Użycie w nazwie produktu słowa chronionego jako znak towarowy nie musi oznaczać naruszenia prawa. Ważne jest to, czy przeciętny konsument mógłby zostać wprowadzony w błąd.
Producent lodów na patyku w polewie czekoladowej z kawałkami owoców posiada zarejestrowany znak towarowy słowny „Bambo”. W 2005 r. zorientował się, że na jednym z lokalnych rynków pojawiły się lody „Bambo z truskawkami”. Jego prawnicy wystosowali do konkurenta pismo, w którym domagali się, by przestał używać słowa „bambo”, bo narusza prawa do zarejestrowanego znaku towarowego. Korespondencja prawna trwała kilka lat. W końcu, w 2012 r. producent lodów „Bambo z truskawkami” przestał używać tej nazwy i zaczął wytwarzać lody „Bambini”.
Właściciel marki „Bambo” złożył pozew, w którym początkowo domagał się 500 tys. zł, a ostatecznie żądanie swe ograniczył do 300 tys. zł (200 tys. zł jako zwrot bezpodstawnych korzyści i 100 tys. jako naprawienie szkody odpowiadającej opłacie licencyjnej). Jego argumentacja była prosta – skoro jest właścicielem znaku towarowego „Bambo”, to nikt inny nie powinien go używać w nazwie swych lodów. Dodatkowo powołał się na renomę znaku.
Sąd Okręgowy w Łodzi oddalił pozew w całości. Jego zdaniem samo posługiwanie się w nazwie lodów słowem zastrzeżonym jako znak towarowy nie oznacza automatycznie, że doszło do naruszenia prawa. Konieczne jest wykazanie, że konsumenci rzeczywiście mogliby się mylić przy wyborze.
Przy tych lodach takie ryzyko nie zachodziło. Sąd zwrócił uwagę, że słowo „bambo” było tylko częścią nazwy lodów produkowanych przez pozwaną spółkę. Nazwa ta zaś była pisana zupełnie inną czcionką i innym kolorem. Różniło się też opakowanie. Co więcej, już z samej nazwy jednoznacznie wynikało, że chodzi o lody z truskawkami, a lody „Bambo” z takim nadzieniem nie były wytwarzane. To wszystko sprawiło, że nie została spełniona żadna z przesłanek z art. 296 ust. 2 ustawy – Prawo własności przemysłowej (t.j. Dz.U. z 2013 r., poz. 1410 ze zm.), który definiuje, na czym mogą polegać naruszenia prawa ochronnego na znak towarowy.
Naruszenie z pkt 1 tego przepisu nie wchodziło w grę, gdyż mowa w nim o identycznych znakach towarowych używanych w odniesieniu do identycznych towarów. Ani znaki nie były identyczne, ani towary, gdyż lody były innego rodzaju. Pkt 2 tego przepisu dotyczy znaku nie tylko identycznego, lecz także podobnego, a więc w tej części rzeczywiście można byłoby dopatrywać się spełnienia przesłanki. Tyle że zgodnie z dalszą częścią tej regulacji do naruszenia może dojść wyłącznie wówczas, gdy zachodzi ryzyko wprowadzenia odbiorców w błąd. Takiego niebezpieczeństwa sąd się nie dopatrzył. „Produkty obu stron funkcjonowały na rynku równolegle od dłuższego czasu, a nie został udowodniony ani jeden przypadek wprowadzeni odbiorcy w błąd co do wytwórcy spornych produktów”- wyjaśnił sąd w uzasadnieniu wyroku.
Ostatnia przesłanka wymieniona w pkt 3 omawianego przepisu dotyczy znaku renomowanego. Tej jednak sąd nie badał, gdyż uznał (odwołując się do orzeczenia TSUE w sprawie C-375/97), że spółka wnosząca pozew nie dowiodła, by jej znak rzeczywiście był renomowany. A same jej twierdzenia nie są wystarczające.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi z 23 sierpnia 2016 r., sygn. akt X GC 458/12. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia