- Widać duże zainteresowanie nowym kandydatem opozycji, na pewno prezydent Andrzej Duda musi wejść w tę kampanię na nowo. To nie jest ostatnia prosta, ale nowy mecz - mówi w wywiadzie dla DGP Jadwiga Emilewicz, wicepremier, minister rozwoju.

Na ile pewne są wybory prezydenckie 28 czerwca?

Określenie terminu wyborów to kompetencja marszałek Sejmu, czekamy na jej decyzję.

A czy koniec czerwca to dobry termin?

To lepszy termin niż każdy późniejszy, a zwłaszcza w okresie wakacyjnym.

Czy ostatnie napięcia między PiS a Porozumieniem wokół przełożenia wyborów będą jakoś rzutowały na kampanię prezydenta Dudy?

Porozumienie nie tylko popiera Andrzeja Dudę, ale także będzie aktywnie uczestniczyć w kampanii. Praca na rzecz zwycięstwa prezydenta to dziś podstawowy cel całego obozu Zjednoczonej Prawicy. Zaczyna się nowy mecz, w którym udział wezmą różni zawodnicy. Warto więc przypominać, co dobrego się wydarzyło przez ostatnie 5 lat dzięki aktywności i determinacji Andrzeja Dudy, przede wszystkim w zakresie polityki zagranicznej i obronnej. Symbolicznym przykładem może być zniesienie wiz dla polskich obywateli podróżujących do USA. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że w 95 proc. to zasługa osobistej inicjatywy pana prezydenta. Program reform trzeba jednak kontynuować, dlatego mam nadzieję, że po wygranych wyborach dalej będziemy współtworzyć dobry program dla Polski.

Słychać jednak głosy, że przez ostatnie kłótnie między PiS a Porozumieniem szanse na reelekcję Andrzeja Dudy się zmniejszyły.

To nieprawdziwe tezy. Ja takich głosów z PiS nie słyszę. Ustawa o wyborach w formule mieszanej, która aktualnie jest w Senacie, to dobre rozwiązanie. Pozwoli przeprowadzić wybory w formie korespondencyjnej dla osób, które w inny sposób nie mogą uczestniczyć w głosowaniu, bo na przykład są w kwarantannie, a także dla wszystkich, którzy chcą skorzystać w tego nowego rozwiązania. Z kolei w lokalach wyborczych głosowanie odbędzie się zgodnie z nowym reżimem sanitarnym. Przywrócona jest też wiodąca rola PKW, a w cały proces włączone są samorządy.

Samorządowcy przed wyborami majowymi narzekali na chaos prawny i brak dialogu z rządem, w efekcie czego nie chcieli przekazania Poczcie Polskiej spisów wyborców. Teraz ten dialog jest. Co wynika z dotychczasowych rozmów?

Przede wszystkim ustawę przygotowaliśmy we współpracy z ekspertami od prawa wyborczego czy ochrony danych osobowych, a w zeszłym tygodniu, wspólnie z ministrem Łukaszem Schreiberem, zaprezentowaliśmy jej podstawowe założenia i generalnie nie budzą one wątpliwości przedstawicieli władz samorządowych. Ustawa nie wprowadza też żadnych nowych trybów, których samorządy by nie znały. Przekazywanie spisów wyborców będzie odbywało się tak jak zawsze, czyli do PKW.

Jaki będzie koszt tych wyborów? Na dziś zarezerwowane na nie mamy ok. 320 mln zł w budżecie państwa.

Samorządowcy powiedzieli nam, że ta kwota jest dwukrotnie za mała.

Czyli oni szacują koszty tegorocznych elekcji na 640 mln zł?

Nie podali konkretnej kwoty, ale orientacyjnie tak określili rząd wielkości. Poprosiłam ich o kalkulacje, byśmy mogli porozmawiać z ministrem finansów o zabezpieczeniu większej kwoty w budżecie. Jednocześnie zapowiedzieliśmy, że w zakresie zobowiązań związanych z dostawą maseczek dla członków komisji czy płynów dezynfekujących, powinniśmy albo podzielić się z samorządami odpowiedzialnością - także finansową - albo odpowiednio zwiększyć kwotę dotacji budżetowej dla samorządów. Ale, aby o czymkolwiek decydować, musimy poznać skalę zapotrzebowania.

