- To, co wydarzyło się w Warszawie w związku z Chmielną 70, pokazało niestety, że adwokatura nie radzi sobie w sytuacjach kryzysowych. Nie mamy wypracowanych mechanizmów reagowania - mówi w wywiadzie dla DGP Paweł Gieras, adwokat, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie.
Paweł Gieras, adwokat, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie / Dziennik Gazeta Prawna
Gdyby miał pan określić atmosferę na ostatnim nadzwyczajnym posiedzeniu Naczelnej Rady Adwokackiej dotyczącym sytuacji wizerunkowej palestry, powiedziałby pan, że było...
Gorąco. Chociaż bez przesady.
Dlaczego?
Ponieważ była ciekawa i wieloaspektowa dyskusja merytoryczna. To jest na pewno duży plus posiedzenia. Przyjechały na nie osoby, które chciały zaradzić problemowi związanemu z tzw. reprywatyzacją warszawską, z którym przyszło się zmierzyć naszemu środowisku.
Lakoniczny komunikat wydany po plenum nie wskazuje jednak na to, by podjęto jakieś konkretne decyzje.
Zapewne komunikat w zamiarze jego twórców miał przedstawić opinii publicznej, że NRA się zebrała i że poruszono tematy, które interesują opinię publiczną. Natomiast rzeczywiście nie zawierał konkluzji. Zgadzam się, że może wywoływać wrażenie, że sytuacja nie została dogłębnie wyjaśniona. Zresztą uważałem, że taki komunikat nie był potrzebny. To, co wydarzyło się w Warszawie wokół Chmielnej 70, pokazało niestety, że adwokatura nie jest przygotowana na radzenie sobie w sytuacjach kryzysowych. Nie mamy wypracowanych mechanizmów reagowania.
Ale przecież NRA zatrudnia agencję High Profile zajmującą się public relations i doradztwem strategicznym?
To prawda, NRA ma agencję. Ale to przede wszystkim NRA ma reagować, a agencja tylko komunikować. Agencja nie zastąpi NRA, co nie znaczy, że nie powinna znacząco wspierać jej w sytuacjach kryzysowych. Przechodząc zaś do High Profile, to powiem, że będąc członkiem NRA od ponad trzech lat, po raz pierwszy miałem okazję spotkać się z którymś z jej przedstawicieli. Nigdy też nie czytałem raportów z ich działalności. Diagnoza obecnego problemu i pomysły na jego rozwiązanie, jakie zostały nam przedstawione przez eksperta tej firmy, również nie bardzo mnie przekonały, podobnie jak większości członków NRA. Usłyszeliśmy ogólniki, nie było propozycji konkretnych i zdecydowanych rekomendacji. Brak skutecznej pomocy agencji to jednak z pewnością niejedyna przyczyna tego, że znaleźliśmy się w wizerunkowym dołku. Na marginesie, sytuacja, w której agencja zajmująca się PR nie potrafi zadbać o swój własny wizerunek wewnątrz grupy, którą obsługuje, jest – sama w sobie – co najmniej zastanawiająca.
Jakie zatem były inne powody?
Nawiązując do tego, co powiedziałem wcześniej, podstawowy powód polegał na tym, że adwokatura za późno zajęła stanowisko w sprawie reprywatyzacji. Powinniśmy zareagować w momencie, gdy tylko temat pojawił się w mediach, a więc już wiele miesięcy wcześniej. My natomiast włączyliśmy się do dyskusji, gdy tak naprawdę nie było już miejsca na merytoryczne stanowiska, bo zaiskrzył spór polityczny i zadziałały emocje. Adwokatura poprzez kazus Chmielnej 70 znalazła się, chcąc nie chcąc, w samym środku konfliktu politycznego. Jako środowisku z założenia apolitycznemu trudno nam było się w nim odnaleźć. Umiemy wprawdzie pływać, ale niekoniecznie z piraniami. Dodatkowo, skoro nasz samorząd zawsze podkreśla – i bardzo dobrze – swój etos, wyższe standardy etyczne, to nie możemy się dziwić, że nawet najmniejsze podejrzenie odbija się dużym echem wśród opinii publicznej, która oczekuje szybkiego przecinania takich sytuacji. Jestem przekonany, że właśnie dlatego, że obowiązują nas wyższe standardy, dziekan stołecznych adwokatów Grzegorz Majewski zrezygnował z funkcji. Mimo że nie było wobec niego formułowanych zarzutów i wielu na jego miejscu nie czułoby konieczności zrzeczenia się urzędu. Mówiąc krótko: przez to, że mamy wysoko podniesioną poprzeczkę, bierzemy na barki większą odpowiedzialność.
Poprzeczkę jeszcze wyżej podniósł rzecznik dyscyplinarny warszawskich adwokatów, rezygnując z funkcji. Jednym z powodów jego dymisji było odejście dziekana Majewskiego. Mecenas Wąsowski uznał, że skoro stołeczna adwokatura nie ma już szefa, to on jako członek rady wybrany w tych samych wyborach co mec. Majewski również winien odejść. Pana zdaniem pozostali członkowie rady powinni pójść tą samą drogą?
Nie chcę ingerować w wewnętrzne sprawy izby warszawskiej. Członkowie ORA zostali wybrani podczas zgromadzenia w bezpośrednich wyborach. W stosunku do nich nie ma żadnych podejrzeń, zarzutów, w związku z tym nie bardzo widzę jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie, by mieli podawać się do dymisji.
Z oświadczenia wydanego przez mec. Grzegorza Majewskiego wynika, że spodziewał się większej pomocy ze strony NRA. „Czuję się wewnętrznie złamany i pozbawiony wsparcia naczelnych władz adwokatury” – napisał. NRA oblała test z solidarności samorządowej?
W mojej ocenie jego odczucia były uzasadnione. Niestety nie otrzymał odpowiedniego wsparcia merytorycznego. Jest dla mnie dziwne, że sam musiał stawać przed mediami i opinią publiczną, pokazywać dokumenty, tworzyć stronę internetową, kreować cały przekaz, podczas gdy było oczywiste, że problem, chociaż jest jego prywatną sprawą, angażuje wizerunek adwokatury.
Temat reprywatyzacji zdominuje zbliżający się Krajowy Zjazd Adwokatury?
Mam nadzieję, że nie. Reprywatyzacja nie jest zasadniczym problemem dzisiejszej adwokatury. Przed nami stoją zdecydowanie większe wyzwania, z jakimi będzie musiał się zmierzyć Krajowy Zjazd Adwokatury. Pomijając poprawę wizerunku, co w kontekście ostatnich wydarzeń stało się oczywiste, należy do nich przede wszystkim usuwanie barier ograniczających nas zawodowo, zarówno w aspekcie uwarunkowań deontologicznych, jak i kompetencji. Ewentualne zmiany pozwoliłyby adwokatom na funkcjonowanie w nowych obszarach działalności i w różnych formach prawnych, również w ramach spółek kapitałowych. Do zadań należy oczywiście poprawa społecznego i politycznego oddziaływania, czyli innymi słowy skuteczny lobbing naszych spraw. Mam nadzieję, że wybrane na KZA nowe władze adwokatury podołają tym wyzwaniom.