Gdy po rozstaniu jedno z rodziców utrudnia drugiemu kontakty z dzieckiem, sądy są bezsilne. To nie ich wina, że byli partnerzy nie mogą się dogadać – uznał Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Robert Wdowiak rozstał się ze swoją partnerką 14 lat temu, kiedy ich syn miał niespełna rok. Ponieważ kobieta utrudniała mu kontakty z dzieckiem, ich spór wylądował w końcu w sądzie. Jeszcze w tym samym roku udało się go rozwiązać polubownie – zgodnie z ugodą Wdowiak miał widywać syna cztery dni w miesiącu oraz co roku zabierać go na 2-tygodniowe wakacje. W praktyce zdarzało się, że matka niektóre spotkania odwoływała, ale przez pewien czas zasadniczo taki układ działał.
Zmieniło się to rok później, kiedy matka chłopca wystąpiła o ograniczenie praw rodzicielskich Wdowiaka oraz zapowiedziała, że chce wyjechać do Niemiec ze względów finansowych. W odpowiedzi mężczyzna zwrócił się do sądu o rozszerzenie jego prawa do kontaktów z synem, zarzucając byłej partnerce, że utrudnia mu wizyty. Kobieta wycofała swoje powództwo, ale jednocześnie wyjechała do Niemiec bez zgody Wdowiaka.
Mężczyzna wszczął postępowanie na podstawie konwencji haskiej dotyczącej uprowadzenia dziecka. Niemiecki sąd I instancji prawie rok od wyjazdu matki nakazał powrót chłopca do ojca w Polsce, uznając, że dziecko zostało porwane. Po nieskutecznej apelacji kobieta wróciła do kraju. Wdowiak i jego partnerka za pośrednictwem sądu zgodzili się też na nowe zasady odwiedzin, korzystniejsze dla ojca. Próbowali też sięgać po pomoc mediatorów, ale nie przyniosło to żadnych efektów. Ponieważ obie skłócone strony nie były zadowolone z istniejącego układu, znowu wystąpiły na drogę sądową. Ostatecznie sąd apelacyjny ograniczył prawa rodzicielskie Wdowiaka, stwierdzając, że może on mieć wpływ tylko na najważniejsze decyzje dotyczące życia syna (zdrowie, edukacja, wychowanie). Zdaniem sądu konflikt między rodzicami urósł do takich rozmiarów, że nie byli w stanie wspólnie sprawować władzy rodzicielskiej.
To jednak nie zakończyło sporu – obie strony jeszcze nieraz wracały do sądu, odwiedzały poradnie rodzinne i psychologa. W międzyczasie 9-letni już chłopiec nabrał wrogiego stosunku do ojca i nie chciał się z nim więcej spotykać. Psycholog uznał, że taka postawa to efekt wpływu wywieranego przez matkę. Postępowanie sądowe w sprawie kontaktów jest wciąż w toku.
W 2012 r., w trakcie batalii przed polskimi sądami, Wdowiak złożył skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w której zarzucił władzom krajowym, że nie podjęły skutecznych kroków, aby zagwarantować mu prawo do życia rodzinnego. Co więcej, uważał, że sąd w sposób nieuzasadniony ograniczył jego władzę rodzicielską, natomiast matka, która utrudniała mu kontakty z synem i uprowadziła go za granicę, nie poniosła żadnych konsekwencji.
Oceniając decyzje polskich sądów, trybunał strasburski stwierdził, że zasadniczo reagowały one prawidłowo na skargi składane przez oboje rodziców. W szczególności zaś starały się zapewnić ojcu kontakt z synem. Zdaniem ETPC sądy doskonale zdawały sobie sprawę, że rozmiar konfliktu byłych partnerów uniemożliwiał im wspólne działanie dla dobra dziecka. I jednocześnie stwierdził, że to nie sądy były winne temu, że rodzice dziecka nie trzymali się sądowych ustaleń. Nieprzyjazna skarżącemu postawa matki chłopca w ogromnym stopniu utrudniła władzom krajowym skuteczne egzekwowanie praw rodzicielskich ojca. Dlatego też w ocenie ETPC nie doszło do naruszenia konwencji.
Trybunał podkreślił też, że na wniosek skarżącego sądy mogły częściej nakładać na kobietę karę finansową za niewywiązywanie się z ustaleń dotyczących kontaktów (zdarzyło się to jedynie raz i kobieta jej nie zapłaciła).
ORZECZNICTWO
Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Wdowiak przeciwko Polsce z 7 lutego 2016 r., skarga nr 28768/12.