Jakie są pola do negocjacji z opozycją co do kształtu ustawy wyborczej?

Rozmowy w tym zakresie prowadzi poseł Przemysław Czarnek z PiS. Jeszcze na etapie prac sejmowych toczyły się rozmowy z klubami opozycyjnymi, część ich poprawek została przyjęta.

Opozycji zależy m.in. na tym, by kalendarz wyborczy nie był zbyt krótki oraz by minister zdrowia nie decydował samodzielnie, że na danym terenie będą mogły się odbyć wybory jedynie w formie korespondencyjnej.

Patrząc na sprawę politycznie, rozumiem, że sugestia i założenie jest takie , iż wybory korespondencyjne będą oznaczać przewagę obecnie urzędującego prezydenta. Idąc tym tropem, należałoby chyba stwierdzić coś odwrotnego, tzn., że taka nowa forma głosowania, nieznana np. osobom starszym, może raczej faworyzować innych kandydatów. Osobiście uważam, że forma głosowania ma wtórne znaczenie, liczy się program i wiarygodność. A wprowadzenie możliwości głosowania korespondencyjnego to był przede wszystkim postulat ministra zdrowia, na wypadek, gdyby w jakimś miejscu w Polsce sytuacja epidemiczna uległa radykalnemu pogorszeniu.

Co dzieje się z już wydrukowanymi pakietami wyborczymi?

To pytanie proszę kierować do osób, które odpowiadają obecnie za zabezpieczenie tych kart. Projektując przepisy zakładaliśmy możliwość wykorzystania kart do głosowania w sytuacji, gdyby lista kandydatów się nie zmieniła lub gdyby któryś z nich nie wziął udziału w nowych wyborach - w tym drugim przypadku dałoby się to załatwić odpowiednim obwieszczeniem dla wyborców. Wiemy już, że będzie co najmniej jedna nowa kandydatura, dlatego karty trzeba przygotować od nowa.

Czy Rafał Trzaskowski jest bardziej wymagającym przeciwnikiem niż Małgorzata Kidawa-Błońska?

Żadnego konkurenta nie wolno bagatelizować, o tym też jasno mówi Andrzej Duda. Niewątpliwie Rafał Trzaskowski wbiega na wyborcze boisko „wypoczęty”, podczas gdy inny zawodnicy już zdążyli się trochę nabiegać i zmęczyć. Tak więc opozycja nie może nam tu niczego zarzucić, bo udało jej się wymienić kandydatów. Czas pokaże, czy Rafał Trzaskowski to lepszy wybór niż Małgorzata Kidawa–Błońska. Osobiście mam wątpliwość, czy ktoś, kto ma kłopot z pokochaniem stolicy i jej zarządzaniem, poradzi sobie z zarządzaniem Polską?

W jakim sensie Rafał Trzaskowski ma “kłopot z pokochaniem stolicy”?

Obserwując Rafała Trzaskowskiego, odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nigdy nie chciał być prezydentem stolicy, że został wypchnięty na to stanowisko przez partyjnych kolegów. Mnie ten absmak pana Trzaskowskiego nie odpowiada. Czy jest sprawny w zarządzaniu? Wystarczy wspomnieć wstrzymanych inwestycjach w mieście, ściekach w Wiśle, 20 groszach “pomocowego”, które dał starszej pani, zarządzaniu nieruchomościami, walce ze smogiem…

A np. zawarcie największego w UE kontraktu na 130 autobusów elektrycznych, uruchamianie kolejnych stacji II linii metra?

