Sejm ostatniej kadencji przyjął ok. 900 ustaw. Ale kilkudziesięciu istotnych nie zdążył, zapomniał lub zmieniła się koncepcja. Postanowiliśmy przyjrzeć się, czego parlamentarzyści nie przegłosowali.

Jako podstawowe kryterium wyboru przyjęliśmy oczywiście istotność sprawy dla obywateli. Jako warunek umieszczenia na naszej liście zapomnianych zaś to, by w sprawie został opracowany projekt lub choćby były jego podstawowe założenia (np. wpis do wykazu prac legislacyjnych). Nie wyliczamy tu obietnic wyborczych, których było znacznie więcej. Z tego względu np. nie wspominamy o obietnicy podniesienia kwoty wolnej od podatku czy budowie miliona aut elektrycznych.

Ustawa o e-hulajnogach

Jak wielkim kłopotem jest brak jakichkolwiek przepisów dotyczących elektronicznych hulajnóg, najlepiej wiedzą mieszkańcy dużych miast, którzy muszą uciekać z chodników przed rozpędzonymi jednośladami. Wiedzą też osoby jeżdżące hulajnogami, gdyż nie ma dnia, by ktoś nie trafił najpierw na asfalt lub mur, a potem na ostry dyżur ortopedyczny.
Przygotowane przez resort infrastruktury przepisy definiowały urządzenia transportu osobistego jako pojazdy napędzane elektrycznie przeznaczone wyłącznie do przewożenia jednej osoby. Określono maksymalną wagę (20 kg), prędkość (25 km/h), szerokość (90 cm) i długość (125 cm). Wskazano – co chyba najistotniejsze – że kierujący może poruszać się drogą dla rowerów, a w przypadku jej braku jezdnią drogi, na której obowiązuje ograniczenie do 30 km/h. A gdyby i tej brakowało – chodnikiem, o ile jego szerokość wynosi co najmniej 2 m.
Projekt ustawy wzbudził ogromne zainteresowanie obywateli. Najczęściej na etapie konsultacji nie wpływa do urzędników ani jedna uwaga od obywateli, czasem zdarza się kilka osób chcących przedstawić swoje stanowisko. W tym przypadku było ich aż 60. Być może to sparaliżowało ministerstwo, przez co ustawa nie została uchwalona.

Ustawa o opodatkowaniu kryptowalut

W kwietniu 2018 r. wielu posiadaczy kryptowalut było bliskich zawału. Powód? Ministerstwo Finansów wskazało, że umowy sprzedaży oraz zamiany kryptowaluty stanowiącej prawo majątkowe podlegają opodatkowaniu podatkiem od czynności cywilnoprawnych (PCC). Stawka podatku w obu przypadkach wynosi 1 proc. PCC przy sprzedaży płaci kupujący. Była to w kontekście kryptowalut interpretacja bezmyślna, gdyż oznaczałaby, że ludzie zarabiający na spekulacji płaciliby znacznie wyższe podatki od osiąganych dochodów.
Ministerstwo Finansów po kilku dniach zapewniło posiadaczy kryptowalut, że nie będą musieli płacić PCC. Obiecano ustawę to regulującą. I choć jej projekt powstał, to nie została uchwalona. Urzędnicy co prawda regularnie publikują dokumenty zwalniające osoby mające bitcoiny z obowiązku zapłaty podatku, ale nie jest to uregulowane ustawowo. Tym samym nie wiadomo, czy interpretacja lada moment się nie zmieni.

