Rząd gra na odłożenie opinii rzecznika generalnego trybunału w sprawie pytania prejudycjalnego.
Dziś w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) ma się odbyć wysłuchanie przedstawicieli Krajowej Rady Sądownictwa (KRS). Sędziowie chcą ich posłuchać, zanim podejmą decyzję w sprawie pytań prejudycjalnych, jakie do TSUE skierował Sąd Najwyższy (SN). 23 maja, a więc na dwa dni przed wyborami do europarlamentu, mamy poznać opinię rzecznika generalnego (TSUE orzeka zazwyczaj tak, jak chce tego rzecznik). Zdaniem wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka ten termin powinien zostać zmieniony.
– Wyniki wtorkowej rozprawy powinny być przeanalizowane przez rzecznika generalnego. Utrzymanie pierwotnego terminu przedstawienia przezeń opinii prowokowałoby wątpliwości po stronie każdego, kto ten proces obserwuje, czy ta rozprawa ma jakiekolwiek znaczenie i sens, skoro jest oczywiste, że rzetelne odniesienie się przez rzecznika do jej rezultatów wymaga więcej czasu niż trochę ponad tydzień – mówi DGP Piebiak.
Pytania SN dotyczą przede wszystkim Izby Dyscyplinarnej SN (ID SN), a pośrednio także KRS. SN chce bowiem wiedzieć, czy zdaniem TSUE sąd dyscyplinarny wyłoniony w całości przez KRS, która z kolei została wybrana przez Sejm, a więc polityków, jest sądem prawidłowo obsadzonym, dającym gwarancje niezależności. Orzeczenie Luksemburga może mieć więc duże znaczenie dla polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zwłaszcza gdyby TSUE zdecydował się odnieść szeroko do tego, co się dzieje w naszym systemie i ocenić również przepisy regulujące sposób wyboru sędziów do KRS.
Wówczas skutki będą dotyczyły nie tylko jednej izby SN, ale też wszystkich decyzji personalnych obecnej rady. Innymi słowy – może się okazać, że wszyscy sędziowie, którzy stanęli do konkursów przed nową KRS, zostali wadliwie powołani. A to dotyczy kilkuset osób w całej Polsce. Należy pamiętać, że opisywana sprawa została wszczęta pytaniami prejudycjalnymi. Istnieje więc spór co do tego, czy i ewentualnie jakie zmiany w prawie musiałyby zostać przeprowadzone po wydaniu przez TSUE niekorzystnego dla Polski wyroku. Jedno jest pewne – po takim orzeczeniu ID SN nie mogłaby orzekać w sprawach sędziów SN, które stały się pretekstem do wniesienia pytań prejudycjalnych.
PiS boi się powtórki scenariusza z wyborów samorządowych
To będzie druga rozprawa w tej sprawie. Pierwsza odbyła się 19 marca, kiedy swoje stanowisko przedstawił m.in. rząd. Usłyszeliśmy wówczas, że nie doszło do naruszenia unijnych standardów, a KRS, tak jak wyłoniony przez nią skład ID SN, mają zapewnione gwarancje niezależności. – Tematyka statusu sędziów SN w związku z reformą tej instytucji została zamknięta wraz z wejściem w życie 1 stycznia nowelizacji ustawy o SN. Jednak nawet gdyby argumentu tego nie podzielić, zostaje argument fundamentalny: przedmiot postępowania, czyli ocena przepisów dotyczących systemu sądowniczego i instytucji z nim powiązanych oraz funkcjonowania tychże, pozostaje całkowicie poza zakresem prawa unijnego – podkreśla Piebiak.
Innego zdania wydaje się być Komisja Europejska, która przedstawiła TSUE swój pogląd na zmiany w sądownictwie. W oficjalnym stanowisku zauważyła, że ID SN została obsadzona tylko nowo wybranymi sędziami, a procedura konkursowa została przeprowadzona przez również na nowo obsadzoną KRS. Zmiany w sposobie wyboru sędziów do KRS doprowadziły – co najmniej w sposób pośredni – „do zwiększenia wpływu organu politycznego – tutaj Sejmu RP – na procedurę powołania sędziów Izby Dyscyplinarnej SN”. To, że wszystkie te zmiany zostały wprowadzone niemal jednocześnie do porządku prawnego, wskazuje zdaniem KE na „pewną dyskontynuację systemową”. A to z kolei powoduje, że nie można wykluczyć wątpliwości co do niezawisłości sędziów powołanych do ID SN.
