Nie stworzyliśmy w Polsce czegoś na kształt patriotyzmu konstytucyjnego, przekonania o ważności, a może i dumy z istnienia zbioru zasad ważniejszych niż zwykłe prawo.
Na uhonorowanym niedawno przez miesięcznik „Press” nagrodą Satyrona rysunku Jarosława Kozłowskiego świadkowie demokracji chodzą od drzwi do drzwi, pytając, czy mieszkańcy chcieliby porozmawiać o konstytucji. To dobry dowcip, ale do podobnej rozmowy zapraszają ostatnio różni przedstawiciele zawodów prawniczych, biorąc udział w ciekawych akcjach edukacyjnych.
Skąd nagle większe niż zwykle zainteresowanie konstytucją, tłumaczyć nie trzeba. Wydarzenia rozgrywające się wokół Trybunału Konstytucyjnego ujawniły, jak mało, jako obywatele, wiemy o ustawie zasadniczej, jak niewielkie pojęcie mamy o roli i znaczeniu TK, jak łatwo konstytucję i trybunał zaatakować i za pomocą populistycznych haseł obniżyć ich rangę w oczach znacznej części społeczeństwa. W ostatnich miesiącach mogliśmy przecież usłyszeć m.in. to, że sędziowie TK są politykami, a co najmniej na usługach partii politycznych, czy to, że twórcą TK jest gen. Jaruzelski, a zatem – czytaj – nie może to być nic dobrego.
Niektórzy zaczęli się zresztą bić w piersi, uznając, że nie wykonano odpowiedniej pracy edukacyjnej, że nie stworzyliśmy w Polsce czegoś na kształt patriotyzmu konstytucyjnego, przekonania o ważności, a może i dumy z istnienia zbioru zasad ważniejszych niż zwykłe prawo, zbioru przyjętego w referendum. Nie jest tak, że nie poświęcano temu zagadnieniu czasu. Były liczne działania organizacji pozarządowych, a także niektórych przedstawicieli świata akademickiego (że wspomnę książki „Po co ludziom konstytucja” prof. Ewy Łętowskiej czy „Twoja konstytucja” prof. Wiktora Osiatyńskiego). Problematykę konstytucyjną włączano do szkolnych programów, pewną pracę wykonywał sam Trybunał Konstytucyjny poprzez Wszechnicę Konstytucyjną czy organizowanie (co zaczęto robić od pewnego momentu) spotkań dla mediów po ogłoszeniu wyroku.
Kwestie niewystarczającej edukacji o ustawie zasadniczej czy kulejącej polityki medialnej TK podnoszono zresztą regularnie. Od lat o potrzebie rozmawiania prostym językiem o wyrokach TK mówiła m.in. wspominana już prof. Łętowska, w 2010 r. INPRIS opublikował niewielki raport pt. „Trybunał Konstytucyjny – informacja, komunikacja i wizerunek”, w którym rekomendowaliśmy różne działania, porównując np. strony internetowe zagranicznych sądów konstytucyjnych. To jednak przeszłość i choć pewnie warto ją analizować, by poznać przyczyny zjawisk społecznych, to jednak przede wszystkim należy się zastanowić, co i jak można zmienić. Szczególne zadanie przypada tu prawnikom, którzy z racji zawodu na co dzień pamiętają o doniosłości konstytucji i roli orzecznictwa TK. Ich rolą jest teraz uświadamianie obywatelom, że TK nie jest odległym abstrakcyjnym trybunałem, ale sądem, którego wyroki wpływają na życie wszystkich, i to w wielkiej różnorodności spraw.