Lektura publicystyki stołecznych ruchów miejskich, z którymi wcześniej Rafał Trzaskowski chciał być identyfikowany, a która jest bardzo krytyczna wobec prezydenta Warszawy, każe sądzić, że nie byłby dobrym prezydentem kraju. Nie widzę tu pola do rywalizacji z Andrzejem Dudą.

Ale jednocześnie Trzaskowski od razu wskoczył na drugie miejsce w sondażach z dwucyfrowym wynikiem. Tymczasem Andrzejowi Dudzie poparcie raczej spada. Nie żałujecie, że nie ogłosiliście stanu nadzwyczajnego, co z jednej strony skutkowałoby przesunięciem terminu wyborów, a z drugiej uniemożliwiło Platformie wymianę kandydata?

A czy gdybyśmy ogłosili stan nadzwyczajny, którego najważniejszym skutkiem byłoby przede wszystkim przeniesienie wyborów, nie narazilibyśmy się na ataki opozycji, że rząd przesadza i zmierza ku autorytaryzmowi?

Nie byliśmy w stanie wprowadzić stanu nadzwyczajnego, o który apelowało wielu konstytucjonalistów i ekspertów od prawa wyborczego, ale za to byliśmy w stanie przeprowadzić wybory-widmo, będące ewenementem na międzynarodową skalę.

Dziś jesteśmy mądrzejsi niż kilka tygodni temu. Nie mamy np. 70 tys. zachorowań czy problemu brakujących łóżek w szpitalach zakaźnych. Wiele wątpliwości, o których mówiliśmy przed Wielkanocą, było wówczas zasadne. Mamy stan epidemii, to najlepiej definiuje sytuację, w jakiej jest Polska. PKW w uchwale z 10 maja określiła pewne nowe ramy prawne. Dzięki temu weszliśmy w przyspieszone wybory, a więc tryb znany konstytucji, który narzuca określone terminy. Warto przemyśleć dynamikę ostatnich dwóch tygodni. Widać duże zainteresowanie opinii publicznej nowym kandydatem, na pewno prezydent Andrzej Duda musi wejść w tę kampanię na nowo. To nie jest ostatnia prosta, jak twierdzą niektórzy, ale nowy mecz. To także nowe pole gry, wyznaczone przez epidemię. Jeśli chcemy, by kolejne programy rozwojowe wchodziły w życie, potrzebujemy dobrej, niezakłóconej współpracy z Pałacem Prezydenckim. A gwarantem tego jest reelekcja Andrzeja Dudy.

Na ile zmienia sytuację w obozie Zjednoczonej Prawicy spór o 10 maja i to wydarzyło się wokół wyborów korespondencyjnych?

To już historia. W polityce jedna godzina jest jak epoka geologiczna, a my jesteśmy dwa tygodnie później. Mamy nową rzeczywistość. Z jednej strony to wspieranie kampanii prezydenta, z drugiej - uchwalenie ostatniej odsłony tarczy antykryzosowej i przygotowanie rozwiązań prorozwojowych i programów proinwestycyjnych. Wyzwaniem jest sprawić, by na rynku pojawiły się zamówienia, projekty inwestycyjne. Nie możemy zmarnować ani jednego dnia.

Lider Porozumienia zapowiedział nową umowę koalicyjną z PiS, czego miałaby dotyczyć?

Tuż po wyborach na spotkaniu PiS Porozumienia i Solidarnej Polski lider PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że musimy przygotować katalog pomysłów do realizacji w tej kadencji. Powstał specjalny zespół, w którym uczestniczyłam i który wciąż pracuje. Właśnie te kwestie programowe miał na myśli Jarosław Gowin, ale na ich sfinalizowanie przyjdzie czas po wyborach prezydenckich.

Będzie zgoda Porozumienia na kolejne duże reformy, takie jak zmiany w sądach, spłaszczenie ich struktury czy zmiany w mediach?