Rząd uważa, że te wątpliwości idą za daleko. Od kilkunastu miesięcy przedstawiciele rządu w trakcie sporów z KE w sprawie praworządności i przed TSUE podkreślają, że organizacja wymiaru sprawiedliwości należy do kompetencji państw członkowskich. Jednocześnie wprowadzone rozwiązania, w tym kształt KRS, są wzorowane na hiszpańskich. To także jest podkreślane w argumentacji przed TSUE i KE z niedopowiedzianą intencją, że jeśli nie są kwestionowane rozwiązania w Hiszpanii, to nie powinny być i w Polsce.
Na ostatniej rozprawie przedstawiciel prokuratora generalnego Tomasz Szafrański wnioskował o wyłączenie z orzekania prezesa TSUE Koena Lenaertsa, podnosząc wątpliwości co do jego bezstronności. Trybunał odmówił. – Sposób potraktowania wniosku o wyłączenie prezesa TSUE pokazuje, że ze standardami w trybunale nie jest najlepiej. Dobrze, że nastąpiła refleksja i umożliwiono KRS przedstawienie swego stanowiska – podkreśla Piebiak. Rząd chce przełożyć termin opinii rzecznika generalnego, by nie pojawiła się ona w trakcie kampanii wyborczej. PiS obawia się powtórzenia scenariusza z wyborów samorządowych, gdy TSUE wydał postanowienie zabezpieczające w sprawie TSUE, co nasiliło krytykę opozycji i zarzuty o polexit.
WYWIAD
Posłowie PiS przygotowali ósmą nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. Oponenci podnoszą, że i ona może naruszać konstytucję. Czy ten krok ze strony rządzących będzie miał realne przełożenie na to, co się dzieje przed Trybunałem Sprawiedliwości UE?
Czysto formalnie kolejna nowelizacja nie ma znaczenia dla postępowania przed TSUE, tak jak nie ma znaczenia wyrok tzw. Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. TSUE zajmuje się zgodnością rozwiązań prawnych poszczególnych państw członkowskich z prawem UE i na tym aspekcie także w sprawie dotyczącej Polski będzie się koncentrował. Na kolejnej rozprawie będziemy natomiast informować trybunał o kolejnej nowelizacji. To pokazuje, że celem rządzących jest podporządkowanie wymiaru sprawiedliwości władzy wykonawczej. Orzecznictwo TSUE mówi, że dla oceny, czy w danym kraju członkowskim jest zapewniona niezależność przy powoływaniu sędziów i tym samym, czy jest respektowana zasada skutecznej ochrony sądowej, ma znaczenie nawet ogólne wrażenie w odniesieniu do przepisów dotyczących niezależności wymiaru sprawiedliwości i okoliczności ich tworzenia. To wrażliwe spojrzenie, które zostało potwierdzone w opinii rzecznika Ewgenija Tanczewa z 11 kwietnia. Rzecznik mówi o tym wrażeniu, bo jeżeli czytamy wyrwane z kontekstu poszczególne przepisy czy ustawy o SN, KRS czy o sądach powszechnych, to one mogą nie budzić wątpliwości. Ale już traktując te zmiany holistycznie – jako całość, także kontekst tych wszystkich zmian, kontekst społeczno-polityczny, widać wyraźnie, że to nie jest tak, jak być powinno w demokratycznym kraju członkowskim UE.
Mówicie państwo o wrażeniu. Czy opieranie na nim decyzji takiego ciała jak TSUE nie prowadzi do uznania, że sąd pozwala sobie na zbyt dużą arbitralność?
W polskim przypadku mamy nie tylko wrażenie, ale też instytucjonalne zdławienie niezależności sądownictwa i tym samym praworządności. Tu nie ma wątpliwości. Ostatnia nowelizacja wpisuje się w cały system instytucjonalnego niszczenia praworządności, ponieważ mówi m.in., że nie ma możliwości odwołania się od decyzji KRS w zakresie powoływania do SN. Zabiera się obywatelowi prawo do sądu, czyli jedno z fundamentalnych praw, ale też mówi się o umorzeniu postępowań, w których zostały zadane pytania prejudycjalne. W tej nowelizacji została pokazana ewidentna intencja rządzących, aby unicestwić udział TSUE w ocenie niezależności naszego sądownictwa. Bo jeżeli NSA zdecyduje się umorzyć te postępowania, niektóre postępowania przed TSUE mogą stać się bezprzedmiotowe – a o to chodzi rządzącym. Oczywiście na razie nie wiemy, co zrobi NSA, ale taka możliwość istnieje.
Załóżmy, że TSUE rzeczywiście orzeknie, że KRS w takim kształcie jak obecnie nie może funkcjonować. Czy potrzebna byłaby nowelizacja ustawy przewidująca wygaszenie kadencji obecnych członków KRS?