Szkoła marzeń
Niezwykłą inicjatywą okazał się niedawny „Tydzień konstytucyjny” zorganizowany przez Stowarzyszenie im. Prof. Zbigniewa Hołdy. Ponad 270 prawników różnych specjalności z całej Polski (adwokatów, radców, sędziów, ale i notariuszy, pracowników naukowych i aplikantów), którzy zgłaszali się na ochotnika w ramach symbolicznego tygodnia (bo trwał on dłużej), odwiedziło 215 szkół (gimnazjów i liceów) i przeprowadziło tam zajęcia dla prawie 13 tys. uczniów. Zajęcia poświęcone były ustawie zasadniczej i TK, dyskusji o sprawach kontrowersyjnych, debacie wymagającej refleksji i poszukiwania argumentów. Nie polityka była tematem zajęć, nie bieżące spory wokół TK, lecz ciekawe sprawy, podobne do tych, które kiedyś trybunał rozstrzygał i które, jak zakładano (i co się sprawdziło), mogą być interesujące dla młodzieży. Przygotowano krótkie kazusy, napisane ludzkim językiem, a dotyczące m.in. zagadnienia wolności słowa (zakaz kodeksu etyki lekarskiej publicznej krytyki innego lekarza; skazanie karne za obrazę uczuć religijnych), prawa do nauki (odpłatność za drugi i kolejny kierunek studiów), wolności zgromadzeń (organizacji zgromadzeń spontanicznych). Uczniowie mogli po dyskusji „wydawać wyroki” i porównać swoje rozstrzygnięcia z wyrokami TK, które im potem przedstawiano.
Pomysł udał się świetnie, uczniowie przyjęli go z zaciekawieniem, doświadczyli, że konstytucja nie taka straszna, jak ją malują, mieli okazję poznać rolę trybunału. Ale i prawnicy wynieśli z tego doświadczenia ciekawe spostrzeżenia (głosy, których wysłuchałem, w ramce obok). Wydaje mi się, że warto zachęcać prawników do udziału w takich akcjach, zwłaszcza że kolejna jest planowana na jesieni.
Kaganek oświaty
Choć „Tydzień konstytucyjny” swoją skalą, zaangażowaniem setek prawników i dotarciem do tysięcy uczniów pobił rekordy, to warto zwrócić uwagę na różne inne inicjatywy służące podobnym celom. W portalu YouTube dostępny jest zapis webinarium zorganizowanego (skądinąd 9 marca tego roku, w dniu ważnej rozprawy przed TK) przez Helsińską Fundację Praw Człowieka pt. „Po co ludziom konstytucja?”. Zbieżność z tytułem książki prof. Łętowskiej była nieprzypadkowa, ponieważ to właśnie pani profesor poprowadziła te zajęcia. Na webinarium zarejestrowało się 500 osób (tyle było miejsc), a jego internetowy zapis ma jak dotąd tysiąc kilkaset wyświetleń. To zajęcia, które warto polecać. Konstytucja wedle prof. Łętowskiej to „stabilizator”, łańcuchy, więzy, coś, co krępuje władzę w jej wszechwoli, co zabezpiecza stabilność prawa przed chwilowym „szaleństwem” i lekkomyślnymi zmianami ustroju państwa. Konstytucje są po to, by nawet demokratycznie wybrana władza miała ograniczające ją reguły. Czy parlament wybrany przez lud może rzeczywiście uchwalić wszystko? Na takie podstawowe pytania odpowiada pani profesor, opowiadając o konstytucji nie teoretycznie, ale praktycznie.
Inny godny polecenia przykład działań Fundacji Helsińskiej to opatrzone zabawnymi i ciekawymi rysunkami zestawienie krótkich informacji o TK pt. „8 mitów w dyskusji na temat Trybunału Konstytucyjnego”. Jednym z celów podejmowanych przez fundację działań jest uprzystępnianie obywatelom orzecznictwa TK i pokazywanie, że orzeka on w sprawach zwykłych ludzi, broniąc ich przed samowolą władzy. Z podobną inicjatywą wystąpił także rzecznik praw obywatelskich, publikując na swojej stronie internetowej opracowane przystępnym językiem informacje o tym, w jakich życiowych sprawach wniesionych przez biuro RPO i jak orzekał TK.
ŁUKASZ BOJARSKI, prezes INPRIS – Instytutu Prawa i Społeczeństwa, były członek Krajowej Rady Sądownictwa powołany przez prezydenta RP (IX 2010 – IX 2015) / Dziennik Gazeta Prawna
Z kolei INPRIS stara się wyjść z problematyką konstytucyjną poza środowisko prawnicze. Ciekawym przedsięwzięciem okazała się współpraca ze studentami grafiki. W jej ramach na początku czerwca tego roku w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych odbyły się międzynarodowe warsztaty projektowania plakatu propagandowego. Zorganizowała je prof. Ewa Satalecka, a zajęcia poprowadził prof. Thomas Wedell z Rhode Island School of Design. Temat: niezależność sądów, w tym sądu konstytucyjnego. Planujemy zorganizować wystawę, a kilka ciekawych projektów czytelnicy Prawnika mogą obejrzeć i ocenić jako pierwsi.
