Propaganda terrorystyczna ma być usuwana w ciągu godziny od momentu otrzymania zgłoszenia od organów ścigania – to jedna z najnowszych instrukcji Komisji Europejskiej skierowanych do Facebooka, Google’a, Twittera i reszty platform społecznościowych.
Pod presją wielu państw członkowskich, które mają w planach wprowadzenie kar finansowych dla korporacji internetowych za nieskuteczną walkę z bezprawnymi treściami na swoich portalach, Bruksela wydała precyzyjne rekomendacje na temat procedur, jakich muszą przestrzegać firmy, aby szybciej wykrywać podejrzane posty i odpowiednio na nie reagować. Z jednej strony jednolite zasady mają zniechęcić rządy do forsowania własnych przepisów krajowych, z drugiej – dać im do ręki konkretny instrument prawny. – Mówiąc, że platformy muszą ponosić pełną odpowiedzialność za wszelkie materiały udostępniane przez użytkowników, możemy łatwo zniszczyć 6 tys. europejskich platform – podkreślił na konferencji prasowej wiceszef Komisji Europejskiej Andrus Ansip nadzorujący polityki związane z jednolitym rynkiem cyfrowym. Tym samym wyraźnie opowiedział się przeciwko odejściu od kluczowej zasady ustanowionej w dyrektywie o handlu elektronicznym (2000/31/WE), która przewiduje wyłączenie firm świadczących usługi hostingowe spod odpowiedzialności za treści zamieszczane przez internautów (chyba że otrzymają wiarygodną informację o naruszeniach i nie podejmą odpowiednich działań, aby je wyeliminować). Zdaniem unijnych urzędników samoregulacja to wciąż najlepszy sposób na rozwiązanie problemu nadużyć w świecie cyfrowym.
Wprawdzie rekomendacje KE nie mają charakteru wiążącego, ale stanowią dokument, który będzie miał wartość procesową w ewentualnych sporach sądowych.
Zalecenia KE odnoszą się do wszelkiego rodzaju nielegalnych treści: zarówno wpisów grup terrorystycznych, jak i mowy nienawiści, pornografii dziecięcej, naruszeń prawa własności intelektualnej oraz przepisów o ochronie konsumentów. Najwięcej uwagi poświęcono tym pierwszym. I tak przedsiębiorstwa technologiczne muszą zapewnić organom ścigania mechanizmy umożliwiające szybkie przesłanie zawiadomienia o niebezpiecznych treściach. Gdy już otrzymają zgłoszenie, powinny skasować podejrzane wpisy w ciągu godziny oraz natychmiast poinformować służby o podjętych działaniach.
Zalecane jest również wykorzystywanie zautomatyzowanych narzędzi wykrywania, usuwania i blokowania kolejnych nielegalnych postów – nie tylko tych o charakterze terrorystycznym. W swoich rekomendacjach Komisja nieustannie akcentuje też kwestię jasnych procedur zawiadamiania o bezprawnych materiałach.
Aby uniknąć ryzyka usunięcia wpisów, w których nie było niczego niezgodnego z prawem, platformy internetowe muszą ustanowić adekwatne zabezpieczenia (zwłaszcza jeśli decyzję o skasowaniu podejmują algorytmy). Chodzi przede wszystkim o to, aby za weryfikację i nadzór nad usuwaniem treści odpowiedzialni byli ludzie, a nie roboty. Firmy technologiczne mają też ustanowić specjalne punkty kontaktowe dla właściwych władz krajowych. Ponadto Komisja naciska, aby każdorazowo zawiadamiały organy ścigania o posiadanych dowodach, które mogą mieć znaczenie z punktu widzenia przeciwdziałania i ścigania poważnej przestępczości.
Zarówno branża technologiczna, jak i aktywiści alergicznie zareagowali na rekomendacje Brukseli. EDiMA, organizacja skupiająca m.in. Facebooka, Twittera, a także polskie Allegro, zaalarmowała, że godzinny limit czasowy na usunięcie treści terrorystycznych jest arbitralny i zagraża skuteczności całego systemu „notice and takedown”. Z kolei NGO-sy ostrzegają, że rekomendacje Brukseli praktycznie instytucjonalizują rolę Facebooka i Google’a w regulowaniu wolności słowa. – KE popycha internetowych gigantów do dobrowolnej cenzury, aby uniknąć przepisów podlegających demokratycznej kontroli i badaniu przez sądy – oświadczył rzecznik internetowego watchdoga European Digital Rights.