Interpretacja prawa europejskiego przez TSUE w ramach procedury prejudycjalnej jest obowiązująca erga omnes, co oznacza, że obowiązuje wszystkie organy konstytucyjne państwa, którego sąd zadał pytanie do TSUE. Zasada pierwszeństwa obowiązująca w prawie UE oznacza, że jeżeli TSUE uzna dane przepisy prawa krajowego za niezgodne z prawem UE, to pomija się te przepisy w porządku prawnym. A jeśli tak, to znaczy, że ich nie ma w systemie. A zatem wracamy do przepisów poprzednich. To także oznacza, że kadencje członków KRS zostały skrócone bezprawnie, niezgodnie z konstytucją i traktatami. Po orzeczeniu TSUE wrócilibyśmy do sytuacji sprzed wejścia w życie nowelizacji z grudnia 2017 r. I nie zmienia tego wyrok tzw. Trybunału Konstytucyjnego. Tu orzecznictwo TSUE jest bardzo konsekwentne. Mamy np. sprawę Aziz Melki i Sélim Abdeli przeciwko Francji, w której tamtejszy sąd konstytucyjny stwierdził, że przepisy są zgodne z prawem krajowym, a mimo to TSUE uznał, że są one niezgodne z prawem Unii. Kwintesencją sprawy jest to, że to sądy krajowe (w tym wypadku polskie) będą głównym wykonawcą tego wyroku, a nie organy władzy ustawodawczej i wykonawczej. Czyli nie ma konieczności uchwalania nowelizacji ustawy o KRS, bo wracamy do stanu sprzed nowelizacji z grudnia 2017 r., czyli do poprzednich rozwiązań prawnych.
Czy to nie grozi kompletnym chaosem? Kadencje poprzednich członków rady i tak by już wygasły. Większości z nich w 2017 r. do końca kadencji pozostawało zaledwie kilka miesięcy.
Sylwia Gregorczyk-Abram, adwokat, pełnomocnik sędziów Sądu Najwyższego
Tak, więc wniosek jest prosty: sędziowską część KRS należy powołać od nowa, w sposób zgodny z konstytucją i traktatami europejskimi.
Jednak KRS wydała już wiele uchwał o wyborze kandydatów na sędziów, także w sądach powszechnych. Osoby przez nią wskazane zostały powołane przez prezydenta i wydają orzeczenia.
Mamy do czynienia z całym ciągiem technologicznym: KRS została wybrana wadliwie, następnie w wadliwy sposób dochodziło do rekomendacji kandydatów na sędziów i wyboru przez prezydenta, na skutek czego wydawane przez nich wyroki są nieważne. I mamy tu otwartą drogę do roszczeń odszkodowawczych wobec Skarbu Państwa. To jest największy dramat, jaki nam zafundowali rządzący. Jego skutki odczują przede wszystkim obywatele, którzy otrzymują wyroki od niesędziów, czyli wyroki wadliwe. A także Skarb Państwa, który będzie przez lata płacił ogromne odszkodowania za ten chaos.
Istnieje teoria, zgodnie z którą prezydencki akt powołania sanuje nieprawidłowości, do jakich doszło na wcześniejszych etapach procedury konkursowej na urząd sędziego.
Powołanie przez prezydenta nie konwaliduje błędów, które zostały dokonane na wcześniejszym etapie, bo na tej zasadzie prezydent mógłby powołać konia do SN i powiedzieć, że mocą swojej władzy i prerogatywy zapisanej w konstytucji może konwalidować wszelkie błędy na wcześniejszym etapie. My uważamy, że w demokratycznym państwie prawnym jest to niemożliwe i wyrok islandzki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka potwierdza tego typu myślenie, że niesędzia nie może zasiadać w składzie orzekającym, a wyrok wydany z udziałem niesędziego nie jest wyrokiem.
Rząd jednak widzi, że pytania prejudycjalne zadane przez SN nie mają takiej siły rażenia, jak skarga Komisji Europejskiej. I że ewentualny wyrok TSUE nie będzie miał takich skutków, o jakich państwo mówicie.
