Sejmowa komisja sprawiedliwości poparła w środę Justyna Piskorskiego jako kandydata klubu PiS na nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Opozycja nie wzięła udziału w tym głosowaniu. Sejm zdecyduje o wyborze w piątek.

Piskorski to jedyny kandydat klubów parlamentarnych do TK w miejsce zmarłego w lipcu br. sędziego Lecha Morawskiego. Za pozytywnym zaopiniowaniem jego wyboru przez Izbę głosowało 18 posłów z komisji, nikt nie był przeciw i nikt nie wstrzymał się od głosu. Opozycja nie głosowała - zarzuciła Piskorskiemu, że jest "dublerem w miejsce dublera".

W grudniu 2015 r. Sejm wybrał Morawskiego do TK. Ówczesny prezes TK Andrzej Rzepliński przez ponad rok - podobnie jak wybranych wtedy Mariusza Muszyńskiego i Henryka Ciocha - nie dopuszczał go do orzekania. Powoływał się na wyroki TK z grudnia 2015 r. o tym, że ich miejsca są zajęte przez trzech sędziów wybranych w październiku 2015 r. na podstawie prawnej uznanej przez TK za zgodną z konstytucją. Do orzekania Morawski został ostatecznie dopuszczony po 20 grudnia 2016 r., kiedy prezesem TK - po zakończeniu kadencji Rzeplińskiego - została Julia Przyłębska.

"Zarówno wykształcenie, jak i bogate doświadczenie zawodowe wskazuje, iż pan Justyn Piskorski jest dobrym kandydatem na sędziego TK" – tak brzmiała konkluzja Marka Asta (PiS), który przedstawiał jego kandydaturę.

Kamila Gasiuk-Pihowicz (N) pytała go, czy zna wyrok TK z 3 grudnia 2015 r. Oceniła, że zgłoszenie Piskorskiego "w świetle tego wyroku jest bezpodstawne, bo wszystkie stanowiska w TK są obsadzone, a prezydent nie przyjmuje ślubowania od prawidłowo wybranych sędziów". Borys Budka (PO) mówił, że nie będzie pytań do kandydata, bo jego wybór będzie nieskuteczny.

"Nie ma wakatu w TK i nie można wybrać nowego sędziego w miejsce prawidłowo wybranego" - ocenił. "Ubolewam, że po raz kolejny Sejm będzie brał udział w łamaniu konstytucji" - dodał Budka, który podkreślał, że chodzi o wybór "dublera w miejsce dublera". Zapowiedział, że podczas środowego spotkania z prezydentem PO będzie prosić Andrzeja Dudę, by "zaprzysiągł osobę, która była prawidłowo wybrana przez poprzedni Sejm".

W odpowiedzi Piskorski mówił o "selektywnych opiniach" co do wyroku TK z 3 grudnia 2015 r., który - jak mówił - obowiązuje w zakresie sentencji, a nie uzasadnienia. Dodał, że z sentencji wynika tylko tyle, że "zaistniał wakat w TK". "Prezentujecie jednostronną interpretacje konstytucji" - mówił posłom opozycji. Podkreślił, że ustawa PO o TK z 2015 r. (która umożliwiła w październiku 2015 r. wybór sędziów TK "na zapas" - PAP) łamała ustalony obyczaj co do wyboru sędziów TK.

"Warto rozmawiać, nawet jeśli reprezentuje się odmienne poglądy" - dodał Piskorski. "Ale nie, gdy jest pan kandydatem na obsadzone miejsce w TK" - odparł Budka. "Orzeczenie wydane z pana udziałem będzie orzeczeniem nieistniejącym" - zaznaczył. "Proszę nie straszyć kandydata" - skomentowała Krystyna Pawłowicz (PiS).

Na pytanie Asta o dopuszczalność rozproszonej kontroli konstytucyjności (czyli bezpośredniego stosowania konstytucji przez sądy - PAP), Piskorski odparł, że "to rzecz bolesna z punktu widzenia systemowości prawa". Dodał, że "jeśli to dopuścimy, musimy się liczyć, że będą obowiązywały w nim normy wzajemnie sprzeczne". "Opowiadam się zdecydowanie za skoncentrowaną kontrolą konstytucyjności (czyli przez TK - PAP)" - oświadczył.

Barbara Dolniak (N) krytykowała to stanowisko. Pawłowicz replikowała, że tylko TK orzeka o konstytucyjności ustaw. "Proszę nie wprowadzać w błąd" - zwróciła się do Dolniak, która odparła, że nie będzie na to odpowiadać. "Bo nie ma pani argumentów" - padła odpowiedź Pawłowicz.

Piskorski mówił też, że kwestia reparacji od Niemiec nie jest zamknięta.

46-letni Piskorski, dr hab. nauk prawnych, pracuje na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie kieruje Katedrą Prawa Karnego wydziału prawa. Zajmuje się zagadnieniami prawa karnego, polityki kryminalnej i kryminologii. Odbył aplikację prokuratorską.