Nowe zasady podziału obowiązków orzeczniczych to niedźwiedzia przysługa ze strony ministerstwa. Gdy resort sprawiedliwości wprowadzał w życie 1 stycznia 2016 r. nowy regulamin urzędowania sądów powszechnych, podkreślano, że dzięki temu praca w sądach w końcu zostanie podzielona sprawiedliwie.
Ile muszą pracować sędziowie funkcyjni / Dziennik Gazeta Prawna
– Jest tajemnicą poliszynela, że w niektórych apelacjach są święte krowy, które sądzą rzadko, a na dodatek w sprawach, które sobie wybiorą, a więc wymagających najmniejszego wysiłku. Chcemy skończyć z tą patologią – zapewniał wówczas Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
I choć środowisko na początku z entuzjazmem powitało ten pomysł, to po wejściu w życie nowych zasad okazało się, że są one dalekie od ideału i nieraz przynoszą odwrotny skutek od zamierzonego. Efektem tego jest złożony właśnie do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie regulaminu urzędowania sądów powszechnych (Dz.U. z 2015 r. poz. 2316 ze zm.). Jego autorem jest Krajowa Rada Sądownictwa.
Zbyt sztywne zasady
Rada uważa m.in., że minister sprawiedliwości przekroczył swoje ustawowe kompetencje, ustalając w rozporządzeniu, jak powinna być dzielona praca w sądach. Jej sztywne procentowe zasady obciążenia sędziów pracą są „oczywistą wadą konstrukcyjną par. 48 Regulaminu”. „Funkcjonowanie sądów wymaga wykonywania przez sędziów także obowiązków innych niż orzecznicze (...), czego przepis ten w pełni nie uwzględnia” – podkreślono we wniosku. Dobrym przykładem mogą być tutaj zasady dotyczące obłożenia pracą sędziów pełniących funkcję rzeczników prasowych. W regulaminie przewidziano, że wskaźnik udziału w przydziale wpływających do wydziału spraw ma w ich przypadku wynieść 90 lub 75 proc. Tak duże obciążenie obowiązkami orzeczniczymi powoduje, że wśród sędziów jest coraz mniej chętnych do utrzymywania kontaktów z mediami.
– Co do zasady byliśmy za wprowadzeniem rozwiązań, dzięki którym sędziowie funkcyjni nie mogliby być w sposób nieuzasadniony zwalniani z części obowiązków orzeczniczych. Jednak to, co zrobił resort, przybrało bardzo niedobre formy – mówi Bartłomiej Przymusiński, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Jego zdaniem główną wadą regulaminowych zasad przydziału spraw jest ich sztywność. – O rozłożeniu obowiązków powinni decydować wszyscy sędziowie orzekający w danym wydziale, a nie odgórnie minister sprawiedliwości – zauważa Przymusiński.
Niesprawiedliwy podział
Kolejny problem dotyczy par. 47 regulaminu. Zgodnie z nim w przydziale spraw nie uwzględnia się nieobecnych w pracy z powodu urlopu i choroby trwających nieprzerwanie co najmniej 7 dni. W konsekwencji zastosowania tego przepisu wracający do pracy sędziowie nie zawsze są obłożeni pracą w takim samym stopniu jak pozostali orzekający w danym wydziale. „Wpływ spraw w skali roku nie jest bowiem stały i zdarzają się okresy jego istotnego wzrostu” – podkreślono w uzasadnieniu wniosku. Z powyższych względów rada uważa więc, że zasady określone w regulaminie mogą stać się źródłem nieuzasadnionego nierównego traktowania sędziów.
W tej kwestii SSP „Iustitia” również przyznaje rację radzie.
– Wprowadzenie rozwiązania umożliwiającego sędziom chorowanie bez konieczności odpracowywania okresu absencji po powrocie do zdrowia oraz rzeczywiste korzystanie z urlopów było oczekiwane. Problem pojawia się w sytuacji, gdy np. na 10 sędziów w wydziale ośmiu bierze urlop. Ci dwaj, którzy zostają, nie są w stanie sobie poradzić z wpływającymi sprawami – podkreśla sędzia Przymusiński.
Dlatego też sędziowie są zdania, że i w tej kwestii powinna być możliwość wzięcia pod uwagę opinii samych zainteresowanych.
– Tymczasem rozwiązanie zamieszczone w regulaminie nie pozwala na żadne odstępstwa. A resort jeszcze straszy, że będzie skrupulatnie sprawdzał, czy jest ono stosowane. To nam się bardzo nie podoba, uważamy, że sędziowie w wydziale potrafią podejmować lepsze decyzje niż urzędnicy w Warszawie – dodaje Bartłomiej Przymusiński.