Żadne orzeczenie zabezpieczające nie jest podstawą do jakichkolwiek działań prawnych - powiedział we wtorek prezydencki minister Andrzej Dera. Dodał, że należy poczekać na wyrok TSUE ws. przepisów o Sądzie Najwyższym, gdyż on umożliwia dopiero "ewentualną reakcję".

Jak mówił Dera w TVP Info, nie można powiedzieć, że działania zabezpieczające stanowią źródło prawa. "Sędziowie, którzy przyjdą w tym momencie do pracy (...) w moim odczuciu dają świadectwo, że oni nie powinni być sędziami, bo jeśli ktoś na tej podstawie działa, to znaczy, że może wszystko zrobić jako sędzia, bo powie, +że ja tak uważam i moje uważanie jest na pierwszym miejscu, a nie litera prawa+" - ocenił.

Trybunał Sprawiedliwości UE zdecydował w ubiegły piątek o zastosowaniu tzw. środków tymczasowych i zawieszeniu stosowania przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym dot. przechodzenia sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia w stan spoczynku. Przepisy ustawy o SN w tym zakresie odnoszą się też do sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego. TSUE przychylił się w pełni do wniosku Komisji Europejskiej w tej sprawie.

W poniedziałek prof. Małgorzata Gersdorf wezwała 23 sędziów SN, objętych zakresem zastosowania środków tymczasowych, do stawienia się w SN w celu podjęcia służby sędziowskiej. Rzecznik SN sędzia Michał Laskowski poinformował, że działania podjęte przez Gersdorf dotyczą "23 sędziów - licząc łącznie z panią prezes - którzy ukończyli 65. rok życia". Także w NSA niektórzy z sędziów, których objęło postanowienie TSUE, wrócili do pracy i podjęli czynności służbowe. NSA poinformował w poniedziałek, że sędziowie objęci przepisami SN przywołanymi w postanowieniu TSUE "wyrazili wolę powrotu na dotychczas zajmowane stanowiska".

"To pokazuje, że coś bardzo złego się dzieje wśród pewnej części sędziów, którzy chyba zrzucili togi sędziowskie na rzecz aktywności politycznej" - skomentował te informacje Dera. Jak dodał, "przecież w konstytucji - na którą tak wiele osób się powołuje - jest zapisane, że sędziowie działają na podstawie prawa". "Żadne orzeczenie zabezpieczające nie stanowi i nie jest podstawą do jakichkolwiek działań prawnych" - podkreślił prezydencki minister.

Jak zaznaczył, "nie można na podstawie postanowienia zabezpieczającego podejmować czynności i mówić, że to orzekł sąd". "To nie jest orzeczenie sądu, to jest tylko postanowienie zabezpieczające, które jest po to, żeby sytuacja stron w postępowaniu nie uległa pogorszeniu. Nie wolno na podstawie takiego postanowienia wyciągać jakichkolwiek wniosków materialno-prawnych, a jeżeli robi to była I prezes SN, to jawnie wykracza poza te zapisy, poza działanie prawne" - powiedział.

"W momencie kiedy jest spór między Polską a Unią Europejską, który rozstrzyga TSUE, to poczekajmy na to orzeczenie, bo ono dopiero stanowi możliwość ewentualnej reakcji" - wskazał Dera.

Dodał, że "jak do tej pory praktyka w UE pokazuje, że część państw stosuje te orzeczenia, a część ignoruje te orzeczenia". "Więc to jest coś, co jest w przestrzeni, to są znowu fakty, bodajże 51 czy 52 orzeczenia nie są respektowane przez inne państwa będące członkami UE, a u nas się próbuje narzucić, jakby to była taka świętość" - mówił.

"W Polsce wymiar sprawiedliwości Polacy mają prawo reformować tak, jak uważają i tak jak chcą i żadne państwo nie powinno się włączać, żadna UE nie powinna się włączać, bo nie jest to przedmiotem Traktatu" - podkreślił.

Zdaniem Dery "żyjemy w takim systemie zależności od UE". "Przecież my swój głos mówimy, że UE nie ma prawa ingerować w reformę polskiego sądownictwa, natomiast UE to robi, bo UE to nie jest taki twór, +ciało mędrców+, którzy mają wiedzę, tylko to jest formacja, która ma swoje korzenie polityczne i tak się akurat składa, że w Polsce opozycja liberalna ma większość w Parlamencie Europejskim i jakby realizują swoją politykę poprzez tę większość w PE" - powiedział.