Co zrobić, aby przekonać państwo i jego organy, żeby dzisiejszymi oszustwami zajmowały się z potrzebną energią, strategią, współdziałaniem różnych agend teraz, kiedy się dzieją, a nie po latach, w blasku fleszy?
Łukasz Bojarski, prezes INPRIS-Instytutu Prawa i Społeczeństwa, były członek Krajowej Rady Sądownictwa powołany przez prezydenta RP 9wrzesień 2010-wrzesień 2015) / DGP
Dwie sprawy przyciągają ostatnio uwagę opinii publicznej, w tym prawników, bo pojawiają się tam co rusz ciekawe zagadnienia i kontrowersje. Posiedzenia parlamentarnej komisji śledczej do spraw afery Amber Gold (pełna nazwa: Komisja Śledcza do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold) oraz posiedzenia komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji (pełna nazwa: Komisja do spraw usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich wydanych z naruszeniem prawa). Już samo istnienie tej drugiej, zupełnie nowej, instytucji wzbudza bardzo ciekawe dyskusje – przetoczyła się jedna z nich ostatnio (i to wśród profesorów prawa) przez pewien portal społecznościowy, a dotyczyła tego, czy przepisom de facto „całkiem zręcznie napisanej ustawy” można zarzucać niekonstytucyjność, czy nie, a jeśli tak, to z jakich wzorców konstytucyjnych korzystać.
Posiedzenia tych komisji przyciągają uwagę oczywiście dlatego, że mają w dużej mierze charakter polityczny i medialny, a politycy robią wszystko, by te sprawy nagłośnić i wykorzystać do bieżącej walki. Ale są interesujące dla obywateli także dlatego, że obnażają słabość państwa, jego służb i procedur. Pokazują jak w soczewce wiele naszych społecznych wad. Państwo teoretyczne, jak to nazwał jeden z ministrów, naprawdę działa czasem teoretycznie. W obu wspomnianych sprawach zaangażowanych było bowiem wiele jego organów, a jednak nie udało się ochronić obywateli przed ewidentną krzywdą. Co więcej, przez tę wielość rozmywa się odpowiedzialność – każdy stara się udowodnić, że on, jego urząd jest czysty, bo ostrzegł, bo wystosował pismo, bo podjął jakieś działanie, bo o czymś ważnym nie wiedział, gdyż go inny organ nie poinformował itp. Ustawodawca niewinny, bo prawo było, tylko trzeba je było stosować. Organy stosujące prawo niewinne, bo ustawodawca nie rozwiązał problemu reprywatyzacji i pozwolił na działanie piramidy finansowej. Nikt oczywiście nie chce wziąć odpowiedzialności za działanie państwa jako całości, w gąszczu organów i procedur odpowiedzialność się rozmywa, a media odgrywają swoją rolę niestety tylko w ograniczonym zakresie – nawet jeśli aferę (jak w przypadku reprywatyzacji) nagłaśniają, to przez lata niewiele z tego wynika.
Brak wspólnej odpowiedzialności za państwo, dublowanie kompetencji przez różne instytucje, przerzucanie odpowiedzialności, nieistnienie urzędniczego etosu, minimalizm w działaniu (im mniej, tym lepiej; lepiej się nie wychylać), a do tego niejasna czasem rola polityków, powodują, że obywatel ma prawo nie czuć się bezpiecznie, musi liczyć na siebie, na swoją zapobiegliwość i ostrożność. Jednak w zderzeniu z instytucjami, organizacjami, za którymi stoi władza, pieniądze, najlepsi doradcy i prawnicy, często nie ma szans. A nawet jeśli je ma, to albo nie umie o swoje walczyć, albo po prostu się poddaje.
Przyznam szczerze, że nie obserwuję postępowań przed obu komisjami specjalnie wnikliwie; tyle, ile zwykły obywatel śledzący media. Piszę o nich, żeby pokazać hipokryzję, w której żyjemy. Otóż oba postępowania dotyczą przeszłości (choć problem reprywatyzacji wciąż trwa). Politycy z zapałem zabierają się zatem za wyjaśnianie zdarzeń sprzed lat. Oczywiście dobrze byłoby, gdyby każda przeszła krzywda mogła zostać naprawiona, a winni ponosili odpowiedzialność. Jeśli się tylko da, należy do tego dążyć (rzecz jasna w sensowny, zgodny z prawem sposób), ale jeszcze lepiej byłoby, gdyby ci sami politycy i te same odpowiedzialne służby zajmowali się nie tylko przeszłością, lecz także teraźniejszością. Żeby nie czekano, aż problem nabrzmieje po to, by powołać w świetle fleszy kolejną komisję śledczą czy inne ciało. Żeby zapewniano bezpieczeństwo prawne swoim obywatelom na co dzień.
