Kolejna regulacja, która może doprowadzić do likwidacji polskiej branży pożyczkowej, nie rozwiąże podstawowego problemu – wykluczenia z rynku usług finansowych ludzi o niższych lub nieudokumentowanych dochodach.
Pierwsze firmy pożyczkowe rozpoczęły działalność na terenie Polski po transformacji ustrojowej, czyli na początku lat 90. XX wieku. Były to tak zwane firmy słupowe, czyli reklamujące swoje usługi przy pomocy reklam umieszczanych w miejscach do tego celu przeznaczonych, ale też na ścianach domów, przystankach autobusowych itp. Pierwszą, rozpoznawalną i działającą do dziś firmą pożyczkową w Polsce był Provident, który rozpoczął działalność w 1997 r.

Początki regulacji

Początkowo rynek firm pożyczkowych był praktycznie nieuregulowany, jakkolwiek czysto formalnie od 2004 r. Polska była poddana ochronnemu działaniu prawa UE o kredycie konsumenckim. Po ponad trzech latach prowadzonych przez rząd prac legislacyjnych nad zmianami do ustawy z 21 lipca 2006 r. o nadzorze nad rynkiem finansowym (tj. Dz.U. z 2015 r. poz. 615) i ustawy z 12 maja 2011 r. o kredycie konsumenckim (tj. Dz.U. z 2014 r. poz. 1497 ze zm.) uchwalono ustawę antylichwiarską, czyli ustawę o zmianie ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2015 r. poz. 1357). Nowa ustawa antylichwiarska, a w praktyce nowelizacja poprzednich ustaw, weszła w życie 11 marca 2016 r. Następnie 22 lipca 2017 r. weszły w życie kolejne zmiany w ustawie o kredycie konsumenckim (Dz.U. z 2016 r. poz. 1528). Głównym celem uchwalenia ustawy antylichwiarskiej było wyeliminowanie nieuczciwych praktyk stosowanych przez część firm udzielających kredytów konsumenckich, które nie muszą mieć zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego na prowadzenie działalności. Chodziło głównie o zwiększenie poziomu ochrony klientów instytucji pożyczkowych.
Do niedawna instytucje pożyczkowe nie miały swojej definicji legalnej. Sytuacja ta zmieniła się wraz z nowelizacją ustawy z 12 maja 2011 r. o kredycie konsumenckim, która weszła w życie 11 października 2015 r. i zdefiniowała instytucję pożyczkową jako kredytodawcę (przy czym mowa tutaj o udzielaniu kredytu konsumenckiego, którego nie można utożsamiać z pojęciem kredytu funkcjonującym na gruncie ustawy prawo bankowe), który nie jest: bankiem krajowym, bankiem zagranicznym, oddziałem banku zagranicznego, instytucją kredytową, spółdzielczą kasą oszczędnościowo-kredytową lub podmiotem, którego działalność polega na udzielaniu kredytów konsumenckich. Instytucja pożyczkowa jest więc instytucją finansową, która świadczy usługi zbliżone do usług świadczonych przez banki (tzw. usługi bankowe w szerokim ujęciu), jednak nieobjętą nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego i niestosującą przepisów ustawy Prawo bankowe. Instytucje pożyczkowe nie mogą też przyjmować depozytów.
Ustawa o zmianie ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym oraz niektórych innych ustaw z 10 września 2015 r. (zmiana ustawy z 21 lipca 2006 r. o nadzorze nad rynkiem finansowym) określa ramy prawne funkcjonowania instytucji pożyczkowych. Instytucje pożyczkowe mogą działać wyłącznie w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością albo spółki akcyjnej. Minimalny kapitał zakładowy instytucji pożyczkowej wynosi 200 000 zł i może być pokryty wyłącznie wkładem pieniężnym, przy czym środki na pokrycie tego kapitału nie mogą pochodzić z kredytu, pożyczki, emisji obligacji lub ze źródeł nieudokumentowanych. Innymi słowy, założenie spółki będącej instytucją pożyczkową jest uzależnione od określonego kapitału. Do momentu wejścia w życie nowelizacji firmy pożyczkowe funkcjonowały wyłącznie na podstawie przepisów właściwych dla funkcjonowania wszystkich przedsiębiorców, wystarczyło więc założyć zgodnie z przepisami prawa cywilnego działalność gospodarczą, aby rozpocząć działalność w tym zakresie, co wymagało kapitału zakładowego o wysokości 5000 zł. Wprowadzenie nowego rodzaju podmiotu prawnego, jakim jest instytucja pożyczkowa, oraz narzucenie dość sztywnych ram ich funkcjonowania sprawiło, że nowelizacja ustawy o kredycie konsumenckim stała się de facto „ustawą branżową” regulującą podstawy ich działania na zasadzie podobnej jak prawo bankowe jest podstawą działania banków.
W odniesieniu do kredytu konsumenckiego, którym jest również pożyczka zaciągnięta w firmie pożyczkowej, ustawa wprowadziła przede wszystkim limit pozaodsetkowych kosztów kredytu oraz mechanizm, który miał ograniczyć proceder tzw. rolowania długu, co prowadziło do zwielokrotnienia kosztów pożyczki. Po zmianach suma kosztów pozaodsetkowych pożyczki nie może przekroczyć: 25 proc. całkowitej kwoty kredytu (część stała) i dodatkowo 30 proc. całkowitej kwoty kredytu konsumenckiego w stosunku rocznym (część zmienna). Dodatkowo w przypadku pożyczek udzielanych na kilka lat koszty pozaodsetkowe nie mogą przekroczyć 100 proc. wartości kredytu. Od 2017 r. Komisja Nadzoru Finansowego prowadzi Rejestr Instytucji Pożyczkowych – każdy podmiot planujący rozpocząć działalność jako instytucja pożyczkowa zobowiązany jest do złożenia wniosku o wpis. KNF nie ma jednak kompetencji kontroli działalności firm pożyczkowych.

Próg obciążeń się zmieni?

Proces objęcia regulacją prawną działalności firm pożyczkowych trwa nadal. W ostatnich dniach rząd zgłosił projekt nowej ustawy, ograniczającej w znacznym stopniu dochody firm pożyczkowych. Obecnie, jak przedstawiłam wyżej, limit dodatkowych kosztów pożyczki wynosi 55 proc. wartości pożyczki w skali roku. Projekt ustawy antylichwiarskiej przyjęty przez rząd zredukował ten próg, początkowo do wysokości 45 proc., ostatecznie przewiduje się, że próg ten będzie wynosił 20 proc.
Projekt ten wywołał prawdziwą burzę. Protestują przedstawiciele firm pożyczkowych, wieszcząc upadek tego sektora. Komisja Nadzoru Finansowego zgłosiła zastrzeżenia do projektu, wskazując, że w imię ochrony interesów konsumentów nie można doprowadzić do unicestwienia legalnie działających na rynku finansowym firm. Jego autorzy są natomiast zdania, że ograniczenie wysokości oprocentowania działa w interesie pożyczkobiorców, którzy niejednokrotnie stawali się ofiarami nadużyć ze strony firm pożyczkowych.

Klient przebadany

Argumenty podawane przez obie strony są w pełni zasadne. Klienci firm pożyczkowych niejednokrotnie stawali się ofiarami nadużyć. Z drugiej jednak strony należy zadać sobie pytanie, jaką funkcję spełniają firmy pożyczkowe na polskim rynku finansowym i kto korzysta z ich usług.
W latach 2013–2017 zespół z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego (w ramach projektu „Dlaczego paraformalność działa. Dyfuzja chwilówki w Polsce” sfinansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki przyznanych na podstawie decyzji o numerze DEC-2013/11/B/HS6/01506) przeprowadził badania rynku firm pożyczkowych. Wyniki zostały opublikowane w książce „Rynek firm pożyczkowych w Polsce. Teoria i praktyka”.
W ramach tego projektu przeprowadziliśmy w 2016 r. badania ilościowe na reprezentatywnej próbie Polaków (CBOS, 2016/03). Wyniki wskazują, że z usług firm pożyczkowych w ciągu ostatnich pięciu lat przed momentem badania korzystało 6,7 proc. respondentów, co odpowiada liczbie około 2,2 mln. Polaków. Na ogół są to osoby, które mają poważne kłopoty finansowe.
Po szybkie pożyczki najczęściej sięgają: respondenci oceniający swoje warunki materialne jako złe (21,2 proc.), w rodzinach o dochodach do 649 zł na osobę (20,0 proc.), pracujący w prywatnym gospodarstwie rolnym (20,5 proc.), rolnicy (13,8 proc.), renciści 13,1 proc., osoby mające wykształcenie podstawowe lub gimnazjalne (8,9 proc.), zasadnicze zawodowe (8,3 proc.) oraz starsze, w wieku 55–64 lata (9,6 proc.).
Korzystający z usług firm pożyczkowych najczęściej wpadają w spiralę zadłużenia – 35,5 proc.; ponad jedna trzecia z nich – 34,4 proc. – znajdowała się lub znajduje w krajowym rejestrze długów; najczęściej też objęci są postępowaniem sądowym z powodu niespłacania długów – 36,3 proc. Respondenci najczęściej przeznaczają chwilówki na zakup żywności (17,4 proc.), opłacają nimi rachunki (14,6 proc.), leczenie i zakup leków (13,1 proc.), płacą za zaplanowane remonty, np. mieszkania (10,3 proc.). Inne odpowiedzi to m.in.: nagłe, nieprzewidziane wydatki, np. naprawy (6,8 proc.); edukacja dzieci, np. zakup podręczników, opłaty w szkole (6,6 proc.), wyjazdy, odpoczynek (6,2 proc.); zakup podstawowych rzeczy dla najbliższych, np. ubrania dla dzieci (4,9 proc.). Pozostałe wybory lokują się poniżej 4 pkt proc., warto jednak zwrócić uwagę, że 3,1 proc. badanych bierze chwilówki na zaspokojenie bieżących potrzeb, na które nie mają środków, ponieważ spłacają kredyty, a 2,3 proc. na spłatę długów zaciągniętych przez członków rodziny. Jedynie 3,9 proc. badanych wzięło chwilówkę na zakup ekstra sprzętu, np. drogiego telefonu komórkowego. Przedstawiona struktura potrzeb jest przygnębiająca i nie pozostawia wątpliwości, iż tak drogie pożyczki służą zaspokojeniu podstawowych potrzeb Polaków. Podstawowych, a nie ekskluzywnych.
