To nie prezydent, ale urzędnicy jego kancelarii decydują o tym, kto zostanie sędzią. Tak uważają ci, którzy w lipcu spotkali się z odmową powołania ich na stanowiska sędziowskie.
Skąd ten wniosek? Ano z przeglądu dokumentów, jakie w trybie dostępu do informacji publicznej Kancelaria Prezydenta udostępniła trójce sędziów, którzy we wrześniu złożyli skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
– Na dokumentach widnieją odręczne adnotacje pani Anny Surówki-Pasek, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. Jasno wynika z nich, że zdanie tej osoby ma rozstrzygające znaczenie, jeżeli chodzi o to, który z przedstawionych w uchwale Krajowej Rady Sądownictwa kandydatów zostanie później powołany bądź nie na stanowisko sędziego – relacjonują sędziowie. Anna Surówka-Pasek pisze np., że popiera przedstawienie osób wskazanych przez KRS, ale z jednym wyjątkiem. Po czym prosi o wstrzymanie wniosku w przypadku określonej kandydatury.
O tym, że prezydent nie podejmuje decyzji samodzielnie, świadczyć mają nie tylko adnotacje czynione przez podsekretarz stanu, lecz także korespondencja, jaką prowadzą między sobą pracownicy kancelarii.
– Pojawiają się w niej stwierdzenia, że pani minister wyraziła pozytywną opinię bądź nie wyraziła takiej w zakresie powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego osób wskazanych przez KRS – opowiadają sędziowie.
Najbardziej kuriozalna na tym tle wydaje się być notatka służbowa sporządzona dla sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP Andrzeja Dery. Otóż jest w niej mowa o tym, że pięć osób zostało negatywnie zaopiniowanych przez panią podsekretarz Annę Surówkę-Pasek i że „Pan Prezydent również nie podjął pozytywnej opinii” co do tych osób.
– Wygląda więc na to, że zdanie pani podsekretarz jest ważniejsze od opinii pana prezydenta – kwitują sędziowie.
Brak przepisów
Jak wskazują sami zainteresowani, nie istnieją żadne przepisy, które można by było wskazać jako podstawę prawną do podejmowania przez pracowników kancelarii opisanych powyżej czynności w procedurze powoływania sędziów.
– Zapytaliśmy Kancelarię Prezydenta, na podstawie jakich przepisów pani podsekretarz stanu opiniuje nasze kandydatury. I czy ma to wpisane w zakres swoich obowiązków służbowych. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Wiemy jednak, że takie przepisy nie zostaną mi wskazane, bo ich po prostu nie ma – mówi jeden z sędziów.
Podobne pytania zadał Kancelarii Prezydenta Dziennik Gazeta Prawna. Do czasu zamknięcia numeru odpowiedź jednak nie nadeszła.
Konstytucjonaliści potwierdzają: nie istnieją żadne procedury, które określałyby, jakie kroki może podejmować Kancelaria Prezydenta po przedstawieniu jej kandydatów na sędziów przez KRS i czyich opinii może zasięgać. A skoro tak, to – jak podkreśla dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego – trudno prezydentowi czegoś takiego zabraniać i twierdzić, że jest to niedopuszczalne. Nie od dziś bowiem wiadomo, że co nie jest zabronione, jest dozwolone. Nie oznacza to jednak, że taki stan prawny jest pożądany z punktu widzenia zasady trójpodziału władz.
– Powinniśmy się zdecydować: albo sankcjonujemy, że prezydent w nominacji jest ogniwem decyzyjnym i dlatego musi mieć możliwość podejmowania pewnych kroków w trybie niejawnym ze względu na wrażliwość sprawy, albo uznajemy, że jest to decyzja KRS, a nominacja sędziów przez prezydenta to czynność głównie honorowa – mówi dr Balicki. I dodaje, że jego zdaniem to drugie rozwiązanie byłoby lepsze. – Prezydent posiada przecież swojego przedstawiciela w KRS, który może już na wcześniejszym, niejawnym etapie procesu nominacyjnego zgłaszać wątpliwości głowy państwa – kwituje.