Od dawna postulujemy zmiany w sądach, które sprawią, że m.in.sprawy gospodarcze będą toczyły się szybciej, a KRS zostanie scyfryzowany. Do przygotowania takich zmian siądziemy z kolegami z Solidarnej Polski. Zresztą już w ustawach COVID-owych jest wiele zmian dotyczących kwestii gospodarczych, usprawnienie działań sądów, przyspieszenie procesów restrukturyzacyjnych.

Czy zbliża się gospodarczy faktyczny koniec lockdownu?

Za wcześnie, by to ogłosić. Kolejne branże z sektora usług i handlu są uruchamiane w reżimie nowej normalności. Fryzjerzy, kosmetyczki, restauracje czy sklepy wielkopowierzchniowe już działają, choć inaczej niż przed lockdownem. Do nowej normalności musimy się przyzwyczaić; ona będzie nam towarzyszyła co najmniej kilkanaście miesięcy, do wynalezienia szczepionki. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co wydarzy się jesienią, gdy zawita grypa i może wrócić COVID. Wiemy, że są branże takie, jak kongresowa czy targowa, które, aby przeprowadzić wydarzenie jesienią, muszą wiedzieć o tym już dziś. Staramy się wypracować rozwiązania, które w warunkach nowej normalności pozwolą przeprowadzać takie imprezy. Rozmawiamy z organizatorami największych targów i koncertów w Polsce na temat tego, kiedy i jak będą mogły na nowo działać. Staramy się wspólnie wypracować jak najlepsze i przede wszystkim bezpieczne rozwiązania.

To jaki macie przekaz dla tych branż?

Dialog, współpraca i bezpieczeństwo. Przede wszystkim słuchamy ich sugestii na temat tego, jak wyobrażają sobie swoją działalność w czasach epidemii i nowych rygorów sanitarnych. Staramy się wypracowywać takie rozwiązania, które przy maksimum bezpieczeństwa dla klientów i pracowników będą wymagać minimum utrudnień i kosztów po ich stronie. I tak na przykład wiele koncertów w tym roku zostało odwołanych, ale będzie można pójść do teatru czy sali koncertowej , gdzie są wyodrębnione miejsca i łatwiej wprowadzić ograniczenia. Dlatego prosimy organizatorów wydarzeń plenerowych, by wskazali, jakie rozwiązania zminimalizują ryzyko zakażenia. Liczymy na aktywną postawę.

Mówiła pani, że te branże muszą widzieć na czym stoją z dużym wyprzedzeniem. Czy rząd będzie w ten sposób informował o kolejnych krokach w odmrażaniu?

To bardzo trudne i ryzykowne. Nie wiemy, jak dużo będzie przypadków koronawirusa jesienią. Na razie, podobnie jak Czesi czy Niemcy, odmrażamy w rytmie dwutygodniowym. W takim cyklu analizujemy sytuację epidemiczną. Wydaje się, że jeśli w czerwcu zachorowania nie wzrosną w stopniu, który zaniepokoi ministra zdrowia, jeśli zostaną spełnione inne warunki, to te branże będą mogły przeprowadzić swoje wydarzenia jesienią. Ale dziś nikt tego jeszcze na 100 procent nie zapewni.

W jakiej sytuacji jest branża turystyczna? Macie dla niej bon jakie będą efekty?

Jeszcze pracujemy nad koncepcją bonu. Natomiast informacje z kraju nie są pesymistyczne. Branża turystyczna i hotelowa została odblokowana w nowych rygorach. Zainteresowanie ofertą w Polsce jest bardzo duże. Jeśli w połowie czerwca zostaną odblokowane granice z sąsiadami i zniesiony obowiązek kwarantanny, to pewnie będziemy gościć także wielu naszych sąsiadów. To z perspektywy gospodarczej mogą być bardzo ciekawe wakacje.

Wchodzą w grę wakacje Polaków za granicą gdzieś dalej np. w Grecji?

Komisja Europejska mówi o otwieraniu granic od 14 czerwca, ale szczegółów nie znamy.

Zaczyna się sezon wakacyjno-rolniczy. Branża turystyczna i rolnicy czekają na imigrantów. Co z decyzjami dotyczącymi pracowników z innych krajów?

