Konstytucjonaliści, z którymi rozmawiała PAP, różnie oceniają fakt przeniesienia w piątek obrad Sejmu przez marszałka Marka Kuchcińskiego z sali plenarnej do kolumnowej. Są podzieleni w zdaniach, co do ważności tej części posiedzenia i przyjętych na nim ustaw.

Prof. Marek Chmaj uważa, że jeżeli marszałek Sejmu chce, by obrady odbywały się w innym miejscu, niż w sali posiedzeń, musi takie posiedzenie wyznaczyć przed jego terminem. "Moim zdaniem, jako przedstawiciela doktryny, w trakcie posiedzenia nie można zmieniać - bez wcześniejszej zapowiedzi - miejsca posiedzenia Sejmu. Taka sytuacja jest absolutnie bez precedensu" - powiedział PAP.

Zwrócił uwagę, że sala obrad powinna być przygotowana pod względem technicznym na przyjęcie wszystkich osób, które chciałyby wziąć udział w posiedzeniu. "Nie sądzę, by w sali kolumnowej było 460 urządzeń do głosowania, to jest niemożliwe. Więc to wszystko pokazuje, że to głosowanie i to miejsce nie jest zgodne z prawem" - uważa prof. Chmaj.

Pytany, czy w tej sytuacji drugą część posiedzenia Sejmu z głosowaniem nad budżetem, która odbywała się w sali kolumnowej, należy z założenia uznać za nieważną odpowiedział, że "to jest trudne pytanie, ponieważ za bardzo nie ma podmiotu, który mógłby stwierdzić nielegalność tych obrad".

"Z punktu widzenia kultury parlamentarnej to, co się dzieje w Sejmie jest absolutnie niedopuszczalne, ponieważ żaden argument nie wskazuje, że budżet musi być uchwalony dzisiaj" - dodał.

Także prof. Genowefa Grabowska powiedziała PAP, że okoliczności obrad i uchwalenia piątkowych ustaw - w tym budżetowej - powodują, że "prawnik na to patrzący ma ogromny niesmak". Jak jednak podkreśliła "przeniesienie obrad do innej sali było podyktowane sytuacją - skoro nie można ich kontynuować w sali, która jest zablokowana".

"Przeniesienie obrad odbyło się więc bez naruszenia regulaminu, zaś wszystkie inne sprawy wiążące się z przebiegiem tego posiedzenia w świetle regulaminu krok po kroku będą rozpatrywane. W moim odczuciu, jeśli marszałek Sejmu wie, że jest kworum i stwierdza ten fakt, to nie ma powodu, aby ustawy nie poddał procedowaniu. A to, że głosy się liczy ręcznie, a nie za pośrednictwem systemu elektronicznego, to naprawdę nie jest zarzutem. (...) Ustawa budżetowa została przyjęta i bardzo dobrze" - mówiła Grabowska.

Dodała, że konstytucyjność ustawy także pod względem trybu legislacyjnego - po ewentualnym jej zaskarżeniu - może zbadań Trybunał Konstytucyjny. "W takim przypadku trzeba podnieść jednak konkretne zarzuty, że nastąpiło uchybienie w procesie legislacyjnym" - zaznaczyła. Inaczej - jak dodała - istnieje pełne domniemanie, że ustawę przyjęto zgodnie z prawem choć "w warunkach daleko odbiegających od warunków, w których normalna legislacja powinna przebiegać".

Inne argumenty przedstawił dr Ryszard Balicki. Również w jego ocenie, posiedzenie Sejmu w innej sali mogło być kontynuowane i to - jego zdaniem - "nie budzi wątpliwości". "Samo przeniesienie obrad do innej sali, to - moim zdaniem - nie może być powodem do stwierdzenia, że obrady są nieważne. Tylko, że w całym tym zachowaniu przeniesienie obrad do innej sali jest najmniejszym problemem. Marszałek Sejmu miał prawo taką decyzję podjąć. Natomiast to, co się działo później, już, moim zdaniem, stwarza pewne wątpliwości co do legalności" - powiedział PAP.

"Musimy sobie uświadomić, że i konstytucja i regulamin Sejmu mówią bardzo wyraźnie o pewnej jawności pracy Sejmu. Ta jawność, to jest również dostęp dla mediów, to jest również możliwość obserwacji posiedzeń przez obywateli. Nic z tych elementów nie było zachowane" - powiedział Balicki.

Zwrócił też uwagę na tzw. głosowanie blokowe. "Moim zdaniem taka decyzja budzi wątpliwości. To jest ustawa budżetowa. W ten sposób uniemożliwiono posłom zadawanie pytań, więc można byłoby to uznać za naruszenie regulaminu" - powiedział. Dodał też, że było widać nawet z nagrań, które posłowie udostępniali, iż uniemożliwiono im zgłaszanie wniosków formalnych. "To jest ewidentne naruszenie regulaminu" - powiedział.

"Reasumując, o ile samo przeniesienie (obrad - PAP) nie byłoby, czy nie może być uznane za powód do unieważnienia, to jednak suma wątpliwości jest zbyt duża" - ocenił dr Balicki.