Bardziej zdecydowanie ocenia całą sytuację Waldemar Żurek, członek KRS. – Moim zdaniem prezydent w takim przypadku nie powinien zasięgać opinii innych osób. Co najwyżej może wówczas zwrócić akta sędziego do rady i wskazać, jakie ma wątpliwości. Gwarantuję, że KRS powtórnie przyjrzałaby się kandydatowi pod kątem zastrzeżeń zgłoszonych przez głowę państwa – podkreśla rzecznik rady.
Takie stanowisko wydaje się być uzasadnione w świetle orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego. Ten bowiem, umarzając postępowanie o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego pomiędzy ówczesnym prezydentem Lechem Kaczyńskim a KRS (wówczas również chodziło o niepowołanie kilku sędziów), wskazał, że korzystanie przez prezydenta z innych opinii musiałoby skutkować nieważnością podjętych przez prezydenta czynności. Oznaczałoby to bowiem, że prezydent wkroczył w kompetencje rady. To tak – tłumaczył TK – jakby KRS samodzielnie podjęła akt powołania sędziego (postanowienie TK z 23 czerwca 2008 r., sygn. akt Kpt 1/08).
Osobista prerogatywa
Sędziowie, którzy złożyli skargę do warszawskiego WSA, uważają również, że tego, co dzieje się obecnie w Kancelarii Prezydenta, jeżeli chodzi o proces powoływania sędziów, nie da się pogodzić z faktem, iż powoływanie sędziów należy do osobistych prerogatyw prezydenta, o których mowa w art. 144 konstytucji. – Nikt nie czyniłby zarzutu pracownikowi Kancelarii Prezydenta, gdyby np. wskazał panu prezydentowi, że jest w posiadaniu pewnych informacji, które określonego kandydata dyskwalifikują, i mu te informacje przekazał. A pan prezydent na tej podstawie zwrócił się do KRS o zbadanie sprawy jeszcze raz. Tymczasem teraz wygląda to tak, że dany urzędnik z sobie tylko wiadomych powodów podejmuje decyzję co do tego, czy określony kandydat powinien zostać powołany, czy też nie – tłumaczą sędziowie.
Podobne wnioski zdają się płynąć z lektury innego fragmentu przywoływanego już orzeczenia TK. Otóż trybunał jasno wskazał, że: „W związku z zasadą legalizmu na podstawie przedstawionych unormowań nie ma wątpliwości, że Prezydent nie może dokonywać czynności składających się na wykonywanie kompetencji opiniowania kandydatów do pełnienia urzędu sędziowskiego przyznanej Radzie”. I dalej: „W płaszczyźnie prawnej Prezydent nie ma kompetencji do formułowania opinii alternatywnej w stosunku do opinii wyrażonej przez KRS; nie może wchodzić w jej kompetencje opiniodawcze”.
Walka o dobre imię
W całej sprawie nie chodzi jednak tylko o spór kompetencyjny między dwoma konstytucyjnymi organami. Sędziowie bowiem rozważają podjęcie odpowiednich środków prawnych, aby chronić swoje dobra osobiste. W tym celu sędzia zapytał Kancelarię Prezydenta także o podanie podstaw faktycznych wystawienia mu negatywnej opinii przez panią Surówkę-Pasek. Innymi słowy: zapytał, na podstawie jakich dokumentów pani podsekretarz wyrobiła sobie o nim złe zdanie. Tutaj również oczekuje na odpowiedź.
– Po jej otrzymaniu być może okaże się, że przysługuje nam roszczenie o zaprzestanie naruszania naszych dóbr osobistych – zauważają sędziowie.
I dodaje, że w tej sprawie działają dwutorowo – zapytali bowiem także KRS, czy Kancelaria Prezydenta zwróciła się do niej o przesłanie np. jego akt osobowych. Z nieoficjalnych informacji jednak wynika, że coś takiego nie miało miejsca.