Kup pan cegłę!
Zetknąłem się niedawno z dwiema sprawami ciekawymi z punktu widzenia skuteczności działań organów państwa dla zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Czy to może tematy dla przyszłych komisji śledczych? Jedna to znany zapewne wszystkim przypadek fałszywych sklepów internetowych (najczęściej oferujących buty, odzież, kosmetyki, sprzęt elektroniczny), które powstają na chwilę, by zebrać jak najwięcej zleceń i płatności lub przynajmniej zaliczek i zniknąć. Sprawa banalna, każdy kupujący w internecie powinien wiedzieć, że sprzedawcę należy sprawdzić, są do tego specjalne poradniki i można to zrobić naprawdę w trzy minuty. Wiele osób daje się jednak ciągle oszukiwać jak zawsze sprytniejszym od nich oszustom, którzy coraz lepiej potrafią tworzyć pozory prawdziwego sklepu. I państwo niestety zawodzi. Ci sami oszuści tworzą kolejne witryny, a jego organy nie potrafią się przebić z ostrzeżeniami (które przecież są) odpowiednio skutecznie. Co więcej, nie potrafią zablokować stron oszustów, konta bankowego, na które przesyłane są środki.
W przypadku, z którym się zetknąłem, policja prowadziła już śledztwo z zawiadomienia licznych oszukanych klientów, a fikcyjny sklep ciągle (kilka miesięcy później) działał i ciągle mógł naciągać naiwnych, którzy przesyłali pieniądze na konto oszustów w polskim banku (sam, żeby to przetestować, dokonałem w sklepie „zakupu” i dostałem, a jakże, automatyczne potwierdzenie o przyjęciu zamówienia i numer konta, na które należy przelać środki). Oczywiście nie trzeba dodawać, że po miesiącach (czasem latach) działań policji, setkach przesłuchań i poświęcania (marnowania?) tej sprawie czasu przez wielu funkcjonariuszy (przesłuchania w całej Polsce) sprawy końca nie widać, a klienci już nie wierzą w zwrot pieniędzy.
Co więcej, czasem wydaje się, że sami klienci potrafią działać skuteczniej, dość szybko znajdując dane autorów kolejnych przekrętów (bo to często te same osoby w kolejnych wcieleniach), porównując metody działania itp. Z takiego obywatelskiego namierzenia niewiele niestety wynika. Sprawa internetowych nibysklepów jest jednak o tyle czytelna i prosta, że wiadomo, iż mamy do czynienia z pospolitymi oszustami, którzy popełniają przestępstwo, ukrywając się. O wiele ciekawszy i trudniejszy, ale i bardziej oburzający z punktu widzenia bezsilności państwa, jest drugi przypadek.
Głuchy telefon
To sprawa działania dużych, oficjalnie działających i... nieuczciwych operatorów telekomunikacyjnych, która pokazuje jak w zwierciadle problemy, o których piszę. Dzieje się to tu i teraz, ale dzieje się od lat i wydaje się nie do rozwiązania dla organów państwa. Sprawę, którą tu poruszę, poznałem prywatnie, ale piszę o niej nie po to, by prywatę załatwiać, lecz by pokazać problem, który miałem możliwość przy tej okazji zgłębić od środka, doradzając bliskiej osobie. Pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Płocku prowadzone jest śledztwo dotyczące działania wielu „operatorów telekomunikacyjnych” (zob. ramka nr 1). W rzeczywistości jednak takich firm było/jest więcej.
Ja zetknąłem się z działaniami firmy Nasza S.A., jednej z objętych śledztwem, i o stosowanych przez nią praktykach piszę, choć z informacji podawanych przez oszukanych klientów wynika, że sposób działania w przypadku innych firm jest podobny. W największym skrócie (co potwierdza znana mi sprawa, ale i liczne świadectwa innych oszukanych) modus operandi wygląda następująco. Do klienta dzwoni telemarketer, przekonując (czasem kłamiąc wprost, czasem umiejętnie lawirując), że dzwoni w imieniu dotychczasowego operatora telekomunikacyjnego z nową, atrakcyjniejszą ofertą (chodzi o telefon stacjonarny, czasem z internetem). Dziwnym trafem oszukanymi są prawie wyłącznie osoby w podeszłym wieku (firmy przekonują, że to dlatego, iż właśnie starsi ludzie mają telefony stacjonarne, jednak skojarzenie oszustwa z pewną nieporadnością wynikającą z wieku czy z większym zaufaniem do rozmówcy jest oczywiste).
