Producent znanego urządzenia kuchennego robi wszystko, by jego produkt nie podzielił losu adidasów czy pampersów.
Spółka Vorwerk Polska postanowiła poinformować media, które konkurencyjny sprzęt sprzedawany w sklepach Lidl nazywają „Thermomiksem z Lidla”, że taka praktyka jest niedopuszczalna. W rozesłanych pismach (o sprawie jako pierwszy napisał Olgierd Rudak z Czasopisma Lege Artis) podkreśla, że posługiwanie się powyższym określeniem stanowi naruszenie prawa ochronnego do słownego znaku towarowego. „Thermomix” jest bowiem znakiem zarejestrowanym w Urzędzie Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej dla takich produktów jak roboty kuchenne czy ręczne urządzenia AGD.
„Istnieje niebezpieczeństwo wprowadzenia w błąd klientów co do podmiotu posiadającego w swojej ofercie towary marki »Thermomix«” – podkreśla w korespondencji Vorwerk Polska. I dodaje, że konsumenci mogą odnieść mylne wrażenie, że teraz to Lidl jest dystrybutorem popularnego urządzenia. Na pewno zaś zainteresowani mogą pomyśleć, że oryginalny produkt i dostępny w Lidlu sprzęt o nazwie „Monsieur Cuisine Plus” są ze sobą jakoś powiązane, np. zostały wyprodukowane przez ten sam podmiot. A tak oczywiście nie jest.
Vorwerk Polska zaznacza, że w świetle obowiązujących przepisów sprawa jest oczywista. Przede wszystkim nazwa „Thermomix” podlega ochronie zgodnie z ustawą – Prawo własności przemysłowej (Dz.U. z 2013 r. poz. 1410 ze zm.).
„Zarejestrowany znak towarowy, jako oznaczenie słowne, nie może być wykorzystywany bez zgody Vorwerk Polska w jakikolwiek sposób, w tym poprzez używanie słowa »Thermomix« w treści publikowanych artykułów” – przekonuje producent. I dodaje, że niestosowanie się do tych wskazań stanowić może czyn nieuczciwej konkurencji w rozumieniu art. 10 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz.U. z 2003 r. nr 153, poz. 1503 ze zm.). Przepis ten stanowi, że za taki czyn uznać należy takie oznaczenie towarów, które może wprowadzić klientów w błąd co do pochodzenia towarów.
„Poprzez pochodzenie danego towaru w szczególności należy rozumieć pochodzenie od określonego przedsiębiorcy” – podkreśla spółka.
Istotne – ale na razie niewyjaśnione – pozostaje, czy Lidl w jakikolwiek sposób sponsorował artykuły w mediach, w których pojawiało się dyskusyjne określenie. Jeśli tak, można by też mówić o ujętej w art. 24 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 184 ze zm.) praktyce naruszającej zbiorowe interesy konsumentów. Ustawodawca wymaga bowiem od wszystkich przedsiębiorców, by przedstawiali konsumentom rzetelną, prawdziwą i pełną informację. A granie na skojarzeniach z najpopularniejszym robotem kuchennym na rynku można by uznać za brak rzetelności.
Sprawa z punktu widzenia producenta Thermomiksu jest o tyle istotna, że upowszechnienie nazwy produktu może skutkować unieważnieniem znaku towarowego. Analogicznie do normy wyrażonej w przepisie art. 1291 ust. 1 pkt 4 prawa własności przemysłowej, który stanowi, że nie udziela się prawa ochronnego na oznaczenie, które składa się wyłącznie z elementów, które weszły do języka potocznego lub są zwyczajowo używane w uczciwych i utrwalonych praktykach rynkowych. Jeśli więc przeciętny konsument zacznie wszystkie roboty kuchenne wysokiej klasy nazywać thermomiksami, sytuacja Vorwerk stanie się niekorzystna. „Thermomix” byłby bowiem wśród robotów tym, czym adidasy są dla butów, a pampersy dla pieluch.