Aż 64 proc. pożyczkobiorców nie akceptuje kosztu szybkich pożyczek – uważa je za zbyt drogie. Większość z tych, którzy decydują się na takie pożyczki (57,8 proc.), nie ma zaufania do firm, które je oferują. Niezależnie od tego 44,5 proc. badanych zdecydowało się na wzięcie pożyczki w firmie pożyczkowej, a nie kredytu w banku, z powodu braku zdolności kredytowej, a tym samym braku dostępu do tradycyjnych usług bankowych. 22 proc. jako uzasadnienie podaje brak formalności, fakt, że nie trzeba przedstawiać żadnych dokumentów, takich jak poświadczenie wysokości zarobków czy stałego zatrudnienia.
Podsumowując, po chwilówki sięgają najczęściej osoby w złej sytuacji materialnej, które nie mają zdolności kredytowej, a tym samym dostępu do tradycyjnych usług bankowych. Tak więc osoby te są podwójnie wykluczone: są w złej sytuacji materialnej, co prowadzi do wykluczenia z możliwości korzystania z usług sektora stricte bankowego.
Sytuację wykluczenia osób w złej kondycji materialnej pogłębiła Rekomendacja T dotycząca dobrych praktyk w zakresie zarządzania ryzykiem detalicznych ekspozycji kredytowych, wydana przez Komisję Nadzoru Finansowego w lutym 2010 r., oparta na art. 137 ust. 1 pkt 5 ustawy – Prawo bankowe. Rekomendacja T powstała po kryzysie finansowym, który rozpoczął się w połowie 2007 r. w związku z udzielaniem przez banki w Stanach Zjednoczonych kredytów hipotecznych osobom nieposiadającym przychodów niezbędnych do ich spłaty i pełnieniem przez te kredyty funkcji zabezpieczenia obligacji strukturyzowanych. KNF jako powód wydania rekomendacji wskazała rozluźnienie polityki kredytowej objawiającej się w szczególności poprzez: obniżanie wymogów w analizie zdolności kredytowej; nadmierne i nieuzasadnione wydłużanie okresu kredytowania mające na celu zmniejszenie wysokości spłacanych rat; zwiększanie relacji zadłużenia do zabezpieczenia. Banki zostały zobowiązane do obiektywnej oceny zdolności i wiarygodności kredytowej nie tylko w chwili zaciągania zobowiązania, lecz również na przyszłość. Zobowiązania te zostały w zdecydowanej większości utrzymane przez obowiązującą w tej chwili Rekomendację T z 2013 r., co sprawiło, że kredyty i pożyczki bankowe stały się o wiele trudniej dostępne dla klientów detalicznych, zwłaszcza nieposiadających zdolności kredytowej czy zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych. Od końca 2010 r. nastąpił zaś istotny wzrost sprzedaży pożyczek udzielanych przez największe firmy pożyczkowe.
Rekomendacja T nie objęła swoim zasięgiem spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, oddziałów banków zagranicznych ani instytucji pożyczkowych będących przedmiotem naszego zainteresowania, co w konsekwencji prowadzi do tego, że firmy pożyczkowe są de facto jedynym poza SKOK-ami możliwym legalnym źródłem pożyczek dla osób niespełniających wymagań podmiotów podległych prawu bakowemu.

