Stanisław Piotrowicz i Krystyna Pawłowicz, którzy brali udział w pracach nad nowelizacją kodeksu karnego, nie wyłączyli się ze składu TK badającego tryb uchwalania ustawy
Oceniając pracę Sejmu nad dużą reformą prawa karnego, Trybunał Konstytucyjny nie zostawił na parlamentarzystach suchej nitki. Arbitralna decyzja marszałka izby o niestosowaniu przepisów regulaminu Sejmu o procedowaniu projektów ustaw kodeksowych – co pozwoliło znacznie przyspieszyć rozpatrywanie rządowej propozycji ‒ okazała się być bezpodstawna. W konsekwencji cały akt TK uznał za niekonstytucyjny, właśnie ze względu na niedopuszczalny sposób uchwalania.
Co ciekawe, ze składu orzekającego nie zostali wyłączeni ani Krystyna Pawłowicz, ani Stanisław Piotrowicz, który w poprzedniej kadencji Sejmu byli posłami. Co więcej, nie tylko głosowali za przyjęciem nowelizacji, lecz także brali czynny udział w pracach nad nią – byli członkami komisji ustawodawczej, do której został skierowany projekt (choć, jak stwierdził TK, właściwa była komisja nadzwyczajna ds. zmian w kodyfikacjach).
DGP
Chcieliśmy porozmawiać z Krystyną Pawłowicz i Stanisławem Piotrowiczem o całej sprawie, ale obydwoje odmówili odpowiedzi na nasze pytania.

Wątpliwości co do bezstronności

Tymczasem z art. 39 ust. 2 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2393) wynika, że jeśli sędzia uczestniczył w wydaniu aktu normatywnego, orzeczenia, decyzji administracyjnej lub innego rozstrzygnięcia i może wywołać to wątpliwości co do jego bezstronności, podlega wyłączeniu. Z kolei ust. 3 stanowi, że w takiej sytuacji podmiot składający wniosek o wyłączenie musi uprawdopodobnić istnienie okoliczności mogących wywołać wątpliwości co do jego bezstronności.
Zdaniem prof. Marka Smolaka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu już sam fakt brania czynnego udziału w pracach legislacyjnych nad ocenianym aktem powoduje, że domniemanie bezstronności jest naruszone. – W takiej sytuacji sędzia sam powinien złożyć wniosek o wyłączenie go ze składu orzekającego. Dlatego trudno mi zrozumieć taką postawę – mówi konstytucjonalista.
Zwłaszcza że taka powinność jest potwierdzona w przyjętym w 2017 r. Kodeksie Etycznym Sędziego TK. Zgodnie z par 9 ust. 2 sędzia TK powinien wyłączyć się, na zasadach określonych w ustawie, od udziału w sprawie, w której istnieją uzasadnione wątpliwości co do jego bezstronności.
‒ Nie ma wątpliwości, że osoby, które brały czynny udział w powstawaniu danego aktu prawnego, nie powinny znajdować się w składzie orzekającym sądu, który decyduje w sprawie konstytucyjności tego aktu. Powinny zostać wyłączone z orzekania albo na własny wniosek, albo na wniosek przewodniczącego składu. Przecież jeśli ktoś jako poseł głosował za przyjęciem tych przepisów, to musiał uznawać, że są zasadne, racjonalne i najlepsze z możliwych. Trudno, by po przejściu do Trybunału Konstytucyjnego nagle zmieniał front o 180 stopni, zaprzeczając swojej wcześniejszej działalności – tłumaczy prof. Jacek Zaleśny z Uniwersytetu Warszawskiego. Dodając, że wyłączenie się osób, które brały udział w powstawaniu regulacji, ma za zadanie zapobiegać sytuacji, w której osoby te będą chciały się wybielić, próbując przekonać, że efekt ich prac legislacyjnych nie doprowadził do stanu niezgodnego z konstytucją, lub przeciwnie – osoby te będą zmuszone zaprzeczyć swoim poprzednim działaniom, potwierdzając tym samym, że jako posłowie złamały wiążące je ślubowanie.
‒ Tak czy inaczej udział takich osób w orzekaniu negatywnie wpływa na społeczną percepcję wyroku i podważa zaufanie do trybunału oraz wydanego przez niego rozstrzygnięcia – kwituje prof. Zaleśny.
Orzeczenie zapadło większością głosów, lecz nie wiadomo, jak głosowała wspomniana dwójka sędziów. Z faktu, że nie zgłosili zdania odrębnego (zrobił to tylko Mariusz Muszyński), nie musi wynikać, że byli za stwierdzeniem niekonstytucyjności ustawy, nad którą pracowali. W mediach społecznościowych Krystyna Pawłowicz najpierw przyznała, że głosowała (cyt.) „PRZECIW wyrokowi”, a później się z tego wycofała, twierdząc, że była to prowokacja.

Upadek obyczajów

‒ Mamy do czynienia z upadkiem obyczajów. Za moich czasów, a byłem prezesem TK do 1997 r., taka sytuacja była nie do pomyślenia – mówi prof. Andrzej Zoll, sędzia TK w stanie spoczynku.
Także dlatego, że każdy nowy sędzia z przeszłością parlamentarną po zaprzysiężeniu składał w biurze trybunału wykaz aktów, w pracach nad którymi brał czynny udział. I informował, czy np. był sprawozdawcą, zgłaszał poprawki, zasiadał w komisji lub brał udział w dyskusji. Wówczas można było pominąć taką osobę przy przydzielaniu spraw zgodnie z kolejnością alfabetyczną, bo z góry było wiadomo, że jest przesłanka do wyłączenia. Oprócz tego zawsze prezes TK, jeśli uznał, że zachodzi ryzyko co do bezstronności, mógł wydać takie postanowienie.
Brak wyłączenia sędziego może mieć poważne reperkusje. Tak było np. w przypadku sędziego Jerzego Stępnia, który był w składzie orzekającym o konstytucyjności ustawy o stosunku państwa polskiego do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, a wcześniej jako senator brał udział w głosowaniu nad tą ustawą. Kościół, kierując do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka skargę w sprawie tytułu własności znacjonalizowanych pounickich cerkwi, powołał się na ten fakt. TK przedstawił wówczas stanowisko, zgodnie z którym samo głosowanie na posiedzeniu plenarnym (co jest obowiązkiem parlamentarzystów) nie powoduje automatycznie konieczności wyłączenia sędziego, lecz jego aktywny udział w procedowaniu.