Niewskazanie kierującego pojazdem sfotografowanym przez fotoradar nie będzie już wykroczeniem, tylko deliktem administracyjnym. Grzywna będzie dwa razy większa niż obecnie.
Ściągalność mandatów za przekroczenia prędkości ujawnione za pomocą punktowych fotoradarów czy odcinkowego pomiaru prędkości pozostawia wiele do życzenia. Z niedawnego raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że z 204 tys. zarejestrowanych i zweryfikowanych wykroczeń popełnionych w latach 2015–2017 dopuszczono do przedawnienia aż 115 tys. spraw.
Brak kar to nie tylko milionowe straty w budżecie, ale też rozzuchwalenie i poczucie bezkarności kierowców. Dlatego w ostatnich tygodniach trwają wytężone prace nad poprawą skuteczności ściągania mandatów.
– Ministerstwo Infrastruktury wraz z GITD analizuje optymalny model procesu nakładania kar na kierowców poruszających się z nadmierną prędkością i stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego, przy wykorzystaniu urządzeń rejestrujących obraz. Celem zmian legislacyjnych będzie poprawienie efektywności procesu nakładania kar oraz przekonanie kierowców, w tym także cudzoziemców, o nieuchronności kary oraz minimalizacja ryzyka wystąpienia wypadków na drogach – tłumaczy Szymon Huptyś, rzecznik resortu Infrastruktury. – Nowe regulacje mają ponadto zapewnić wysoką efektywność egzekwowania kar – dodaje rzecznik, który zastrzega, że na tym etapie jest za wcześnie na określenie kształtu nowych rozwiązań.
DGP
Z naszych informacji wynika jednak, że powracająca co kilka lat koncepcja stosowania do naruszenia niektórych przepisów kodeksu drogowego czystego trybu administracyjnego zamiast wykroczeniowego jest już w dużej mierze nieaktualna. Największe szanse ma tryb mieszany. Na czym to ma polegać?

Depenalizacja niewskazania

Standardowa procedura stosowana w postępowaniach związanych z przekroczeniem prędkości ujawnionych za pomocą fotoradaru wygląda dziś następująco. Właściciel auta dostaje pismo z informacją o zarejestrowanym przekroczeniu prędkości, w którym na podstawie art. 78 ust. 4 ustawy – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 110 ze zm.) prosi się go o wskazanie, komu powierzył auto w czasie wykroczenia. Jeśli tego nie zrobi, popełnia wykroczenie z art. 96 par. 3 k.w., za które grozi do 500 zł. Tyle że wciąż możliwe jest stosowanie tzw. łańcuszka świętego Antoniego, polegającego na tym, że właściciel wskazuje kierującego, ten następnego, a następny kolejnego. Im dłużej trwa ustalanie tego, kto kierował pojazdem, tym większa szansa na to, że wykroczenie się przedawni.
Dlatego art. 96 par. 3 najprawdopodobniej zostanie zdepenalizowany. Zamiast tego brak wskazania osoby kierującej pojazdem będzie skutkował nałożeniem administracyjnej kary pieniężnej w wysokości dwukrotności grzywny grożącej za popełnione przekroczenie prędkości. Czyli jeśli sfotografowanym pojazdem przekroczono prędkość o 30 km/h, za co grozi mandat karny w wysokości do 200 zł, wówczas kara administracyjna wyniesie 400 zł. Tyle że właściciel pojazdu nie otrzyma punktów (w tym przypadku czterech). Jeśli się przyzna do prowadzenia, zostanie ukarany mandatem.
– Jeśli natomiast to nie właściciel lub posiadacz pojazdu był sprawcą wykroczenia, to będzie musiał nie tylko wskazać osobę, która kierowała w danym momencie pojazdem, ale i uzyskać jej podpisane oświadczenie. W przeciwnym razie zostanie nałożona na niego grzywna za niewskazanie – tłumaczy Adam Jasiński z Inspekcji Transportu Drogowego, autor projektu.
Oczywiście podpis pod oświadczeniem o używaniu pojazdu w danym czasie nie oznacza, że kierujący jednocześnie przyznaje się do winy (choć będzie mógł to również zrobić). Jeśli zakwestionuje pomiar prędkości, nadal zachowa prawo do odmowy przyjęcia mandatu, a organ skieruje wniosek o ukaranie do sądu.

