Specgrupa w Prokuraturze Krajowej regularnie prześwietla odmowy wszczęcia śledztw dotyczących rzekomych przestępstw sędziów lub prokuratorów. Aby mieć pewność, że nikomu nie odpuszczono pochopnie.
Zapytania przychodzą raz na kwartał lub co pół roku. Także do rejonów – tłumaczy jeden ze śledczych z jednostki okręgowej. Chodzi mu o pisma z Prokuratury Krajowej zawierające polecenie przekazania kopii wszystkich postanowień o odmowie wszczęcia postępowania karnego w sprawach przeciwko sędziom i prokuratorom. Dokumenty trafiają prosto do wydziału spraw wewnętrznych PK, specjalnej komórki zajmującej się wyłącznie ściganiem przestępczości w tych dwóch grupach zawodowych. Pracujący w niej śledczy analizują następnie, czy decyzje o braku podstaw do prowadzenia śledztwa podjęte przez niższe jednostki nie zapadły przedwcześnie lub pochopnie.
DGP
– To więcej niż nadgorliwość. Na silę szuka się powodów, aby ta komórka dalej funkcjonowała. Prokuratorów bardziej bym potrzebował na sali sądowej do prowadzenia tych wszystkich spraw kryminalnych, które wynikają z przepisów kodeksu postępowania karnego – ocenia sędzia Marek Celej z Sądu Okręgowego w Warszawie. – Odbieram pracę tego wydziału jako obliczoną na wywołanie efektu mrożącego. Rządzący mówią nam: patrzcie, mamy specjalny zespół, bójcie się, bo oni będą dokładnie wszystko sprawdzać – dodaje.

Marnowanie sił i środków

Według naszych informacji ostatnia instrukcja do prokuratur przyszła pod koniec marca – specgrupa zażądała kopii wszystkich odmów wydanych w I kwartale 2019 r. – No i wysoce wykwalifikowani i opłacani specjaliści będą badać postanowienia o odmowie z zawiadomień Kowalskiego (prokurator jest zły, bo trzyma stronę żony), Nowaka (sędzia nie dał mi dojść do głosu na rozprawie) i wreszcie Malinowskiego (oskarżam wszystkich prokuratorów w Okręgu, bo...) – napisał z przekąsem jeden z prokuratorów na środowiskowym forum. Prokuratorzy szacują, że w skali całego kraju liczba decyzji odmownych może iść w setki, jeśli nie w tysiące. Wielu z nich znane są bowiem osoby, które tylko w ciągu miesiąca potrafią złożyć kilkadziesiąt skarg na działania śledczych lub sędziów, uważając, że zostały w jakiś sposób przez nich skrzywdzone. W większości przypadków zarzuty stawiane przez niezadowolone strony nie znajdują jednak uzasadnienia.
Poprosiliśmy PK o szczegółowe dane na temat liczby postępowań prowadzonych w sprawie i przeciwko sędziom, śledczym i asesorom, przestępstw, których one dotyczą, decyzji o umorzeniach oraz wniesionych aktów oskarżenia za 2018 r. W odpowiedzi usłyszeliśmy jedynie, że obecnie wydział spraw wewnętrznych ma 62 śledztwa w toku. – Najpoważniejsze dotyczą przestępstw przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, przestępstw korupcyjnych – przyjmowania korzyści majątkowych, przeciwko wiarygodności dokumentów, spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym – zapewnia DGP kierownictwo prokuratury.
Nie uzyskaliśmy natomiast informacji, ile postępowań zostało umorzonych, a w ilu wniesiono akty oskarżenia. PK twierdzi, że w 2018 r. specwydział zakończył aktem oskarżenia 1/3 ogółu prowadzonych spraw. Ile konkretnie? Tego już prokuratura nie ujawnia, przekonując, że ich opracowanie „wymagałoby analizy informacji wygenerowanych z systemów informatycznych”.

Zero tolerancji

Wydział spraw wewnętrznych PK został powołany w marcu 2016 r. wraz z wejściem w życie nowego prawa o prokuraturze (Dz.U. z 2016 r. poz. 177 ze zm.). Zgodnie z art. 19 par. 4 tej ustawy ma on za zadanie prowadzić postępowania przygotowawcze dotyczące wyłącznie najpoważniejszych przestępstw popełnianych przez sędziów, prokuratorów i asesorów. W praktyce speckomórka nadzoruje też śledztwa toczące się w niższych jednostkach. – W tym wydziale poddawana jest również analizie wpływająca do Prokuratury Krajowej korespondencja dotycząca przestępczości wśród tych funkcjonariuszy publicznych – podkreśla PK.
Umieszczenie WSW na najwyższym szczeblu aparatu ścigania z jednej strony miało być sygnałem, że nowe kierownictwo nie będzie tolerować czarnych owiec w szeregach korporacji sędziowskiej i prokuratorskiej, z drugiej – że demoralizacja w tych grupach to problem wymagający reakcji na górze. – Oczywiście należy zwalczać wszelkie patologie w naszych środowiskach, ale niekoniecznie trzeba powoływać do tego specjalne komórki. Nawet jeśli mamy sześćdziesiąt parę nagannych przypadków, to gdyby rozdzielić je geograficznie, odpowiednie komórki organizacyjne innych służb – przede wszystkim policji, prokuratury i ABW – spokojnie dałyby sobie radę z prowadzeniem postępowań – przekonuje sędzia Celej.
Prokuratura nie informuje, ile spośród 62 obecnie trwających śledztw faktycznie dotyczy najpoważniejszej przestępczości. Przypadki opisywane na jej stronie internetowej z pewnością zaliczają się do tej kategorii. Na przykład w kwietniu 2019 r. do Sądu Rejonowego w Częstochowie trafił akt oskarżenia przeciwko prokuratorowi obwinianemu o podżeganie do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego trwałą niezdolnością do pracy. Śledczy miał w zamian zaoferować pośrednictwo w załatwieniu problemów kryminalnych sprawców pobicia (grozi mu nawet do 10 lat więzienia). Dwa miesiące temu wydział spraw wewnętrznych domagał się także uchylenia immunitetu sędzi ze Szczecina, planując postawienie jej zarzutu przekroczenia uprawnień poprzez usunięcie dokumentów z akt sądowych (grozi na to kara do pięciu lat pozbawienia wolności).

Wątpliwe przesłanki

Kaliber i przesłanki niektórych spraw, którymi zajmuje się WSW – jak wynika z doniesień medialnych – budzą jednak wątpliwości. Na początku lutego poznańska „Gazeta Wyborcza” podała, że specjednostka wszczęła postępowanie karne w sprawie propagowania faszyzmu przez prokuratora, który w swoim gabinecie zawiesił mały portret Jarosława Kaczyńskiego na tle niemieckiego plakatu propagandowego z członkiem NSDAP trzymającym sztandar z logiem Prawa i Sprawiedliwości zamiast swastyki. Na dole widniał napis: „Ein Volk, ein PiS, ein Katschor”. Wprawdzie znający sprawę prokuratorzy z Poznania ocenili fotomontaż jako głupi i nieodpowiedni, a jego powieszenie w gabinecie – naganne, ale ich zdaniem nie ma żadnych podstaw do postawienia koledze zarzutu propagowania ustroju nazistowskiego (zwłaszcza że na plakacie nie było jego symboli). Co najwyżej prezes Kaczyński mógłby wytoczyć śledczemu sprawę o zniesławienie.