Odrzucenie skargi kasacyjnej niespełniającej ustawowych kryteriów bez wezwania do usunięcia jej mankamentów to nie przejaw nadmiernego formalizmu.
Trybunał Konstytucyjny uznał wczoraj, że wymogi, jakie musi spełnić takie pismo procesowe, zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego nie naruszają prawa do sądu.
– Wymaganie zawarcia w skardze kasacyjnej wszystkich jej konstrukcyjnych elementów składowych nie jest niemożliwe do spełnienia przez profesjonalnego pełnomocnika – podkreślił na rozprawie sędzia sprawozdawca Leon Kieres.
Dziennik Gazeta Prawna
Spór o to, czy formalizm postępowania kasacyjnego działa na niekorzyść obywateli, toczył się na tle art. 3986 par. 2 i 3 k.p.c. Zgodnie z nim sąd w składzie jednoosobowym na posiedzeniu niejawnym odrzuca skargę, w której m.in. nie wskazano kwestionowanego orzeczenia i granic zaskarżenia (w całości czy w części), nie przytoczono podstaw kasacyjnych i ich uzasadnienia bądź nie zawarto wniosku o uchylenie lub uchylenie i zmianę rozstrzygnięcia z oznaczeniem zakresu żądanej rewizji. Niespełnienie każdego z tych wymogów może pozbawić stronę ostatniej deski ratunku, gdyż sąd nie wzywa wówczas do usunięcia konstrukcyjnych wad pisma w terminie tygodniowym, jak to ma miejsce w przypadku typowych braków formalnych (np. niezałączenia wniosku o przyjęcie skargi do rozpoznania i jego uzasadnienia).
Tak się właśnie stało w sprawie, która dała początek skardze konstytucyjnej do TK. Jak tłumaczyła na rozprawie pełnomocniczka skarżącej mec. Ewa Hanusz-Gintowt, mimo wydania rażąco wadliwego wyroku w postępowaniu spadkowym SN odrzucił skargę kasacyjną, gdyż nie zaznaczono w niej wyraźnie, że skarżąca wnosi o uchylenie orzeczenia w całości. I nie miało znaczenia to, że z pisma i charakteru sprawy w sposób oczywisty wynikało, że właśnie o to chodzi.
– Formalizm procesowy musi chronić prawo dostępu do sądu, zapewniać, że procedura cywilna jest stabilna, rzetelna i przewidywalna. Ma służyć obywatelowi, a nie być wymierzony przeciwko niemu – przekonywała mec. Hanusz-Gintowt. Jej zdaniem zaskarżony przepis to przejaw nadmiernego formalizmu, który zakłada zarówno nieomylność pełnomocnika, jak i sądu, bo nie przewiduje żadnej furtki pozwalającej na naprawienie błędów. A efektem jest ostateczne zamknięcie drogi sądowej.
– Jeśli skarżący wnosi o uchylenie orzeczenia, to trzeba przyjąć, że zostało zakwestionowane w całości, mimo że granice zaskarżenia nie zostały określone – mówiła adwokat, zaznaczając, że orzecznictwo SN nie jest pod tym względem konsekwentne. Wiele zależy od składu, na jaki trafi strona. Zdarzają rozstrzygnięcia, w których podkreśla się, że jeśli z treści skargi kasacyjnej czy charakteru sprawy jednoznacznie wynika, że kwestionuje się całość orzeczenia, to nie należy takiego pisma z miejsca odrzucać. Ale są i takie, gdzie SN prezentuje formalistyczne podejście.
TK ostatecznie nie dopatrzył się naruszenia prawa do sądu. Doszedł bowiem do wniosku, że uznanie zakwestionowanego przepisu za sprzeczny z konstytucją potęgowałoby tylko niepewność i chaos w obrocie prawnym. Co więcej, postępowanie kasacyjne ma charakter nadzwyczajny, w którym obowiązuje przymus adwokacko-radcowski, a bardziej rygorystyczne wymogi proceduralne są dopuszczalne. Jak podkreślił sędzia Kieres, wymagania konstrukcyjne to obligatoryjne elementy, które składają się na pismo procesowe. Nie każde pismo zatytułowane „skarga kasacyjna” jest nią w rzeczywistości. Nie powinno się jednak zmienić jego statusu przez proste wezwanie do usunięcia braków.
– Strony zawsze ponoszą konsekwencje błędów swoich pełnomocników. Nie może to uzasadniać niekonstytucyjności normy – skwitował sędzia sprawozdawca.
Jedynym sędzią, który nie zgodził się z rozstrzygnięciem TK, był wiceprezes Mariusz Muszyński, który uznał, że zaskarżony przepis jest przesadnie formalistyczny i może prowadzić do zamknięcia drogi sądowej w przypadku wydania rażąco niesprawiedliwego wyroku.
– Standard prawa do sądu wymaga, aby strona nie ponosiła konsekwencji niewłaściwych działań pełnomocnika – przekonywał sędzia Muszyński.

ORZECZNICTWO

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 11 lipca 2018 r., sygn. akt SK 3/17.