Leasing inaczej

Nieco inne zasady będą obowiązywały w przypadku samochodów należących do firm leasingowych czy wypożyczalni pojazdów. Osoba wyznaczona przez dany podmiot do reprezentowania go na zewnątrz będzie zobligowana do wskazania, czy i komu pojazd powierzono na starych zasadach, a więc nie będzie musiała uzyskać podpisu od kierującego.
W przypadku pozostałych samochodów firmowych zdobycie podpisu pracownika kierującego pojazdem będzie konieczne, w przeciwnym razie na podmiot zostanie nałożona grzywna administracyjna.
Powstaje pytanie, czy firmie nie będzie się bardziej opłacało zapłacić wyższą karę administracyjną, nie ryzykując przy tym, że któryś z jej kierowców straci uprawnienia do kierowania na skutek przekroczenia dopuszczalnego limitu punktów. Ten sam argument odnosi się do wszystkich właścicieli aut ze zbyt ciężką nogą, ale za to wystarczająco grubym portfelem.
– Istnieje takie ryzyko, dlatego rozważana jest również koncepcja, w której zapłacenie przez właściciela pojazdu kary administracyjnej nie będzie wykluczać kontynuowania postępowania wykroczeniowego zmierzającego mimo wszystko do ustalenia kierującego i ukarania go za przekroczenie prędkości – przyznaje Adam Jasiński. I dodaje, że nie będzie to przeczyć zasadzie ne bis in idem zakazującej podwójnego karania za ten sam czyn.
– Kara administracyjna byłaby wymierzana za niespełnienie obowiązku wskazania kierującego, o którym mowa w art. 78 ust. 4 k.w., a mandat karny za wykrocznie z art. 92a k.w., czyli przekroczenie prędkości – tłumaczy prawnik.

Sposób na cudzoziemców

Ale to nie wszystko. Prace nad uszczelnieniem systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym mają też objąć cudzoziemców. Egzekwowanie grzywien od kierowców pojazdów zarejestrowanych za granicą jest drogie i nieopłacalne nie tylko w stosunku do obywateli państw unijnych (mimo wdrożenia procedur wymiany informacji o właścicielach pojazdów pomiędzy krajami Wspólnoty), ale przede wszystkim w stosunku do obywateli ze Wschodu. Przede wszystkim z Ukrainy i Białorusi.
– Jednym z pomysłów jest rozszerzenie możliwości stosowania trybu przyspieszonego w stosunku do cudzoziemców nie tylko w przypadku złapania ich na gorącym uczynku. Jeśli np. policja zatrzyma obywatela innego państwa za przekroczenie prędkości, a w trakcie kontroli okaże się, że ma on na swoim koncie trzy inne wykroczenia zarejestrowane wcześniej przez fotoradar, to by można było go ukarać w trybie przyspieszonym za wszystkie cztery wykroczenia – zapowiada Adam Jasiński.
Do tych propozycji bardzo niechętnie podchodzi prof. Ryszard Stefański, prawnik specjalizujący się w prawie drogowym z Uczelni Łazarskiego. – Stosowanie trybu przyspieszonego do karania za wykroczenie popełnione wiele miesięcy wcześniej wypacza w ogóle ideę tego trybu. Nie neguję potrzeby wprowadzenia usprawnień w karaniu kierowców z zagranicy, w szczególności spoza UE, ale nie tędy droga – mówi prof. Stefański. – Natomiast wprowadzenie administracyjnego trybu z pewnością uprości nakładanie kar i ich egzekwowanie. Jednak nie będzie to miało żadnego wpływu na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego – kończy.