Z konstytucją się nie dyskutuje, ale nie zgadzam się z tezą, że wydawanie nakazów zapłaty stanowić będzie pełnienie funkcji orzeczniczej.
Opublikowany przez Ministerstwo Rozwoju pakiet wierzycielski przewiduje wprowadzenie notarialnego nakazu zapłaty. Rejenci mają odciążyć sędziów. To dobry pomysł?
Tak, dobry. Obecnie rzeczywiście wierzyciele mają problem z szybkim odzyskiwaniem należności, między innymi ze względu na to, że do sądów trafia wiele wniosków o nakaz zapłaty. Jeśli część z nich trafi do notariuszy, cały proces powinien zostać wydatnie skrócony. W praktyce więc rozwiązanie to uprości wielu wierzycielom życie, a opublikowany projekt wskazuje, że zadbano również o prawa dłużników.
Szkoda tylko, że rozwiązanie to jest niekonstytucyjne.
Ma pan na myśli podnoszoną przez niektórych kwestię, że notariusze będą pełnili funkcję orzeczniczą?
Otóż to. A art. 175 konstytucji wskazuje jasno, że to wyłącznie prawo i obowiązek sądów.
Z konstytucją się nie dyskutuje, ale nie zgadzam się z tezą, że wydawanie nakazów zapłaty stanowić będzie pełnienie funkcji orzeczniczej. Tym samym moim zdaniem nie można mówić o niekonstytucyjności zaproponowanego rozwiązania.
Projekt przewiduje sytuacje, w których notariusz będzie musiał odmówić wydania nakazu. Stanie się tak choćby wtedy, gdy według treści wniosku roszczenie jest oczywiście bezzasadne albo przytoczone okoliczności budzą wątpliwości. A to oznacza, że rejent merytorycznie będzie oceniał wniosek. Zacznie orzekać.
Trudno to nazwać orzekaniem. Projektodawca raczej tworzy bufor bezpieczeństwa mający na celu przeciwdziałanie próbom wyłudzenia. Wystarczy w tym miejscu zresztą odnieść się do posiadanych już przez notariuszy kompetencji. Możemy przecież wydawać akty poświadczenia dziedziczenia: ta procedura także przewiduje sytuację, gdy notariusz odmówi dokonania tej czynności. A przecież nikt nie mówi, że rejenci pełnią funkcję orzeczniczą.
Tak, ale...
Ale pan powie, że wydanie aktu poświadczenia dziedziczenia jest niesporne, a w sytuacji gdy dochodzi do wydania – lub nie – nakazu zapłaty, spór często jest.
Czyta mi pan w myślach.
Tyle że to właśnie kwestia stworzenia odpowiednich przepisów, które będą stanowiły bufor bezpieczeństwa dla obu stron; stworzenia gwarancji i dla wierzycieli, i dla dłużników. Systemowo zaś notarialny nakaz zapłaty można porównać właśnie do aktu poświadczenia dziedziczenia. Moim zdaniem nie mamy ani w jednym, ani w drugim przypadku do czynienia z wejściem w kompetencje sądu, lecz jedynie z jego odciążeniem. Niezmiennie w przeświadczeniu pewnych osób orzeczenie sądu ma i będzie miało większą moc niż jakikolwiek inny dokument. Szanujemy to.
Wielu adwokatów i radców nie kryje oburzenia tym, że będziecie wydawali nakazy zapłaty. I zupełnie inaczej ocenia projekt niż pan. Ich zdaniem jak najbardziej rejenci będą orzekali.
Dziwi mnie ten głos i smuci. Wydaje się bowiem, że to właśnie profesjonalni pełnomocnicy bardzo często narzekający na opieszałość sądów powinni być zadowoleni z prób usprawnienia procedury.
Może żeby udobruchać adwokatów, należałoby i im umożliwić wydawanie nakazów zapłaty?
Zakładam, że chce pan sprowadzić sens tej instytucji do absurdu.
Nie, dlaczego? Skoro ich wydawanie przez notariuszy to dobry pomysł, to dlaczego złym miałoby być wydawanie nakazów zapłaty przez adwokatów?