Ustawa o jawności życia publicznego

Gdy władza mówi, że potrzeba większej jawności władzy, to – jak widzimy na załączonym przykładzie – tylko mówi.
Naczelnym celem ustawy miała być walka z korupcją. Dlatego planowano, że ogrom urzędników będzie składało oświadczenia majątkowe. Planowano jednak też faktyczne ograniczenie dostępu do informacji publicznej przez obywateli. Miałby być on zapewniony dopiero po uiszczeniu opłaty, a przyszykowane regulacje przewidywały możliwość nieodpowiadania na pytania, gdy zidentyfikowane zostanie „nadużycie prawa dostępu do informacji publicznej”. W założeniu po to, by urzędnicy pracowali, a nie odpowiadali na najbardziej kuriozalne wnioski obywateli. W praktyce, jak przekonywali przedstawiciele organizacji obywatelskich, żeby realnie ograniczyć ludziom dostęp do informacji niewygodnych dla władzy. Kontrowersje wzbudzały też zakazy łączenia stanowisk. Lokalni włodarze uważali, że literalne odczytanie przygotowanych przepisów uniemożliwiłoby specjalistom z branż budowlanej, geodezyjnej, finansowej, informatycznej współpracę z urzędami gmin. Te musiałyby zatrudniać ludzi, którym obecnie dają zlecenia, na etat, zaś sami fachowcy, którzy chcieliby pracować dla jednostek samorządu terytorialnego, zrezygnować z własnej działalności gospodarczej.
Projekt ustawy był kilkukrotnie poprawiany. Ostatecznie zaniechano nad nim prac.

Kodeks urbanistyczno -budowlany

Miała być wielka reforma planistyczno-budowlana. Potem mówiono już o wielu mniejszych zmianach. A gdy popatrzymy w uchwalone i obowiązujące przepisy, okazuje się, że zmian jest jak na lekarstwo.
Jedną z podstawowych zasad nowego kodeksu miało być wskazanie, że głównym celem gospodarowania przestrzenią jest osiągnięcie i utrzymanie ładu przestrzennego przy jednoczesnym wskazaniu, że prawo własności jakkolwiek istotne, to nie jest bezwzględne i może być ograniczone.
Nowa ustawa przewidywała rezygnację z wydawania decyzji o warunkach zabudowy przez urzędników. Przeprowadzane byłyby prognozy przestrzennych potrzeb rozwojowych do 20 lat, oparte na danych demograficznych i gospodarczych. Powstać miał rejestr urbanistyczno-budowlany, który umożliwiałby zestawianie online danych w nim gromadzonych z innymi danymi przestrzennymi dotyczącymi nieruchomości.
Wszystkie te zmiany – jeśli wierzyć politykom – mają wejść w życie w ramach nowelizacji kolejnych mniejszych ustaw. Wielu ekspertów zwracało jednak uwagę, że fakt przygotowania kompleksowego kodeksu, rozwiewającego większość wątpliwości z zakresu planowania przestrzennego, było wartością samą w sobie.

Nowa ustawa antylichwiarska

To jeden z czołowych projektów Ministerstwa Sprawiedliwości, nad którym prace trwały długie trzy lata. Skończyło się na kilku wersjach przepisów, obietnicach, połajankach polityków kierowanych pod adresem instytucji pożyczkowych. Na uchwalenie ustawy czasu i zapału nie wystarczyło.
Dziś instytucje pożyczkowe mogą w ramach tzw. kosztów pozaodsetkowych (np. różnego typu opłaty administracyjne) pobierać do 55 proc. wartości pożyczki rocznie (i maksymalnie 100 proc. w całym okresie kredytowania). Projekt nowej ustawy antylichwiarskiej przewidywał obniżenie tego progu do 20 proc.
Znajdowały się w nim również przepisy karne dla lichwiarzy. Obecnie – jak przyznał minister Zbigniew Ziobro – wskutek niejasnych regulacji wielu godnych potępienia kryminalistów unika odpowiedzialności karnej. Na razie będą unikali nadal.

Ustawa o biegłych

To jedna z najważniejszych ustaw zaplanowanych na 2019 r. – przekonywał resort sprawiedliwości. Sęk w tym, że nieuchwalona, choć jej roboczy projekt był już gotowy na przełomie 2018 i 2019 r.
Coraz dłuższe rozpoznawanie spraw sądowych to efekt m.in. kłopotów z biegłymi. Brakuje specjalistów, a ci, którzy opiniują sprawy dla sądów i prokuratur, często są niekompetentni, przez co wydłużają postępowania, zamiast skracać. Projekt ustawy przewidywał centralizację systemu biegłych. Dziś wpisywani są oni na listy przez prezesów sądów okręgowych. W niektórych miejscach system działa znośnie, w innych beznadziejnie. Stąd pomysł, by o tym, kto zostanie biegłym, a kto nie, decydował dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych. Byłby on rozliczany ze swoich osiągnięć. Mówiło się też o podniesieniu stawek w tych dziedzinach, w których ekspertów najbardziej brakuje, np. wśród lekarzy.

