Dominik Rzepecki: 15 lat temu takie akcje miały sens, bo promowały chodzenie do adwokata. Ale obecnie bardziej szkodzą wizerunkowi palestry, pokazując, że usługi prawne są za darmo
Niedawno Okręgowa Rada Adwokacka w Płocku zaapelowała o pomoc prawną dla osadzonych w ośrodku w Gostyninie. Jak się pan zapatruje na częste apele organów samorządu adwokackiego o świadczenie usług pro bono?
Moim zdaniem to droga donikąd. 10 czy 15 lat temu, gdy dostęp do prawników zawodowych był mniejszy, miało to sens. Ale teraz, gdy jest większa rzesza praktykujących, a ponadto wchodzą takie mechanizmy, jak ustawa pakamerowa, która od nowego roku praktycznie każdemu zagwarantuje dostęp do pomocy prawnej, apelowanie, żeby zgłaszać się pro bono, uważam za lekką przesadę. Tym bardziej że osoby z Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie mają obrońców z urzędu za 120 zł. Są wyznaczeni adwokaci, którzy mają ich reprezentować cały czas – nie tylko w jednej sprawie (gwarantuje im to ustawa). Przy takim wynagrodzeniu nawet na korespondencję nie starcza. Więc takie ponawiane apele nie są czymś właściwym. Tym bardziej że samorząd zamiast powalczyć o wyższe stawki, pozwolił na ich obniżenie w kolejnych nowelizacjach. Bo polityka Ministerstwa Sprawiedliwości jest taka, by oszczędzać. W efekcie my, adwokaci, pracujemy za darmo.
A nawet trzeba czasem dokładać, do kosztów pism, dojazdów do sądu…
O to właśnie chodzi. Sprawy z urzędu odbywają się kosztem innych klientów komercyjnych. Nie chodzi nawet o dopłacanie, ale ten czas, który przeznaczam na urzędówkę, mógłbym poświęcić na złożenie pozwu czy sprawdzenie przepisów w sprawie, za którą klient komercyjny zapłacił. Więc jest to w pewnym sensie przelewanie prywatnych środków na potrzeby publiczne. Kiedyś sprawy pro bono pozytywnie kreowały wizerunek adwokatury. Teraz nawet pogarszają, umacniając stereotyp, że usługi prawne są za darmo i że wystarczy apel instytucji czy ważnej osoby, by je otrzymać.
W jakich innych zawodach świadczy się usługi pro bono, tak jak w branży prawniczej? A my przecież prowadzimy działalność gospodarczą i musimy mieć choćby na ubezpieczenia społeczne. ZUS nie zaliczy mi pro bono jednego miesiąca składki, bo działam społecznie i komuś pomogłem. Nie zapominajmy też o tym, jak zwiększyła się konkurencja na rynku i jak spadła liczba spraw, które prowadzimy.
Jednak niektóre kancelarie, zwłaszcza te większe, podejmują działalność pro bono. Czy w pewnych okolicznościach może się to adwokatowi opłacić?
Wszyscy wiedzą, że takie prestiżowe kancelarie są mało dostępne, bo nakierowują się na określony rynek. Pomagając pro bono, starają się, jak sądzę, ocieplić swój wizerunek. Pokazać, że nie są tylko dla klientów z grubszym portfelem, ale także dla tych, których normalnie by na to nie było stać. Jeśli ktoś chce i może działać pro bono, to proszę bardzo. Ja też co roku jednej czy dwóm osobom znajdującym się w trudnej sytuacji udzielam porady lub innej pomocy, za co nie inkasuję pieniędzy. Nie potrzebuję do tego apelu samorządu, który w pewnym sensie stara się mi narzucać takie akcje.
Nie powiedziałbym, że to narzucanie, bo za niezgłoszenie się nie ma żadnych konsekwencji.
Owszem, jednak apele, na które nikt nie odpowiada lub robi to garstka chętnych, również do niczego nie prowadzą.
Podejrzewam, że czasem chodzi o sprawy bardzo trudne czy wręcz beznadziejne.
W Gostyninie jest ponad 50 pacjentów i, szczerze mówiąc, nie są popularnymi klientami. Każdy, kto ma możliwość wycofania się z reprezentacji ich, albo jej uniknięcia, korzysta z tego. To są bardzo roszczeniowi klienci, oczekujący, że prawnik załatwi im wyjście. Problem w tym, że z ośrodka nie wychodzi się ze względu na dobrego prawnika, trzeba mieć pozytywną opinię zespołu biegłych. Bez niej i stu adwokatów nic nie zdziała.
A pamięta pan inne przykłady trudnych spraw pro bono, do których przyjęcia wzywał samorząd?
Kiedyś poszukiwano prawników chcących pomagać cudzoziemcom. Taka osoba musiała się liczyć z koniecznością wykładania pieniędzy na tłumaczenie dokumentów zagranicznych.
Projekt dużej nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego zakłada podniesienie niektórych opłat sądowych. Czy to też obciąży prawników udzielających pomocy pro bono?
Co z tego, że prawnik będzie pro bono, jeśli człowieka nie będzie stać na opłacenie wpisu sądowego?