Resort sprawiedliwości kończy prace nad przepisami, które mają ograniczyć przerzucanie się przez sądy sprawami. Ale propozycja niesie też spore ryzyko.
Postanowienie Sądu Najwyższego z 13 grudnia 2000 r. (sygn. akt I KZP 44/00) / Dziennik Gazeta Prawna
Nie kto inny jak sami sędziowie lubią powtarzać autoironiczną anegdotę, że pierwszą rzeczą, jaką robią, kiedy nowa sprawa wpływa do ich referatu, to zastanawiają się, komu mogą ją przekazać. Mało który z nich zaprzeczy, że w tym złośliwym powiedzeniu jest odrobinę prawdy. Sprawa krążąca od sądu do sądu ma nawet swoją nazwę własną: przekazówka.

Kłopotliwy podział

Mimo serii zmian wdrożonych w latach 2015–2016 przez kolejne ekipy rządzące resortem kodeks postępowania karnego wciąż stwarza sędziom spore możliwości unikania merytorycznego rozpoznawania sprawy i pozbycia się jej z powodów proceduralnych. Na przykład sąd może dojść do wniosku, że nie jest właściwy miejscowo do jej rozstrzygnięcia. Ma wtedy spokój przynajmniej na jakiś czas, dopóki jednostka, do której trafiło niepożądane postępowanie, zgłosi swoje obiekcje formalne.
– Wiele sądów często wdaje się między sobą w spory – potwierdza sędzia Piotr Mgłosiek z Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków. Kluczowy przepis, który przewiduje taką opcję, to art. 38 par. 1 k.p.k. regulujący kwestię sporów o właściwość między sądami równorzędnymi. Kompetencje do jego przecięcia ma tylko jednostka nadrzędna wobec tej, która jako pierwsza chciała się pozbyć sprawy. Takie rozstrzygnięcie jest wówczas ostateczne.
Co prawda kodeks postępowania karnego mówi jednoznacznie, jakie sprawy rozpatruje się w rejonie (występki), a jakie w okręgu (zwłaszcza zbrodnie i niektóre występki), ale w praktyce podział obowiązków nierzadko budzi wątpliwości. Niektóre sądy nie wchodziły jednak w spory z wyższymi instancjami na tle właściwości rzeczowej czy funkcjonalnej, inne zaś próbowały. Ale zasadniczo jeśli wyższa instancja postanowieniem uznała, że np. rozpoznanie danego środka odwoławczego nie leży w jej gestii, to kierowała je do rozpoznania przez pierwszą instancję. – Nie mogłem wdać się w spór z sądem okręgowym, nawet jeśli byłem przekonany, że nie ma on racji, przekazując mi sprawę np. o wyrok łączny. Tego rodzaju sprawy często są zrzucane do sądów rejonowych. Byłem związany jednak postanowieniem sądu okręgowego – tłumaczy sędzia Mgłosiek.

Nowe okoliczności

Sprawa jednak się komplikuje, gdy w toku postępowania, po przeanalizowaniu dowodów, ujawniają się nowe ważne okoliczności, które mogą mieć konsekwencje dla właściwości rzeczowej. I sąd stwierdzi wówczas, że pierwotny opis czynu zabronionego był nieprawidłowy. W podobnym przypadku Sąd Najwyższy podkreślił, że związanie sądu niższego rzędu orzeczeniem jednostki nadrzędnej w kwestii właściwości nie ma charakteru bezwzględnego, obowiązującego przez wszystkie etapy procesu (sygn. akt V KK 382/12). Innymi słowy sąd rejonowy musi przystąpić do rozpoznania przekazanej mu sprawy, ale w późniejszej fazie postępowania może się okazać, że ma do czynienia ze zbrodnią, a nie występkiem. A wyrok powinien wydać sąd okręgowy.
Nie trzeba dodawać, że konsekwencje procesowe orzekania przez jednostkę niższego szczebla w sprawie należącej do właściwości wyższego szczebla bywają daleko idące. Takie naruszenie stanowi nawet bezwzględną przyczynę odwoławczą z art. 439 par. 1 pkt 3 k.p.k. i kończy się uchyleniem rozstrzygnięcia.
Projekt nowelizacji, który przygotował resort sprawiedliwości, daje zielone światło dla inicjowania między szczeblami sporów kompetencyjnych. Niższe instancje uzyskają możliwość kwestionowania rozstrzygnięć nadrzędnych jednostek i odwoływania się szczebel wyżej. I tak spory o właściwość między sądami rejonowymi a okręgowymi ma rozwiązywać jednostka apelacyjna, a między sądem apelacyjnym a innym sądem powszechnym – Sąd Najwyższy.

Postępowanie się wydłuży

– Obawiam się, że będziemy mieć więcej spychologii. Zacznie się szukanie na siłę argumentów prawnych, które dadzą sądowi podstawy, aby skutecznie wdać się w spór. A sprawa w tym czasie będzie stała w miejscu. Przy dużych postępowaniach, gdzie jest kilkunastu oskarżonych i kilkadziesiąt postawionych zarzutów, projektowany przepis może być szczególnie szkodliwy – mówi sędzia Marek Celej z Sądu Okręgowego w Warszawie. Zaznacza jednak, że nie dostrzega dużo przestrzeni do sporów między jednostkami okręgowymi a apelacyjnymi i nie spodziewa się, że takich przypadków będzie wiele.
Inaczej to wygląda z perspektywy rejonów. – Zmiana będzie radykalna, bo widzę niemałe pole do sporów kompetencyjnych – przekonuje sędzia Mgłosiek. I podkreśla, że oprócz wyroków łącznych sądy okręgowe często przerzucają niżej także sprawy rozczłonkowane, np. w których jest jeden akt oskarżenia i trzech oskarżonych, z czego jeden ma zarzut zabójstwa, a pozostali dwaj kradzież z włamaniem. Tylko jeden z zarzutów nadaje się więc do rozpoznania przez okręg. Często zdarza się, że kończy on „wątek” oskarżonego, co do którego ma właściwość, a resztę wyłącza i przekazuje do sądu rejonowego.
– A ten nic nie może już zrobić, bo jest właściwy rzeczowo, choć nie funkcjonalnie. Po zmianie w podobnej sytuacji mógłbym podnieść, że ze względów ekonomiki procesowej całe postępowanie powinien przeprowadzić sąd okręgowy – wyjaśnia sędzia Mgłosiek. Jego zdaniem wbrew intencjom ministerstwa takie rozwiązanie może wzmocnić tendencję do przerzucania się sprawami, a w efekcie wydłużyć postępowania.
Zmiana będzie radykalna, bo jest niemałe pole do sporów kompetencyjnych
Etap legislacyjny
Prace wewnątrzresortowe