Nowa ordynacja podatkowa

Na uchwalenie biblii podatnika rządzący jeszcze mają czas, gdyż przyjęty przez Radę Ministrów w maju 2019 r. projekt przewiduje, że zacznie ona obowiązywać od początku 2021 r. Faktem jednak jest, że o potrzebie jej uchwalenia słyszymy od początku kadencji i nadal się regulacji nie doczekaliśmy.
Zdaniem Centrum Informacyjnego Rządu nowa ordynacja przewiduje „większą ochronę praw podatnika w jego kontaktach z administracją podatkową oraz zwiększenie efektywności i skuteczności poboru podatków”.
W projekcie wprowadzono oraz uporządkowano mechanizmy chroniące pozycję podatnika w jego relacjach z organami podatkowymi. Są to m.in.: zasady ogólne prawa podatkowego, formy załatwiania spraw podatkowych na zasadzie konsensusu (umowy podatkowe, mediacje, konsultacje skutków podatkowych transakcji), przepisy chroniące podatnika w przypadku zastosowania się do informacji organów podatkowych, zakaz orzekania na niekorzyść podatnika przy ponownym rozpatrywaniu sprawy w postępowaniu odwoławczym, prawo do skorygowania deklaracji przed zakończeniem postępowania podatkowego, możliwość rezygnacji z odwołania od decyzji na rzecz skargi do sądu czy dłuższe terminy do wniesienia odwołania i zażalenia.
Eksperci podatkowi uważają jednak, że w ordynacji można by jeszcze sporo poprawić. Krytykują ją za zbyt ogólnikowe sformułowanie wielu przepisów, przez co zwiększenie praw podatników może być iluzoryczne. Nie brakuje również regulacji, które są niejasne już teraz, zanim jeszcze zaczęły być stosowane.

Nowa ustawa deweloperska

Dokładniej rzecz ujmując: projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jedno rodzinnego. Przygotowany w połowie 2018 r., ale nadal nie doczekał się akceptacji rządu. Potrzebę uchwalenia ustawy tożsamej z treścią projektu dostrzega prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Mówił on w lipcu 2019 r., że bardzo ważne jest, aby powstał Deweloperski Fundusz Gwarancyjny. Dzięki niemu w kryzysowych sytuacjach, np. przy upadłości dewelopera, nabywcy mieszkań otrzymaliby zwrot wszystkich wpłaconych pieniędzy. Branża deweloperska straszyła jednak, że przyjęcie tej koncepcji przełoży się na wzrost cen mieszkań. Rząd jak widać bardziej zaufał przedstawicielom branży niż organowi stojącemu na straży praw konsumenckich.

Ustawa o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych

Jak raz, drugi, trzeci zapłacą, to się zastanowią. A jak się zastanowią, to zobaczą, że nie warto łamać prawa – tak o skutkach nowych przepisów mówił w połowie 2019 r. Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości. Jego zdaniem gdyby przygotowana w resorcie ustawa już obowiązywała, niemożliwe byłyby takie sytuacji, jak wylewanie ścieków do rzek, zatruwanie środowiska poprzez fałszowanie danych o emisji spalin czy zatrudnianie kryminalistów nadal popełniających przestępstwa. Bo za każdą sytuację, w której przedsiębiorca by zawinił, np. w wyborze pracownika, który następnie by dopuścił się czynu zabronionego – firma by zapłaciła. Zbędny byłby wyrok skazujący osobę fizyczną. Kontrowersje biznesu wzbudzało to, że odpowiedzialność finansową przedsiębiorcy mogliby ponosić również za łamanie prawa przez pracowników firm współpracujących. Jak jednak wyjaśniało Ministerstwo Sprawiedliwości, przepisy muszą być nie do obejścia. A bez znaczenia w praktyce powinno być to, czy nielegalną działalność prowadzi pracownik danej firmy, czy związany z tą firmą od dawna pracownik agencji pracy tymczasowej.
O tym, że ustawę trzeba uchwalić, ciągle słyszymy. Prace nad projektem jednak się nie toczą.

