Uchwalone w 2009 r. przepisy, które miały pomóc hazardzistom, to fikcja. Sądy choć mogą, nie orzekają zakazu wstępu do kasyn i uczestnictwa w grach hazardowych. Dowód? Na koniec 2016 r. zaledwie osiem osób w skali kraju było dotkniętych tym środkiem karnym. Wpłynęły zaś zaledwie trzy nowe sprawy.
Zakaz wstępu do ośrodków gier i uczestnictwa w grach hazardowych ujęty jest w art. 39 pkt 2d kodeksu karnego. W przypadku orzeczenia takiego środka karnego sąd przesyła odpis wyroku ministrowi właściwemu do spraw finansów publicznych oraz komendantowi powiatowemu, rejonowemu lub miejskiemu policji, właściwemu dla miejsca zamieszkania skazanego (o czym stanowi art. 181c kodeksu karnego wykonawczego).
Poseł Arkadiusz Marchewka (PO) zwrócił jednak uwagę w poselskiej interpelacji, że w praktyce mamy do czynienia z martwymi przepisami. Niewykonalne bowiem jest, żeby minister czy policja pilnowali, aby objęty zakazem nie odwiedzał lokalnych kasyn gier. Trudno też wymagać od przedsiębiorców, żeby byli w stanie zidentyfikować osoby z zakazem i nie wpuszczali ich do swoich lokali.
Stąd pomysł posła: stworzyć elektroniczny rejestr osób objętych zakazem. Byłby on udostępniony ośrodkom gier. Wówczas można by nakazać prowadzącym biznes, aby przy rejestracji gości sprawdzali ich tożsamość. Jeśli ktoś będzie występował w e-wykazie – nie zostanie wpuszczony.
Kropla w morzu / Dziennik Gazeta Prawna
Ministerstwo Sprawiedliwości jednak odpowiada jasno: nie ma mowy o tworzeniu rejestru. Byłoby to najzwyczajniej w świecie nieopłacalne.
„Takie rozwiązanie, z uwagi na rozmiar, zakres oraz koszty zmian (m.in. konieczność utworzenia i utrzymania ogólnopolskich baz danych/rejestrów, zapewnienie do nich dostępu online właściwym organom administracji rządowej, samorządu terytorialnego, pracodawcom lub instytucjom), jak i na sposób oddziaływania na wolę osoby mającej stosować się do zakazu, nie wydaje się uzasadnione” – odpowiedział wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Ministerstwo Sprawiedliwości podkreśla dodatkowo, że doregulowanie przepisów o samym zakazie wstępu do ośrodków gier na niewiele by się zdało. W żaden sposób nie ograniczyłoby to bowiem możliwości uczestnictwa w grach hazardowych z wykorzystaniem pośrednictwa osób trzecich ani za pomocą internetu. Pomimo zwiększonych środków i tak pozostawałaby więc możliwość naruszania prawa.
Resort uważa, że obecne rozwiązanie jest wystarczające. Służy ono przede wszystkim oddziaływaniu na psychikę skazanego.
„Takie oddziaływanie może mieć lepszy wpływ na zapobieganie negatywnym zachowaniom związanym z udziałem w grach hazardowych niż fizyczne uniemożliwienie wstępu, zwłaszcza przy uwzględnieniu okoliczności, iż zakaz orzekany jest tylko czasowo (od roku do 10 lat – red.)” – twierdzi minister Patryk Jaki. Przypomniał też, że weryfikacja prawidłowości wykonania orzeczonego zakazu należy do obowiązku sądu na etapie postępowania wykonawczego. Sędziowie zobligowani są przecież nie tylko do wymierzania kar i nakładania środków karnych, lecz także sprawdzania prawidłowości ich stosowania.
Skazani wreszcie, choćby chcieli uczestniczyć w grach, mogą się tego obawiać. Gdyby zdarzyło się, że ich uczestnictwo w hazardzie wyjdzie na jaw, podlegaliby karze z art. 244 kodeksu karnego. Przewiduje on sankcję od 3 miesięcy do lat 5 dla tych, którzy nie stosują się do nałożonych na nich sankcji karnych.
Inną kwestią jest to, dlaczego sądy tak rzadko nakładają zakaz uczestnictwa w grach. Zaledwie osiem osób objętych środkiem karnym w świetle statystyk opublikowanych przez Ministerstwo Finansów wygląda skromnie. W stosunku do osób, które brały udział w zagranicznych grach hazardowych, w 2015 r., wszczęto bowiem 3593 postępowania, w 695 sprawach przedstawiono zarzuty podejrzanym. Skierowane przez funkcjonariuszy do sądów sprawy zakończyły się wydaniem 345 wyroków skazujących. W tych liczbach zaś nie zawierają się przecież przypadki gry w kasynach.