Wykluczeni kaskadowo

Czy jest wyjście z takiej sytuacji? Rekomendacja T jest elementem polityki Komisji Nadzoru Finansowego mającej na celu lepsze uregulowanie funkcjonowania rynku finansowego, zabezpieczenie zarówno banków, jak i klientów przed upadłością, a także stabilności finansowej państwa. Są to cele priorytetowe. Wykluczeni z tradycyjnego systemu bankowego pozostaną wykluczonymi.
Aby w możliwie najlepszy sposób zabezpieczyć ich interesy konieczne jest zatem spełnienie co najmniej trzech podstawowych warunków. Po pierwsze, doprowadzenie do pełnej kontroli działalności firm pożyczkowych (w tym treści zawieranych umów) np. przez KNF, która do tej pory nie ma takich uprawnień. Po drugie pełna ochrona praw konsumenta, w tym wyeliminowanie możliwości zabezpieczenia pożyczek w postaci hipoteki na nieruchomości, żądania przenoszenia własności nieruchomości na zabezpieczenie zaciągniętych zobowiązań, egzekucji komorniczej z mieszkania, jeśli wysokość zadłużenia stanowi niewielką część wartości lokalu (wymieniłam jedynie kwestie podstawowe).
Po trzecie, w zakres ochrony praw konsumenta wchodzi również ochrona prawna. Wyniki badań przeprowadzonych przez zespół kierowany przez Mateusza Grochowskiego w Instytucie Wymiaru Sprawiedliwości w 2016 r. (Umowa pożyczki w orzecznictwie sądów powszechnych) wskazują, że jest w tej dziedzinie wiele do zrobienia, zwłaszcza jeśli chodzi o stosowanie dyrektyw prawa unijnego. Brak skutecznej ochrony prawnej pożyczkobiorców prowadzi do tezy o kaskadowym – potrójnym – wykluczeniu osób znajdujących się w złej sytuacji materialnej i/lub niespełniających warunków formalnych określonych przez prawo bankowe. Zła sytuacja ekonomiczna prowadzi do wykluczenia z możliwości korzystania z usług tradycyjnego sektora bankowego, a to z kolei do faktycznego wykluczenia pożyczkobiorców z ram porządku prawnego tworzonego przez państwo. To dramatyczna sytuacja. Na pewno jednak likwidacja polskiej branży pożyczkowej nie rozwiąże tego problemu. Doprowadzi jedynie do rozrostu szarej, a właściwie czarnej, bo nielegalnej strefy, uniemożliwiając potrzebującym zaciągnięcie pożyczki w legalnie działających firmach.
Firmy pożyczkowe są de facto jedynym poza SKOK-ami możliwym legalnym źródłem pożyczek dla osób niespełniających wymagań podmiotów podległych prawu bankowemu.