Prawo o ruchu drogowym – przeglądy aut

Projekt ustawy, o której zapewne mało kto by wiedział, gdyby nie sposób, w jaki doszło do jej nieuchwalenia. Otóż tuż przed głosowaniem na mównicę sejmową wszedł Jarosław Kaczyński i poprosił o zdjęcie punktu z porządku obrad ze względu na to, że „ustawa budzi rzeczywiście wiele wątpliwości”.
Projekt przewidywał odebranie starostom nadzoru nad stacjami kontroli pojazdów. Zadanie to miałby sprawować Transportowy Dozór Techniczny, czyli organ centralny. Cel: urealnienie kontroli aut, gdyż powszechnie wiadomo, że wiele pojazdów niespełniających wymogów technicznych jeździ po ulicach.
Zdaniem przedsiębiorców prowadzących stacje kontroli pojazdów uchwalenie ustawy spowodowałoby znaczące podniesienie cen przeglądów aut. To między innymi przez wprowadzenie dodatkowej opłaty jakościowej, która teoretycznie miałaby zapewnić wyższą jakość obsługi, a w praktyce byłaby dodatkowym parapodatkiem.
Projekt przewidywał też nową opłatę za przeprowadzenie badania technicznego po wyznaczonej dacie. Miałaby ona być o 50 proc. wyższa od standardowej i pobierana w przypadku opóźnienia przekraczającego 45 dni.

Ustawa o markach własnych w sieciach handlowych

To zapowiedź premiera Mateusza Morawieckiego z początku 2019 r. Jego podwładni przekonywali, że przepisy są już niemal gotowe. Rząd chciał ograniczyć właścicielom sklepów wielkopowierzchniowych możliwość sprzedaży produktów oferowanych pod marką własną. Zdaniem Morawieckiego – miała być to promocja polskich produktów oraz wsparcie rodzimych firm. Sęk w tym, że zdaniem samych polskich wytwórców realizacja politycznego pomysłu by im zaszkodziła, zamiast pomóc. Z danych firmy PMR wynika, że sprzedaż towarów pod marką własną sieci handlowych to ponad 50 mld zł rocznie (ponad 17 proc. ogółu sprzedaży). A ponad 80 proc. produktów sprzedawanych pod marką własną dostarczają polscy przedsiębiorcy. Jakkolwiek więc ich nazwa na etykiecie produktu jest ledwo widoczna, to rodzimi wytwórcy są zadowoleni ze sprzedaży produktów Carrefour, Auchan czy Tesco.

Nowelizacja ustawy o zakazie handlu w niedziele

Politycy obiecywali jej poprawienie wielokrotnie. Najczęściej w kontekście uszczelnienia zakazu, gdyż obecnie jest on obchodzony. Przykład, jak łatwo sprowadzić przepisy do farsy, dała sieć Żabka, która prowadzi... placówki pocztowe. Te bowiem w niedziele mogą być otwarte. Większość klientów jednak do pobliskiej Żabki nie idzie, by wysłać list, lecz po żywność.
Projekt ustawy uszczelniający regulacje był gotowy już w drugiej połowie 2018 r. Zaczęła jednak wówczas dominować wśród niektórych polityków Prawa i Sprawiedliwości inna koncepcja: by ograniczenia w handlu poluzować. Efekt jest taki, że jak uchwalono niedoskonałe prawo, tak niedoskonałe pozostało.

