Wiele wskazuje na to, że adwokatura w aferze reprywatyzacyjnej będzie miała już z górki. Mecenas Grzegorz Majewski zrezygnował z funkcji dziekana stołecznej palestry, a prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Andrzej Zwara nawet nie ukrywa, że rezygnację Majewskiego przyjął z ulgą. Panowie zresztą się wyraźnie poróżnili, bo dziekan wydał oświadczenie, że nie czuje wsparcia władz samorządu, a prezes oświadczył, że ustąpienie mec. Majewskiego było rzeczą absolutnie oczywistą.



Jednocześnie odnoszę wrażenie, że przedstawiciele środowiska oswoili się z myślą, iż teraz jest już wszystko w porządku. A nie jest. Słuchając słów o tym, że środowisko adwokackie powinno być przykładem dla polityków bądź że może stanowić wręcz wzór cnót, warto mieć z tyłu głowy, ile czasu władzom samorządu dojście do tych oczywistych wniosków zajęło.
Pamiętajmy, że dyskusja o nieprawidłowościach związanych z reprywatyzacją działki przy Chmielnej 70 pojawiła się w kwietniu. Już wtedy było wiadome, iż jednym z beneficjentów jest dziekan ORA w Warszawie, a jego pełnomocnikiem znany w środowisku ze skuteczności w działaniu mec. Robert Nowaczyk.
NRA zainteresowała się sprawą po niemal pół roku. Pod tym względem nie byłbym więc takim optymistą jak prezes Zwara i nie stawiał samorządu jako wzoru; nawet politykom. Choć to paralela wygodna. W porównaniu z wieloma parlamentarzystami nawet drobny złodziej – przynajmniej w oczach społeczeństwa – wypada korzystnie.
Przez miesiące w środowisku adwokackim panowało coś na kształt zmowy milczenia. Prawnicy, zwykle tak chętni do wypowiadania się na łamach DGP, temat udziału kolegów po fachu w aferze reprywatyzacyjnej ucinali krótko. „Nie można bazować tylko na relacjach medialnych”, „mamy domniemanie niewinności”, „nie znam sprawy, zapoznam się i porozm... oj, coś przerywa, panie redaktorze”. Najuczciwsi mówili, że nie chcą kalać własnego gniazda. Ten ostatni argument zresztą jest zrozumiały. Tyle że coś za coś. Jeśli nie chciało się krytykować, gdy media nagłaśniały problem i reakcja pojawiła się po rozprzestrzenieniu się pożaru do monstrualnych rozmiarów – trzeba z pokorą przyjąć konsekwencje. Tymi zaś jest fatalny obraz palestry w oczach społeczeństwa.
Prezes Zwara w jednym ma stuprocentową rację. Wskazuje, że 24-tysięczne środowisko nie powinno cierpieć z powodu jednej działki. Pełna zgoda, że adwokaci niosący na co dzień pomoc obywatelom nie powinni cierpieć na aferze reprywatyzacyjnej.
W tym przypadku chyba jednak nie wystarczą deklaracje, że wyciągnięto wnioski i że „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Te, które znamy, też są istotne. Dlatego też mniej słów o byciu wzorem moralnym, mniej krytyki polityków, za to więcej pokory.