Zupełnie inna jest pozycja ustrojowa notariusza w systemie prawa, a inna adwokata. Stawianie nas w tym samym rzędzie – co wielokrotnie niektórzy postulują – nie ma większego sensu. Mówiąc obrazowo: na jednym miejscu siedzi sędzia, odrobina przerwy, i mamy notariusza. Teraz kolejna przerwa, ale z zupełnie innej strony – i adwokaci z radcami. I nie chodzi tutaj o to, kto jest lepszy czy ważniejszy. Po prostu zadaniem notariuszy jest dbałość o pewność obrotu. Jesteśmy całkowicie bezstronni, obiektywnie patrzymy na sprawy, z którymi ludzie do nas przychodzą. Nie ma dla nas znaczenia, kto płaci za dokonywaną czynność. Zaś adwokaci i radcy z racji wykonywanego zawodu nie mogą być całkowicie bezstronni. Ich zadaniem, a wręcz obowiązkiem jest reprezentować daną osobę i jej interesy. Nikt od adwokata czy radcy prawnego nie wymaga bezstronności.
Czyli pomysł ministerstwa dobry, ale prezent powinni otrzymać wyłącznie rejenci.
Dlaczego nazywa pan to prezentem?
Nowa czynność to dodatkowe pieniądze.
Jeśli mielibyśmy nazwać stworzenie możliwości wydawania notarialnych nakazów zapłaty prezentem dla środowiska notariuszy, to trzeba by uznać, że jest on przewiązany grubym sznurem, a nie jedwabną kokardką. Jego rozpakowanie to wyzwanie. A za poradzenie sobie z wyzwaniem na ogół jest jakaś nagroda.
Jakie wyzwanie może być w wydawaniu nakazów?
Dostrzegam co najmniej dwa. Jedno w ujęciu indywidualnym, a drugie – zbiorowym. Jeśli chodzi o to pierwsze, to wcale nie jestem przekonany, czy z dnia na dzień obywatele zaczną przychodzić do kancelarii notarialnych, zamiast udać się do sądów. Tak jak wspominałem, nadal niektórzy uważają, że orzeczenie sądu jest pewniejsze, ma większą moc. Trudno też sobie wyobrazić masowe wydawanie nakazów, więc myślę, że z usług notariuszy skorzystają firmy małej i średniej wielkości. Te największe pozostaną pewnie przy sądzie. Jednocześnie wydanie nakazu zapłaty to będzie czynność zupełnie inna niż wszystkie pozostałe. Notariusz będzie musiał posiadać znacznie większą wiedzę o mechanizmach gospodarczych. Moim zdaniem rejenci mają wystarczające zdolności i kwalifikacje, niemniej jednak na początku niektórzy mogą mieć pewne obawy.
A wyzwanie zbiorowe?
Projekt ustawy przewiduje stworzenie systemu teleinformatycznego i rejestru, w którym informacje o notarialnych nakazach zapłaty będą przechowywane. Z projektu wynika, że to Krajowej Radzie Notarialnej zostanie powierzony obowiązek stworzenia systemu. Nie wiemy jeszcze jedynie, czy dostaniemy na ten cel pieniądze, czy też sami będziemy musieli ponieść ten wydatek. I tu rysuje się pewien problem. Otóż ryzykowne byłoby rozpoczynanie prac nad systemem już teraz, zanim ustawa zostanie uchwalona. Gdyby z jakichś przyczyn okazało się, że jednak notarialne nakazy zapłaty nie znajdą się w uchwalonym akcie prawnym – byłyby to przecież wyrzucone pieniądze. Prace można więc zacząć dopiero po uchwaleniu ustawy. Stworzenie zaś dobrze działającego systemu to zadanie nie na tydzień czy nawet na miesiąc. Ważne byłoby zatem odpowiednie vacatio legis, aby uniknąć ryzyka, że jakieś rozwiązanie teoretycznie wejdzie w życie, a w praktyce nie można z niego korzystać.
Projektodawca tworzy bufor bezpieczeństwa mający na celu przeciwdziałanie próbom wyłudzenia