Ustawa o suplementach diety

W 2017 r. kierownictwo Ministerstwa Zdrowia przekonywało, że rynek suplementów diety jest pełen patologii. Ludzie, zachęcani reklamami, spożywają za dużo produktów bez właściwości leczniczych, a producenci są gotowi nawet wymyślać nieistniejące schorzenia i prezentować w reklamach idealne remedium.
Pieniędzy na kontrolowanie rynku jest zaś za mało, przez co nieprawidłowości jest coraz więcej.
– Nie da się leczyć dżumy paracetamolem – przekonywał w rozmowie z DGP członek kierownictwa MZ.
Przygotowano projekt ustawy, nad którym pracował specjalnie powołany do tego zespół składający się nie tylko z urzędników, lecz także z rynkowych praktyków. Projekt zawierał takie rozwiązania, jak nakaz odpowiedniego oznaczania produktów (tak, aby każdy pacjent w aptece mógł odróżnić suplement od leku), ograniczenia w reklamie, a także opłaty za rejestrację nowych produktów, z których pieniądze miały być spożytkowane na kontrolę jakości już istniejących. W projekcie wpisano kary za nieprzestrzeganie przepisów nawet do 20 mln zł.
Dziś nikt już w ministerstwie nie mówi nawet, że ustawa zostanie uchwalona w przyszłej kadencji Sejmu. Dowiadujemy się jedynie, że „prace legislacyjne wymagają szczegółowej analizy uwzględniającej zarówno oczekiwania i cele, którym mają służyć, jak i główne zasady prawa unijnego”.

Nowelizacja kodeksu rodzinnego – alimenty natychmiastowe

Przyznanie alimentów natychmiastowych na rzecz dziecka ma się odbywać w ciągu kilkunastu dni od złożenia wniosku, by rodzina miała zapewnione środki do życia. To podstawowy cel przyjętego w lutym 2019 r. przez rząd projektu reformy prawa rodzinnego i opiekuńczego, mielonego następnie w Sejmie, przez co nie doczekał się finalizacji.
Dziś od złożenia wniosku do wypłaty często mija nawet kilkanaście miesięcy. Odbija się to na dzieciach, którym brakuje środków do życia. W założeniu przygotowanego projektu alimenty natychmiastowe miałyby być przyznawane w procedurze nakazowej, przy maksymalnym ograniczeniu formalności. Ubiegający się o nie mogliby składać pozew na gotowym formularzu, którego wzór byłby dostępny w internecie. Wzór miał być na tyle prosty, by poradził sobie z nim przeciętny obywatel bez wiedzy prawnej. Do wniosku trzeba by dołączyć jedynie odpis aktu urodzenia dziecka.
Wysokość świadczenia miałaby być ustalana według stawek określanych corocznie przez ministra sprawiedliwości. Wstępnie kwoty miały wynosić 496 zł przy jednym dziecku, po 450 zł przy dwójce, aż do 303 zł na dziecko przy pięciorgu lub więcej dzieci.

Ustawy o zawodach medycznych

Lekarze, farmaceuci, ratownicy medyczni. Wszyscy oni mieli doczekać się swoich ustaw branżowych. Nie doczekał się nikt. W projekcie ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty kluczowe były kwestie finansowe. Wynagrodzenie rezydentów miało zostać podniesione, a wolontariat podczas odbywania specjalizacji zabroniony (co oznacza, że także początkującemu lekarzowi trzeba zapłacić).
W ustawie o zawodzie farmaceuty miało znajdować się wzmocnienie pozycji farmaceutów kosztem techników farmaceutycznych (co mogłoby się przełożyć na wyższe wynagrodzenia dla tych pierwszych) oraz zwiększenie kompetencji aptekarzy. Mieliby oni sprawować opiekę farmaceutyczną, robić przeglądy lekowe, mierzyć ciśnienie w aptece, a nawet kontynuować recepty dla pacjentów przyjmujących od dawna określony produkt leczniczy.
Z kolei ratownikom medycznym obiecano wprowadzenie sześciodniowego płatnego urlopu szkoleniowego oraz powołanie samorządu ratowników z obligatoryjną przynależnością.