Orzecznictwo TSUE mówi wyraźnie, że jest skuteczne erga omnes, czyli wobec wszystkich. Rząd przedstawia swoją argumentację, żeby zbagatelizować problem, ale wyroki w sprawach prejudycjalnych są skuteczne wobec wszystkich organów państwa. Ta narracja będzie utrzymywana, tak jak próby podważenia niekorzystnego wyroku w oczach opinii publicznej. To nie prawnicy nawarzyli tego piwa. Jednak jako prawnicy musimy podchodzić do całej sytuacji zero-jedynkowo. W systemie prawnym musi panować higiena. Jeśli ktoś nie jest sędzią, to nie może wydawać wyroków. Nie można się opierać na społecznym poczuciu krzywdy tych, na których rzecz zostały wydane wyroki. Trzeba jak najszybciej oczyścić system, czyli wybrać od nowa KRS, która powoła sędziów. Podważenie wyroków wydanych przez te osoby jest absolutnie nieuniknione. Gdybyśmy byli pełnomocnikami strony, która przegrała postępowanie, natychmiast sięgnęlibyśmy po te środki, mówiąc, że sąd był niewłaściwie obsadzony i postępowanie było nieważne. Z całą pewnością pełnomocnicy będą korzystać z takiej drogi, tego już na pewno nie unikniemy.
Michał Wawrykiewicz, adwokat, pełnomocnik sędziów Sądu Najwyższego, kandydat Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego
Jeżeli TSUE wyda orzeczenie w takim kształcie, o jakim państwo mówicie, to będzie głęboka ingerencja w kwestie sądownictwa w państwie członkowskim.
Nie zgadzamy się z tym. Po wyroku w sprawie sędziów portugalskich z 2018 r. wiemy już, że TSUE ma uprawnienia, by oceniać kwestię niezależności sądownictwa w państwie członkowskim. Odmienne myślenie nas dziwi. Jesteśmy częścią europejskiej Wspólnoty i obszaru prawnego, więc mówienie, że na własnym podwórku możemy robić z wymiarem sprawiedliwości wszystko, co nam się podoba, jest mydleniem oczu. Niezależność polskich sądów ma wprost przełożenie nie tylko na obywateli polskich, ale też na wszystkich obywateli UE. Mówienie, że TSUE nie powinien tu ingerować, jest sprzeczne z orzecznictwem TSUE. UE nie ma odrębnego systemu wymiaru sprawiedliwości. Opiera się na trybunale w Luksemburgu oraz na sądach krajowych. Żeby ten system mógł działać, sądy krajowe muszą wypełniać kryteria traktatowe, jeśli chodzi o niezależność sądownictwa. To oczywistość. Praworządność jest w UE normą, nie opcją.
Jaki mamy stan gry w tej chwili?
Sytuacja jest dynamiczna. Rozprawa odbyła się 19 marca i rzecznik ogłosił, że 23 maja wyda swoją opinię, czyli w zasadzie postępowanie zostało zakończone. Ale trybunał zdecydował się otworzyć tę rozprawę i kontynuować wysłuchanie stron, co jest rzadkie. W naszym przekonaniu jest to spowodowane taką prozaiczną przyczyną, że KRS miała zbyt mało czasu, żeby się do rozprawy przygotować. Tak przynajmniej twierdzi. Trybunał umożliwił jej wypowiedź, więc 14 maja będzie wysłuchanie KRS oraz oczywiście pozostałych stron.
Kiedy możemy się spodziewać wyroku?
Jeżeli KRS nie zgłosi niczego, co zmieni obraz sytuacji, to w czerwcu, może lipcu.
A to, że opinia rzecznika ma zostać wydana w tej sprawie na trzy dni przed wyborami do PE, nie jest swego rodzaju polityczną manifestacją ze strony TSUE?
Trudno oceniać wyznaczanie terminów procesowych w kontekście politycznym. Wydaje się, że nie ma to żadnego znaczenia. Ta konotacja polityczna jest tu przypisywana. Byłoby nienormalne, gdyby TSUE dostosowywał się do kalendarza politycznego, przesuwając terminy z uwagi na wybory. Zresztą pojawiły się głosy, że termin opinii zostanie przełożony z uwagi na rozprawę 14 maja.
Spodziewacie się, że orzeczenie w sprawie pytań prejudycjalnych może stać się pilotem tego, co będzie robiła Komisja Europejska, która także kwestionuje sposób powołania KRS?
Tak, zdecydowanie na to liczymy. Wykonanie wyroku będzie papierkiem lakmusowym dla KE, jak dalej postępować w kwestii praworządności w Polsce. Bo gdyby organy konstytucyjne państwa polskiego wykonały orzeczenie TSUE i zaprowadziły praworządność, Komisja nie miałaby nic więcej do roboty. KE jest strażnikiem traktatów europejskich. Jeśli więc okaże się, że polskie organy nie będą implementować orzeczenia w sprawie KRS, nie mamy wątpliwości, że KE rozpocznie kolejną procedurę przeciwnaruszeniową z art. 258 Traktatu o funkcjonowaniu UE.