwóch, ale już nie o to, czy w ogóle dokumenty takim dzieciom wydawać. Bo takie dzieci są de facto bezpaństwowcami ‒ nie mają żadnego dokumentu potwierdzającego obywatelstwo polskie, tożsamość, więź z rodzicami. Żyją w próżni prawnej – nikt nie kwestionuje, że są obywatelami polskimi, ale nie mają jak tego poświadczyć.
Jak można by ujednolicić praktykę w tym względzie? Zwykle służyły temu właśnie orzeczenia NSA, ale ten już się w sprawie wypowiedział i nie pomogło.
W Warszawie czy we Wrocławiu nie pomogło, ale w trzech innych urzędach pomogło. Oczekujemy teraz od urzędników i konsulów, by nadawali numery PESEL ‒ nie powinni żądać polskich aktów urodzenia, tylko po uzupełnieniu rejestru PESEL wydawać polskie paszporty czy dowody. Skoro nie ma możliwości uzyskania polskiego aktu urodzenia dla dzieci rodziców tej samej płci, to ich prawo do dokumentu tożsamości musi być zagwarantowane w inny sposób. Szukamy więc takich urzędników, którzy są gotowi tę uchwałę NSA stosować, a przede wszystkim priorytetowo traktować prawa dziecka.
Pozostaje jeszcze kwestia praw rodzicielskich i opieki nad dzieckiem, która, jak rozumiem, jest niezależna od tego, co wpisano w dowodzie?
Te osoby i tak żyją za granicą i tam normalnie władzę rodzicielską wykonują. Rozumiem, że to może być kwestionowane w Polsce, ale nie zależy od tego, czy dziecko ma dowód osobisty lub paszport. Oczywiście uważam, że dla dobra dziecka władzę tę powinien wykonywać każdy z dwóch ojców albo każda z dwóch matek, ale wiem, że niektórzy urzędnicy czy niektóre sądy mogą to kwestionować. I niech nawet kwestionują to, czy rodzic społeczny („niebiologiczny”) ma władzę rodzicielską w Polsce, ale nie kosztem prawa dziecka do dokumentu tożsamości.
A czy rozwiązaniem nie byłoby podawanie we wniosku tylko jednego rodzica?
Ale urzędnik polski nie może badać, czy osoba wpisana w zagranicznym akcie urodzenia jest rodzicem, czy nie jest. Nie ma zresztą do tego narzędzi. Jeśli już, powinien to oceniać sąd. Oczywiście, lepiej, żeby wpisali jednego rodzica i wydali dokument, niż żeby odmówili wydania ze względu na brak możliwości wpisania dwóch rodziców tej samej płci. Bo odmowa wydania dokumentu skazuje dziecko na wieloletnie postępowania sądowe, na co często rodzice nie mogą sobie pozwolić. A dokumenty tożsamości są im bardzo potrzebne ‒ chociażby, żeby umożliwić leczenie chorego dziecka za granicą.
Czy wydanie takiego dokumentu albo nadanie PESEL można później podważać przed sądem?
Nie, jest to czynność materialno-techniczna, a nie decyzja administracyjna. Tylko odmowa jest decyzją, którą można zaskarżyć. Ale nie można kwestionować wydania dowodu lub paszportu. Można go w pewnych przypadkach unieważnić. Tylko że to znów naruszałoby interes dziecka, które właśnie wyszło z tej „próżni prawnej”. Na pewno też nie ma podstaw, by usunąć rekord z rejestru PESEL.