Wola stron zapisana w umowie jest priorytetem. Można jednak wnioskować o jej zmniejszenie, jeśli jest rażąco wygórowana – wskazał Sąd Okręgowy w Łodzi.

Sprawa dotyczyła sporu pomiędzy spółkami o zapłatę blisko 7 tys. zł. Strony łączyła umowa inwestycyjna cesji powierniczej. Pozwana skorzystała z jednego z paragrafu kontraktu i wypowiedziała umowę na piśmie, zachowując miesięczny okres wypowiedzenia. Zgodnie z wolą spółek okres ten wynosił miesiąc i był liczony „na koniec miesiąca kalendarzowego”. Skutkiem tego postanowienia okres wypowiedzenia umowy przez pozwaną w niniejszej sprawie rozpoczął swój bieg 30 kwietna i upłynął 30 maja. Co istotne oświadczenie o wypowiedzeniu umowy zostało złożone przed upływem 90 dni od dnia jej zawarcia, jednak skutek wypowiedzenia w postaci rozwiązania umowy nastąpił już po upływie tego terminu.

Zdaniem powódki rezygnacja z ustaleń nastąpiła bez ważnej przyczyny. Zgodnie z treścią umowy w przypadku jej rozwiązania „powód zobowiązany jest w okresie wypowiedzenia zwrócić odpowiednie wierzytelności powierzającemu – pozwanemu w części niezrealizowanej, a powierzający zapłacić wszystkie koszty dochodzenia wierzytelności określone w jednym z podpunktów oraz wynagrodzenie prowizyjne”.

Sąd uznał w oparciu o analizowane zapisy kontraktu, że „brak jest podstaw do zasądzenia wynagrodzenia prowizyjnego od pozwanej na rzecz powódki”. Dlatego sąd pierwszej instancji zasądził na rzecz strony powodowej kwotę 369 zł wraz z ustawowymi odsetkami oraz ponad 1 tys. zł tytułem zwrotu kosztów postępowania.

Powódka wniosła apelację. Zgodnie z jej stanowiskiem „wysokość należności dochodzonej z faktury nie wynika z kosztorysu działań windykacyjnych powoda, ale jest zastrzeżone na korzyść powoda wynagrodzeniem w razie wypowiedzenia umowy przez kontrahenta powoda w ciągu 90 dni od dnia jej zawarcia”.

Zdaniem sądu oznacza to, że „wynagrodzenie prowizyjne określone przez powódkę jest karą umowną, jaka została przewidziana w razie rozwiązania umowy przez pozwaną”.

Sąd Okręgowy po przeanalizowaniu sprawy uznał apelację za bezzasadną i jako taką ją oddalił.

„Strony w ramach swobodnego kształtowania stosunków mogą w umowie je łączącej wprowadzić zastrzeżenie, według którego naprawienie szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania niepieniężnego nastąpi przez zapłatę określonej sumy. Kara umowna określona przez strony w umowie stanowi dodatkowe zastrzeżenie mające na celu umocnienie skuteczności więzi między stronami poprzez skłonienie strony zobowiązanej do wykonania zobowiązania. Jej zastrzeżenie ułatwia i upraszcza dochodzenie odszkodowania, ponieważ strony z góry ustalają wysokość odszkodowania za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania niepieniężnego z przyczyn, za które dłużnik odpowiada” - argumentowano.

Sąd przypomniał, że „kara umowna należy się wierzycielowi w razie niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania niezależnie od tego, w jakiej wysokości doznał szkody na skutek niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania. Żądanie odszkodowania ponad wysokość kary umownej jest dopuszczalne tylko o tyle, o ile strony wprowadziły takie postanowienie w umowie. Natomiast w przypadku wykonania zobowiązania w znacznej części lub gdy kara umowna jest rażąco wygórowana dłużnik może żądać zmniejszenia kary umownej”.

Jednakże w rozpatrywanej sprawie „wypowiedzenie umowy przez pozwaną nie może być jednakże podstawą do naliczenia 100% wynagrodzenia prowizyjnego w oparciu o przedstawione postanowienia umowy”. Kontrahent miał prawo do wypowiedzenia umowy i z tego prawa skorzystał. Żądania strony pozwanej do wpłaty całego wynagrodzenia prowizyjnego jest niezgodne z kolejnym paragrafem kontraktu. „Konstrukcja sformułowania wynagrodzenia w § 5 umowy sprowadza się do uznania, iż jest to kara umowna, co jest niedopuszczalne, ponieważ nie można zastosować kary umownej jako sankcji za skorzystanie ze swojego uprawnienia do wypowiedzenia umowy” – stwierdzono.

Sąd zauważył także, że „w kwestii wątpliwości odnośnie treści umowy zarówno w przepisach prawa jak i orzecznictwie ukształtowała się zasada, zgodnie z którą w razie wątpliwości należy orzekać na niekorzyść tego, kto umowę formułował – in dubio contra profermentem”. Tym razem to powódka przygotowywała zapisy więc to na niej ciążą ewentualne negatywne skutki wynikłe z niejednoznacznie sformułowanej umowy łączącej strony. „Mimo obowiązku stosowania powyższej zasady w stosunkach, w których jedną ze stron jest konsument, w literaturze popularne jest stosowanie owej zasady również w obrocie nie-konsumenckim” - zaznaczono.

Sąd Okręgowy w Łodzi, sygn. akt XIII Ga 619/16