Przyjęta wczoraj przez rząd nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego ma sprawić, że postępowania ruszą z kopyta. Zdaniem ekspertów reforma powinna iść ku odformalizowaniu procesu.
Głównym celem autorów projektu było przyspieszenie postępowań, postawienie tamy pieniactwu i wyeliminowanie obstrukcji procesowej. Korzystanie przez pełnomocników z rozmaitych kruczków prawnych tylko po to, by zyskać na czasie, jest zmorą każdego sądu i utrudnia drugiej stronie uzyskanie sprawiedliwości. Dlatego projekt wprowadza sankcje za nadużywanie prawa procesowego. Sędzia, który stwierdzi, że np. kolejne zażalenie w tej samej sprawie jest tylko grą na zwłokę, będzie mógł zdecydować o podwojeniu kosztów procesu czy odsetek. Poza tym sąd będzie mógł pozostawić wiele wniosków złożonych w celu obstrukcji bez rozpoznania.

Wątpliwa prekluzja

Ogromne wątpliwości budzi natomiast powrót do szybkiej ścieżki dla przedsiębiorców. Będzie to postępowanie o wiele bardziej sformalizowane, z zaostrzoną prekluzją dowodową (chodzi o zasadę, zgodnie z którą wnioski dowodowe muszą być złożone w ściśle wyznaczonym terminie). Innymi słowy może się okazać, że dowód przesądzający w sprawie może nie być brany pod uwagę tylko dlatego, że strona złoży go za późno.
Ministerstwo Sprawiedliwości wychodzi z założenia, że wielkie firmy, które stać na profesjonalnych prawników, mogą toczyć boje według tej trudniejszej, ale szybszej procedury. Kłopot w tym, że nowe zasady obejmą zarówno międzynarodowe koncerny, jak i osoby fizyczne prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą. Zwiększone rygory budzą obawy szczególnie małych przedsiębiorców. Prawnicy korporacji, która będzie prowadzić spór np. z osobą na samozatrudnieniu, z łatwością wykorzystają potknięcie słabszej strony. Co prawda przedsiębiorca – osoba fizyczna – będzie mógł zawnioskować o prowadzenie sprawy w normalnym trybie. Bezpieczniej byłoby jednak, aby dla takich podmiotów to postępowanie gospodarcze odbywało się na wniosek.
– Oczywiście, że można byłoby to odwrócić, ale wychodzimy z założenia, że jest to sąd dla przedsiębiorców i możliwość sądzenia się w innym trybie jest wyjątkiem od tej zasady – tłumaczy Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
Eksperci podają też w wątpliwość założenie, że przywrócenie postępowań gospodarczych przełoży się na szybsze rozstrzyganie sporów. Z uwagi na duże ograniczenia możliwości wnoszenia zarzutów potrącenia, jak i wyłączenie możliwości wnoszenia pozwów wzajemnych sądy w ramach jednego postępowania nie będą rozstrzygać wszystkich wzajemnych roszczeń stron. W rezultacie strony będą wnosiły kolejne powództwa i liczba spraw w sądach się zwiększy.

Ułatwienia, ale…

Ustawa wprowadza też ułatwienia dla konsumentów, którzy prowadząc spory z przedsiębiorcami, będą mogli to robić w sądzie właściwym dla swojego miejsca zamieszkania, a nie siedziby pozwanej firmy. Niestety, obywatel występujący przeciwko Skarbowi Państwa będzie musiał się fatygować do stolicy.
Mimo rozszerzenia instytucji zwolnień z kosztów sądowych czy ograniczenia opłat w przypadku sporów z bankami (do 1 tys. zł) wiele nowych regulacji jest postrzeganych jako antyobywatelskie. Chodzi nie tylko o takie kwestie, jak np. wprowadzenie dodatkowej opłaty za uzasadnienie czy przesłuchanie świadka, ale przede wszystkim zagrożenie, że nawet jeśli sprawy będą się toczyły szybciej, to wydane wyroki nie będą sprawiedliwe. Zwiększony formalizm wymusi też korzystanie z pełnomocników. Wśród tych ostatnich dominuje natomiast przekonanie, że nowe przepisy mają ułatwić życie nie tyle stronom, ile sędziom.
Kluczowe punkty reformy procesu cywilnego / DGP
Z taką oceną nie zgadzają się autorzy projektu. – Cóż jest antyobywatelskiego w tym, że umożliwiamy konsumentom sądzenie w sądzie najbliższym jego miejsca zamieszkania albo w tym, że obniżamy opłaty dla frankowiczów? Cóż jest antyobywatelskiego w tym, że przywracamy procedurę gospodarczą, która pozwalała szybko rozstrzygać spory? Nawet jeżeli wprowadzamy większe formalizmy, to obwarowujemy to systemem pouczeń – odparowuje minister Piebiak.
– Nie ma rozwiązań idealnych i trzeba wyważyć dążenie do zasady prawdy materialnej z zasadą szybkości postępowania. Bo co to za sprawiedliwość, która przychodzi po wielu latach – dodawał wczoraj Zbigniew Ziobro.

…górą formalizm

– Nowelizacja wprowadza kilka sensownych rozwiązań, ale też wiele niedobrych i kontrowersyjnych przy utrzymaniu ogólnej formalistycznej procedury, która nie jest mi bliska. Są plusy, takie jak posiedzenie przygotowawcze, ustalenie planu rozprawy, porządkowanie okoliczności niespornych, pisemne zeznania etc. Z drugiej strony mamy zupełnie bezsensowny pomysł ponownego rozpoznania sprawy w tym samym składzie, niebezpieczne nadużycie prawa procesowego czy olbrzymią władzę sędziowską i zbyt wąską możliwość rozpoznania zarzutu potrącenia, co doprowadzi do mnożenia postępowań – ocenia prof. Maciej Gutowski, cywilista z Uniwersytetu Adama Mickiewicz w Poznaniu. – Ani nie będzie szybciej, ani sprawniej, bo stopień sformalizowania postępowań w praktyce wcale ich nie przyspiesza.
Z kolei, jak zauważa prof. Michał Romanowski, cywilista z Uniwersytetu Warszawskiego, wiele z proponowanych rozwiązań jest możliwa do wcielenia już teraz, bez konieczności zmiany przepisów.
– Istnieje wystarczająco dużo mechanizmów, które pozwalają, by sędzia, który w ramach obecnych regulacji jest gospodarzem procesu, zapewnił szybkość postępowania i uzyskanie sprawiedliwego wyroku – zaznacza prof. Romanowski.
Jego zdaniem wszelkie reformy koncentrujące się na przyspieszeniu wprowadzały formalizm, który odbywa się kosztem prawdy materialnej. – Nadmierny formalizm oznacza polowanie na błędy pełnomocników procesowych lub szybsze kończenie procedur z powołaniem się na niejasną interpretację przepisów. Problem leży więc nie tyle w przepisach, ile w organizacji pracy sądów. Reforma jest oparta na błędnym założeniu – pointuje prof. Romanowski.
O reformie oczami sędziego czytaj też w jutrzejszym Magazynie DGP
Etap legislacyjny
Projekt przyjęty przez Radę Ministrów