Spółki komunalne nie będą musiały rywalizować z prywatnymi firmami o kontrakty na koncesje. Projektodawca nie określił ceny jako obowiązkowego kryterium przy ocenie złożonych ofert. Przedsiębiorcy obawiają się, że projekt zlikwiduje konkurencję, a wprowadzając uznaniowość, będzie sprzyjał korupcji.
Jeszcze w tym tygodniu posłowie zdecydują, czy spółki komunalne będą musiały rywalizować z prywatnymi przedsiębiorcami o koncesje udzielane przez samorządy. Chodzi o koncesje na roboty budowlane i usługi. Rząd proponuje wyłączenie stosowania rygorów tej ustawy o koncesjach w przypadku koncesji udzielanych przez samorządy spółkom komunalnym.

Bez konkurencji

- Ten projekt likwiduje konkurencję w szerokim obszarze gospodarki komunalnej, a także otwiera szeroko wrota korupcji, wprowadzając daleko posuniętą uznaniowość. Obawiam się, że w praktyce oznacza także demontaż prawa zamówień publicznych - wskazuje Witold Zińczuk, przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Według niego przyjęcie projektu w tym kształcie oznacza zniszczenie dorobku całego pokolenia przedsiębiorców, którzy funkcjonują na rynku gospodarki odpadami komunalnymi, oczyszczania i usług porządkowych, komunikacji zbiorowej, ochrony, zarządzania nieruchomościami, konserwacji zieleni, remontów i utrzymania dróg.
- Dla konsumentów zastąpienie wolnej konkurencji gospodarką nakazowo-rozdzielczą spowoduje powrót do dyktatu dostawcy usług, a nie prawa odbiorcy usług do wyboru najlepszej oferty - dodaje.
- Celem nowej ustawy koncesyjnej jest, jak wynika z uzasadnienia, pozyskanie podmiotów prywatnych do zadań publicznych. Natomiast to rozwiązanie idzie w dokładnie odwrotnym kierunku - wyeliminowania podmiotów prywatnych z wykonywania zadań o charakterze komunalnym w obszarze gospodarki komunalnej - dodaje Witold Zińczuk.

Orzecznictwo europejskie

Resort infrastruktury dowodzi, że prawo wspólnotowe dopuszcza takie wyłączenie.
- To wyłączenie ma uzasadnienie w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Chciałbym zwrócić uwagę na to, że o ile niedopuszczenie do udzielania tego typu zamówień publicznych w prawie zamówień publicznych może być słuszne, to w przypadku koncesji nie, gdyż nie chodzi tu o jednorazowe nabycie aktywów. Jest to proces inwestycyjny połączony z wieloletnią eksploatacją - wskazuje Andrzej Panasiuk, wiceminister infrastruktury.
- Istotą regulacji jest znalezienie partnera prywatnego, który zainwestuje swoje pieniądze i przekaże swoją wiedzę, know--how, wykaże się odpowiednim doświadczeniem, a nie udzielanie konkretnego zamówienia - podkreśla wiceminister.
- Rzeczywiście w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości pojawiają się orzeczenia, które wskazują, kiedy można pomijać stosowanie procedur konkurencyjnych, ale sytuacje te mają charakter: po pierwsze - jednostkowy, a po drugie - są oparte na odmiennej sytuacji faktycznej i prawnej. Dlatego, naszym zdaniem, zdecydowanie nieuzasadnione jest przenoszenie ogólnych wniosków zawartych w orzecznictwie ETS na grunt prawa polskiego - jest to zbyt duże uogólnienie - uważa Jakub Pawelec, ekspert Polskiej Izby Gospodarki Odpadami.
Podczas drugiego czytania posłowie PiS zgłosili ok. 36 poprawek. Projekt został więc ponownie skierowany do komisji.

Lawina poprawek

- Zakwestionowaliśmy m.in. przepis wyłączający konkurencję w usługach komunalnych. Według nas dyskryminuje on przedsiębiorców. Pytanie o jego rację bytu to tak naprawdę powrót do dyskusji, co jest lepsze w gospodarce: czy to, co prywatne, czy to, co komunalne i państwowe. Teraz przegrywa to, co prywatne. Kosztem przedsiębiorców proponuje się uprzywilejowanie spółek komunalnych - mówi poseł Jacek Tomczak.
- Podczas ostatniej nowelizacji prawa zamówień podobny pomysł upadł jako niedorzeczny. Teraz odżył, mimo że według prawa zamówień publicznych koncesja to szczególny rodzaj zamówienia publicznego - dodaje.
Posłowie chcą, aby cena była jednym z obowiązkowych elementów oceny ofert.
- Ten projekt przewiduje, że będzie można wybrać podmiot prywatny na podstawie właściwości estetycznych, czyli ani cena, ani termin nie muszą być kryteriami oceny oferty - dodaje poseł Tomczak.
- Projektodawca nie określił jako obowiązkowego kryterium oceny ofert ceny czy też czasu trwania koncesji z bardzo prostego powodu: to nie jest zamówienie publiczne i nie da się bezpośrednio określić ceny, jako że najistotniejsze jest wynagrodzenie koncesjonariusza, a może ono składać się z różnych elementów - uważa wiceminister. Wskazuje, że może to być wkład własny podmiotu publicznego, chociażby z pobierania opłat od użytkowników końcowych danego przedmiotu koncesji, lub może mieć charakter mieszany.
- Stąd trudno jest określić cenę. Aczkolwiek przepis, który zawiera możliwy katalog kryteriów oceny ofert, dopuszcza taką możliwość - dodaje wiceminister.