Pięciu rejentów zostało zatrzymanych na zlecenie gdańskiej prokuratury. Zdaniem śledczych uczestniczyli oni w procederze wyłudzania mieszkań.
O metodzie działania lichwiarskiej mafii oraz współpracujących z nią rejentów opowiadał wczoraj w trójmiejskiej jednostce prokuratury prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Zasada była taka, że lichwiarze ogłaszali się publicznie z ofertą udzielania pożyczek. Korzystali też z usług lokalnych pośredników, którzy znajdowali osoby potrzebujące szybko gotówki. Z klientem podpisywano umowę. Głównym jej postanowieniem było zabezpieczenie spłaty pożyczki w postaci nieruchomości należącej do pożyczkobiorcy. Następnie był zawierany akt notarialny.
– Ludzie, którzy potrzebowali pieniędzy, działali w zaufaniu do notariuszy, będących funkcjonariuszami publicznymi. Notariusze powinni strzec tego, by strony umowy zdawały sobie sprawę z konsekwencji z niej wynikających. Umowy zaś były skrajnie niekorzystne dla pożyczkobiorców. Wykorzystywano ich przymusowe położenie – tłumaczył Zbigniew Ziobro. I podawał przykłady kobiety, która potrzebowała pieniędzy na leczenie swojego chorego na nowotwór męża czy pary staruszków chcących spłacić rachunki.
Z ustaleń gdańskiej prokuratury wynika, że sporządzone przez rejentów akty notarialne „w sposób oczywisty i rażący naruszały ekwiwalentność wzajemnych praw i obowiązków stron umowy”. Zawierały zapisy o zawyżonej wysokości faktycznie przekazanych kwot pieniężnych i zaniżające wartość nieruchomości. W efekcie ci, którzy mieli trudności ze spłatą pożyczek, trafiali na bruk. Było to możliwe m.in. dzięki temu, że w zawieranych umowach znajdował się punkt pozwalający na wymeldowanie pożyczkobiorcy przez pożyczkodawców w dowolnym czasie.
Kłopoty mieli także ci, którzy pożyczki na drakoński procent chcieli spłacić. Najczęściej bowiem w zawieranych kontraktach nie było wskazanego rachunku bankowego, na który można było przelać ratę. Pieniądze były przekazywane osobiście. A gdy zbliżał się okres zapłaty ostatnich rat, lichwiarze stawali się nieuchwytni. Pojawiali się dopiero po upływie okresu zapłaty, by przejąć nieruchomość.
– Osoby te, wspierane przez notariuszy, od samego początku działały z zamiarem przejmowania nieruchomości – wskazywał wczoraj Zbigniew Ziobro.
W momencie zamykania wydania gazety notariuszom były ogłaszane zarzuty. Pięciu rejentów – czterech z Trójmiasta i jeden z Warszawy – miało usłyszeć ich łącznie 120. Chodzi przede wszystkim o niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (art. 231 par. 2 kodeksu karnego) oraz pomocnictwo w oszustwie (art. 18 par. 3 k.k. w związku z art. 286 par. 1 k.k.). Za pierwszy z czynów grozi do 10 lat pozbawienia wolności, za drugi – do ośmiu.
Zdaniem prokuratury wskutek przestępczej działalności zatrzymanych pokrzywdzonych zostało ponad 400 osób, a wartość utraconych przez nie nieruchomości przekracza 20 mln zł.
W konsultacjach jest projekt nowelizacji kodeksu karnego autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości, zaostrzający kary za lichwę. Od wielu miesięcy jednak leży w szufladzie, bo niektóre instytucje zwracają uwagę, że uderzyłby nie tylko w przestępców, lecz także w legalnie funkcjonujący biznes pożyczkowy.