Wyobraźnia i talent biznesowy organizatorów procederu mogą wzbudzać podziw. Z licznych nazw tych alternatywnych operatorów komunikacyjnych „najzabawniejsza” jest chyba Telekomunikacja Dzień Dobry. Tak się przedstawiając, telemarketer podaje przecież nazwę firmy, tymczasem rozmówca sądzi, że ma do czynienia z przedstawicielem zupełnie innego przedsiębiorstwa.
Podczas rozmowy telemarketer zapowiada, że aby nowe, atrakcyjniejsze warunki obowiązywały, trzeba podpisać umowę, z którą przyjedzie kurier. Ta rozmowa – oczywiście – nie jest nagrywana, a firmy tłumaczą się tym, że wykonuje je podmiot zewnętrzny.
Przyjeżdża kurier z umową do podpisu. Nie jest to jednak rozszerzenie oferty dotychczasowego, tylko umowa z nowym operatorem. Jak wyglądała taki dokument w znanym mi przypadku? Nie ma logo operatora, z którym podpisujemy umowę – Nasza S.A., umowa napisana jest drobnym maczkiem, za to dużymi drukowanymi literami wybijają się na pierwszy plan dwie informacje: nazwa dawnego operatora oraz oferty – DLA NASZYCH BEZ OGRANICZEŃ. Umowa była zszyta sześcioma zszywaczami, przez co niemożliwe było łatwe wertowanie jej stron. Nie było formularza odstąpienia od umowy.
Podczas spotkania z kurierem dochodzi do jej podpisania (niektórzy twierdzą, że ich podpis sfałszowano). Kurier zapowiada także, że po jego wizycie zadzwoni jego szef, aby klient mógł ocenić, czy jest zadowolony z usługi kuriera. Taki kontakt ma miejsce i tym razem rozmowa jest nagrywana. Trwa najczęściej kilkadziesiąt sekund i ma potwierdzać, że klient świadomie podpisał umowę i jest z tego zadowolony. W „moim” przypadku klientka najpierw dopytywała, z kim ma do czynienia (niektórzy twierdzą, że rozmówcy celowo mówią cicho, szybko i niewyraźnie), po czym udzieliła dwóch odpowiedzi: „tak” i „dobrze”, nadal nie będąc świadoma, że podpisała umowę z nową firmą. Tak „dopięta” umowa zaczyna działać, a oszukani ludzie dowiadują się, co zrobili, dopiero po jakimś czasie. Niektórzy z telefonu od dotychczasowego operatora, który chce się upewnić, że rezygnują z jego usług. Inni, kiedy przychodzi do nich aparat telefoniczny i karta SIM, których ich zdaniem nie zamawiali. Część zaś dopiero z pierwszej faktury (tym razem, w przeciwieństwie do umowy, z bardzo ładnym logo oraz oznaczeniami „rzetelna firma” itp.). Ważne jest to, że minęło już 14 dni od zawarcia umowy, a zatem okres na rezygnację z niej.
Zdezorientowani klienci wydzwaniają, piszą do firmy starej i nowej, radzą się rodziny, sąsiadów, przyjaciół. Dowiadują się, że powinni umowę wypowiedzieć. Robią to i otrzymują informację, że muszą zapłacić za usługi, których nie świadczono (dostają kolejne faktury), a także karę za odstąpienie od umowy, przeważnie około 1,2 tys. zł. Ile osób ulega? Ile dla świętego spokoju, pomstując na własną głupotę, wystraszonych pismami od operatora, od firmy windykacyjnej (która skądinąd ma tych samych właścicieli co operator), ewentualnie wyrokiem nakazowym z e-sądu, płaci oszustom pieniądze? Nie wiem, ale to naprawdę ciekawe, bo w skali kraju na pewno chodzi przynajmniej o grube dziesiątki, choć pewnie o setki tysięcy osób. Proceder trwa bowiem od kilku lat, a na znanej mi niejawnej grupie w portalu społecznościowym spotkało się kilkaset osób niedawno poszkodowanych tylko przez jedną firmę. A takich podmiotów jest więcej. Poza tym na tego rodzaju fora trafiają najbardziej aktywni – często dzieci poszkodowanych, ich znajomi, którzy chcą im pomóc. Bo sami poszkodowani są raczej zakłopotani, wystraszeni, skłonni zapłacić oszustom.
