Nie było wysypu nowych pozwów o rozwód, ale nie musi to oznaczać braku wywołanych pandemią kłopotów małżeńskich.
We wrocławskim SO w kwietniu złożono 130 pozwów rozwodowych (dla porównania w 2019 r. było ich 231), w maju 191 (w 2019 r. – 254). Tu powrót do normalnej pracy sądu rozpoczął się od 18 maja, co nie przełożyło się na zwiększoną liczbę pism.
W Kielcach, jak słyszymy, odmrażanie ruszyło po 20 maja. Do tego czasu wpłynęło 69 wniosków rozwodowych, w kolejnych dniach maja – 41. Łącznie 110 i cztery o separację. W kwietniu było to 69 i jeden o separację. Dla porównania w 2019 r. było 176 wniosków w kwietniu (zero o separację) oraz 169 w maju (cztery o separację). Sędzia Tomasz Durlej z tamtejszego SO przekonuje, że zamrożenie sądów nie wpłynęło na pracę biura podawczego, możliwość składania pozwów więc była. Z drugiej strony podkreśla, że sprawy rodzinne są delikatne. 90 proc. rozwodów w tutejszym sądzie odbywało się zwykle z udziałem pełnomocników. Ci z racji pandemii mogli mieć utrudniony kontakt z klientem, jeśli chodzi o gromadzenie dowodów, dokumentów, świadków. Szczególnie, gdy w grę wchodzi rozwód z orzeczeniem o winie.
– Jako mediator i adwokat widzę więcej zapytań o sprawy rozwodowe. Przybyło ich szczególnie w maju, choć już od połowy kwietnia miałam więcej pracy. Ludzie pytają o koszty, procedury. Nie przekłada się to jednak na masowe powstawanie pozwów. To raczej wzmożone sondowanie sytuacji – ocenia mec. Karolina Marszałek. Przyznaje, że utrudnieniem mogło być skompletowanie wszystkich dokumentów składanych razem z wnioskiem, jak akt małżeństwa czy urodzenia dzieci, bo urzędy stanu cywilnego pracowały w trybie dyżurowym.
Agnieszka Włochacz z USC m. st. Warszawy zgadza się, że dostęp do urzędu był ograniczony, jednak o dokumenty można było występować korespondencyjnie i za pośrednictwem ePUAP. – Wszystkie wnioski, a było ich mniej niż zazwyczaj, realizowaliśmy na bieżąco – dodaje.
Sędzia SO w Łodzi Monika Pawłowska-Radzimierska podkreśla, że pozwy można było składać tam na trzy sposoby: do skrzynki podawczej, pocztą tradycyjną oraz elektroniczną. Wnioski przychodzące ostatnią drogą były uwzględniane nawet, jeśli zawierały niewielkie braki. Osoby były wzywane do ich uzupełnienia, np. złożenia podpisu. Na razie bilans tamtejszych statystyk przedstawia się następująco: 105 pozwów rozwodowych w kwietniu (w 2019 r. – 273), w maju 163 (w 2019 r. – 266). O separację w kwietniu dwa (w 2019 r. – 13), w maju sześć (w 2019 r. – dziewięć).
Dane z innych sądów okręgowych wyglądają podobnie. W Radomiu to 44 pozwy rozwodowe i dwa o separację w kwietniu (w 2019 r. – 123 o rozwód, sześć o separację) oraz 61 o rozwód w maju i dwa o separację (w 2019 r. – 92 i siedem).
Sąd Okręgowy w Warszawie – tu liczba pozwów złożonych w marcu wyniosła 307 (w 2019 r. 387), w kwietniu 223 (w 2019 r. – 401). Pozwów o separację również jest mniej. W marcu siedem (w 2019 r. 13), w kwietniu trzy (w 2019 r. 10). Dane za maj jeszcze spływają, ale jak słyszymy, skoku być nie powinno.
Mecenas Katarzyna Bińkowska również w kwietniu miała więcej zapytań o procedury rozwodowe. – Udzieliłam wielu porad, choć jeszcze żadnego pozwu nie wniosłam – mówi. Jej zdaniem skonstruowanie prostego pisma do sądu nie jest trudne i teoretycznie osoby zdeterminowane mogły to zrobić same, bez pomocy adwokata. Wstrzymanie się z szybką reakcją świadczyć może o tym, że mimo emocji, jakie narastały w czterech ścianach, wiele osób starannie rozważa tę decyzję. Dodatkowym spoiwem dla małżeństw może być też… strach. – Łatwiej występować o rozwód, będąc niezależnym finansowo. Dziś niektórzy stracili pracę albo się z tym liczą, kolejnym zmniejszono pensje, innym skończyły się oszczędności. Ludzie więc kalkulują. Dopiero gdy poczują się pewniej, ruszą do adwokatów – ocenia.
Psycholog Violetta Nowacka od miesiąca prowadzi znów spotkania twarzą w twarz. W ostatnich tygodniach przybyło chętnych na terapię par. – Będąc w zamknięciu, otworzyliśmy szerzej oczy na to, kogo koło siebie mamy. Teraz wchodzimy w drugi etap, czyli próbujemy zrobić coś z tym, co zobaczyliśmy – mówi.