To dotyczy zarówno pracowników z Ukrainy czy Białorusi w Polsce, ale z drugiej także naszych pracowników wyjeżdżających do Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Rozmawiamy o zniesieniu obowiązku kwarantanny, by pracownicy przebadani u siebie w kraju w miejscu zamieszkania i zdrowi mogli przyjechać. Z drugiej strony ta sytuacja to jest pewnego rodzaju bufor na naszym rynku, amortyzujący wzrost bezrobocia. Jeśli to będzie jakaś rezerwa miejsc pracy dla polskiego rynku, to nie jest to zła wiadomość.

Mówiła pani o zniesieniu kwarantanny. Kiedy to może nastąpić?

Nie ja o tym decyduję..

Przywódcy Francji i Niemiec zaproponowali Fundusz Odbudowy UE. Okazuje się, że Polska i inne kraje naszego regionu mogą być wśród jego płatników netto.

To bardzo trudna sytuacja. Czekamy na oficjalne stanowisko Komisji Europejskiej. Szykujemy się do dyskusji w tej sprawie. Musimy sobie odpowiedzieć, po co jest ten fundusz. Z perspektywy Polski podkreślamy, że żadnego europejskiego programu gospodarczego nie można separować od bieżącej sytuacji. Ale stopień dotknięcia kraju przez COVID_19 nie może być jedynym kryterium rozdziału środków. Różne państwa w różnym stanie wchodziły w epidemię. Jeśli chodzi o poziom dochodów w relacji do PKB, Polska nie jest liderem stawki. Wykluczanie nas z tej formy pomocy jest dla nas niezrozumiałe. Z drugiej strony równolegle dyskutujemy na temat wieloletnich ram finansowych. Na pewno nie może być tak, że COVID-19 ma być pretekstem do zerwania polityki konwergencji. Nasza część Europy, choć rozwija się bardzo szybko, to nadal goni peleton „starej” Unii. Byłoby bardzo źle, gdyby ci goniący zostali teraz administracyjnie cofnięci.

Jeśli dostaniemy rekompensatę w budżecie unijnym na kolejną perspektywę, to możemy łagodniej spojrzeć na ten fundusz?

Zobaczmy najpierw, co pokaże Komisja, jakiego klucza użyje. Czy zaproponuje liczenie wg liczby przypadków COVID, a może wzrostu bezrobocia. Dopiero wtedy będziemy się mogli odnieść w wiarygodny sposób.

Protesty przedsiębiorców nie świadczą, że tarcza jest źle skonstruowana? Widzi pani gdzieś konieczność jej korekty?

Pytanie, czy to na pewno protesty przedsiębiorców. My cały czas analizujemy sytuację i ulepszamy naszą tarczę antykryzysową. Już dokonujemy licznych korekt, tak by na przykład umarzanie mikropożyczek następowało wskutek złożenia oświadczenia. Druga ważna kwestia to usprawnienie działania urzędów pracy, by szybciej wypłacano postojowe. Trzecia rzecz, na którą reagujemy, to pomoc dla firm, które nie redukują czasu pracy. Najważniejsze na dziś są już nie tyle zmiany prawne, ile operacyjne udrożnienie całego systemu pomocy, zwłaszcza urzędów pracy.

Napisała pani list do RMN ws. sytuacji w Trójce. Jakich zmian pani oczekuje? Nominacja Kuby Strzyczkowskiego na dyrektora Trójki uspokoi sytuację?

Zareagowałam na sytuację, która obiektywnie była oburzająca. Cieszę się, że w końcu podjęto decyzje personalne, które, mam nadzieję, pozwolą na uporządkowanie sytuacji w tym, tak ważnym dla wielu Polaków, radiu. Myślę, że nominacja pana redaktora Strzyczkowskiego, który od lat związany jest z Trójką załagodzi napięcia, które powstały wokół i w samej rozgłośni. Trzymam za niego i za Trójkę kciuki.