Takie grupy wsparcia są tworzone przez pasjonatów, osoby, które same miały podobne doświadczenie, i po pierwsze nie mogą zdzierżyć faktu ewidentnego oszustwa, po drugie są zdegustowane brakiem odpowiedniej reakcji organów państwa, a po trzecie mają potrzebę pomocy innym. Dzięki takim ludziom, mnie znany jest p. W. Pfeiffer, który pomaga już od pięciu lat, wiele osób uzyskuje wsparcie, którego szuka, wskazówki, jak postępować, by nie dać się wykorzystać oszustom (zob. ramka 2). To działania grupy, wspólna publiczna petycja doprowadziły do objęcia śledztwem działań kolejnej firmy. To jej działania pozwalają na śledzenie, co się dzieje w poszczególnych sprawach, wymienianie się doświadczeniami, udzielanie sobie wskazówek, porównywanie efektów różnych taktyk działania. Poza złożeniem zawiadomienia do prokuratury wykorzystać można różne inne środki. Skarga do powiatowego rzecznika praw konsumenta może skutkować pismem rzecznika do firmy z wnioskiem o uznanie umowy za niezawartą lub jej unieważnienie, choć także zwykłą poradą, z której niewiele wynika (rzecznicy działają indywidualnie na poziomie powiatu). Wniosek do lokalnej delegatury Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) może się skończyć odpowiedzią, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, ale może też przynieść efekt w postaci przeprowadzenia postępowania w sprawie pozasądowego rozwiązania sporu konsumenckiego – w znanym mi przypadku zakończonego uznaniem przez firmę umowy za niezawartą. To wszystko jednak działania jednostkowe, tymczasem oszuści działają pełną parą, stosując praktyki, które od razu podpowiadają, że to oszustwo, i naprawdę nie trzeba szczególnego prokuratorskiego nosa, żeby je obnażyć.
A w świetle fleszy...
Państwo, a jakże, działa! Wszak prokuratura prowadzi śledztwo, a tak naprawdę radomska policja pod nadzorem prokuratury płockiej (choć z Płocka do Radomia jest 180 km), przesłuchuje setki, jeśli nie tysiące osób w całym kraju. I choć z informacji prokuratury wynika, że dochodzenie obejmuje okres do końca 2016 r., to rzecz jasna spraw oszukanych klientów ciągle przybywa i zapewne będzie tak nadal. Różne państwowe agendy – jak wspomniani rzecznicy praw konsumenta, UOKiK czy UKE, informują i ostrzegają o nieuczciwych praktykach – na stronie Centrum Informacji Konsumenckiej UKE (zob. ramka nr 3) znajduje się bardzo dokładny opis nieuczciwych praktyk. Zdarza się nawet, że urzędy karzą operatorów – już w 2012 r. prezes UKE nałożył na Telekomunikację Novum S.A. karę pieniężną w wysokości 1,5 mln zł „za występowanie do abonentów z zawyżonymi i bezpodstawnymi roszczeniami z tytułu kar umownych za rozwiązanie umowy przed terminem” (sprawa dotyczyła, uwaga!, tylko okresu maj 2011 r. – styczeń 2012 r. i aż 9 tys. klientów, którzy nie aktywowali usługi, co pokazuje skalę działania tych firm). Mimo to różni oszuści prowadzą interes od lat bez większych przeszkód. Co więcej, w kolejnych spółkach pojawiają się te same osoby, które zdaje się wyspecjalizowały się w tego typu działalności. I co? I nic! Państwo teoretycznie nas chroni... A czy sprawa operatorów telekomunikacyjnych to jedyna tego typu afera? Ile jest podobnych (choć każda inna)? Każdy się z jakąś zetknął. A to z garnkami wciskanymi emerytom (sprawą zajmuje się RPO, chodzi raczej o nieuczciwy marketing), a co ze SKOK-ami, za upadek których wszyscy jako podatnicy płacimy miliardy złotych z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (a te miliardy przecież gdzieś są, nie wyparowały, ktoś się o nie wzbogacił)? Co zrobić, aby przekonać państwo i jego organy, żeby tymi sprawami zajmowały się z potrzebną energią, strategią, współdziałaniem różnych agend i wtedy, kiedy się dzieją, a nie po latach? Bardzo możliwe, że już za pięć lat jakaś komisja śledcza zacznie wyjaśniać kwestię przestępczego działania operatorów telekomunikacyjnych...
Pismo z Prokuratury Okręgowej w Płocku do jednego z poszkodowanych (maj 2017)
„Uprzejmie informuję, że Pana zawiadomienie z dnia [...] o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa zostało włączone do śledztwa V Ds. 168/15 Prokuratury Okręgowej w Płocku celem procesowego rozpoznania w powyższym śledztwie.
Jednocześnie uprzejmie informuję, że przedmiotem śledztwa V Ds. 168/15 są czyny polegające na usiłowaniu doprowadzenia lub doprowadzeniu w okresie lat 2014-2016 w Płocku, Ciechanowie, Płońsku, Wyszkowie i innych miastach i miejscowościach na terenie całego kraju do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielu osób fizycznych poprzez wprowadzenie w błąd co do faktu zawarcia umowy z firmami: Polskie Centrum Telemedyczne sp. z o. o. w Warszawie, Twoja Telekomunikacja sp. z o. o., Telekomunikacja dla Domu sp. z o. o., PGT S.A. (Polska Telefonia Razem), Polska Energetyka PRO sp. z o. o., Nasza S. A. lub poprzez podrobienie podpisów pokrzywdzonych na umowach sporządzonych z w/w firmami, tj. przestępstwa z art. 13 § 1 kk. w zw. z art. 286 § 1 k.k., art. 286 § 1 kk. w zw. z art. 270 § 1 kk. w zw. z art. 11 § 2 kk. [...]
Grupa radzi
Treść postu nr 1 na stronie grupy osób oszukanych w portalu społecznościowym (do kolejnych punktów dołączone są korespondujące z nimi wzory pism i czasem dodatkowe informacje):
„ KAŻDY MA TO, NA CO SIĘ ODWAŻY „Nie sponsoruj oszustów!!!
Wszystkim oszukanym przez NASZA S.A. proponujemy :
1. Rozwiązać niezwłocznie wyłudzoną umowę w trybie ustawowym, jeżeli od podpisania jej minęło już 14 dni. Uzasadnić oszustwem. Umowa musi być rozwiązana, oszuści nie mają wyjścia.
2. Koniecznie zgłosić podejrzenie popełnienia przestępstwa do Prokuratury Okręgowej w Płocku, która prowadzi kompleksowe postępowanie przeciwko przestępczej działalności NASZA S.A.
3. Na wystawioną notę za zerwanie umowy oraz wystawione faktury można odpowiedzieć, że zapłacenie oszustom jest niemoralne, nieetyczne i niezgodne z prawem.
4. Nie reagować na kolejne pisma zastraszające spółki oraz z windykacji. (Tu odesłanie do dodatkowych informacji, żeby firmie windykacyjnej przesyłać kopię pisma z prokuratury potwierdzającą, że sprawę objęto dochodzeniem – to powoduje wstrzymanie przez firmę windykacyjną windykacji).
5. Odbierać wszystkie listy polecone. W przypadku otrzymania nakazu zapłaty z e- sądu w Lublinie koniecznie (zgodnie z pouczeniem) wnieść sprzeciw.
6. Po przeniesieniu sprawy przez e-sąd do sądu powszechnego w miejscu zamieszkania cierpliwie czekać na informację o jej umorzeniu z powodu nieuzupełnienia pozwu przez powoda.
7. Czynnie wspierać i uczestniczyć we wszystkich akcjach grupy zmierzających do ukarania oszustów. Np. podpisać petycję.
8. Na wszelki wypadek zbierać dowody przestępczej działalności spółki i przechowywać min. 2 lata.
Życzymy odwagi i wytrwałości w postępowaniu.
Ze strony urzędu
Nieuczciwe praktyki przedstawicieli handlowych (fragment informacji ze strony Centrum Informacji Konsumenckiej UKE):
„Pomimo podejmowanych interwencji Urząd Komunikacji Elektronicznej nadal otrzymuje bardzo liczne sygnały świadczące o tym, że część przedsiębiorców telekomunikacyjnych stosuje nieuczciwe praktyki w pozyskiwaniu abonentów.
UKE otrzymuje szereg skarg od abonentów wielu dostawców usług telekomunikacyjnych, którzy w sposób nieuczciwy nakłaniani są do zmiany dostawcy usług telekomunikacyjnych. Cechą wspólną tego procederu jest wprowadzanie abonentów w błąd co do tego, że zmieniają operatora, że zawierają i z kim zawierają nową umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych oraz jakie są tego konsekwencje...”.