To tylko kilka przykładów projektów i działań edukacyjnych przybliżających konstytucję i rolę Trybunału Konstytucyjnego. Jest ich więcej. Warto je pokazywać i inspirować się nawzajem. Na koniec ciekawy przypadek użycia konstytucji. Na czasie, bo odwołujący się także do symboliki piłkarskiej. Z okazji międzynarodowego dnia dziecka, 1 czerwca tego roku, w Sejmie tradycyjnie zebrał się Parlament dzieci i młodzieży. Jedna z jego uczestniczek, nastoletnia Karolina Wójcicka, krytykowała z trybuny niektóre działania władzy, a swoje wystąpienie zakończyła słowami: „nie mam czerwonej kartki, ale mam konstytucję”, unosząc ją w górę. Nie wiem, czy brała udział w opisanym wyżej „Tygodniu konstytucyjnym”, ale pokazała, że ustawa zasadnicza także dla ludzi młodych może być symbolem, może być orężem. I po to właśnie są konstytucje.
Ciekawym przedsięwzięciem były warsztaty projektowania plakatu propagandowego. Temat prac: niezależność sądów, w tym sądu konstytucyjnego
Porozmawiajmy o konstytucji
Natalia Mileszyk, prawniczka w Centrum Cyfrowym
Miałam okazję poprowadzić warsztaty w gimnazjum. Widać było, że dla wielu uczestników konstytucja ma bardziej wymiar historyczny (wszyscy znają Konstytucję 3 maja) niż dotyczący ich codziennego życia. Dopiero gdy zaczęliśmy rozwiązywać krótkie kazusy oparte na sytuacjach, w których każdy może się znaleźć, uczniowie zaczęli zauważać to, że konstytucja ma chronić ich prawa i wolności. A potem już samo poszło – okazało się, że w gimnazjach bardzo brakuje edukacji prawnej, młodzież ma konkretne problemy, na które nikt nie umie odpowiedzieć. Z zainteresowaniem wysłuchałam, co zdaniem uczniów znaczy „wolność zgromadzeń” czy „prawo do sądu”. Projekt „Tydzień konstytucyjny” pokazał, że konstytucja może być żywym aktem prawnym. Ważne jest jednak, aby mówić o niej, bazując na doświadczeniach uczestników warsztatów.
Marcin Matczak, profesor UW, partner w kancelarii Domański, Zakrzewski, Palinka
W ramach fantastycznej inicjatywy, jaką okazał się „Tydzień konstytucyjny”, poprowadziłem zajęcia dla klasy 2 gimnazjum. W związku z warsztatami mam pewną refleksję. Otóż jeden z kazusów dotyczył przepisu Kodeksu Etyki Lekarskiej zakazującego jednemu lekarzowi krytykować drugiego. Sześć składów orzekających, na które podzielona była klasa, jednogłośnie (!) uznało, że taki zakaz jest zgodny z konstytucją. Jak wiadomo, trybunał orzekł inaczej (SK 16/07). Zastanawiam się, skąd takie poparcie wśród młodzieży dla ograniczenia wolności słowa: klasa skupiła się na tym, na ile ucierpiała psychika krytykowanej lekarki, nie zaś na tym, że krytyka, która w tym przypadku miała na celu ochronę dobra małych dzieci, była potrzebna społecznie. Nawet kiedy przenieśliśmy dyskusję z poziomu indywidualnego przypadku, który stał się podstawą dla tej sprawy, na poziom samej reguły, uczniowie uważali, że ograniczenie prawne możliwości krytyki jest dobre. Może wynika to z tego, że młode pokolenie jest bardzo wrażliwe na hejt, zwłaszcza ten internetowy, ponieważ nie ma jak przed nim uciec. Stąd łatwiej akceptuje ograniczenia wolności słowa, widząc w nich nadzieję na ochronę przed agresją ze strony innych ludzi. W pewnym sensie to jest piękne, że młodzież, dzięki latom walki i pracy innych ludzi, nie traktuje wolności wypowiedzi jak specjalnej wartości, tylko jako coś normalnego niczym powietrze. Natomiast w innych sprawach uczniowie byli zgodniejsi z orzecznictwem TK, najbardziej w sprawie niekonstytucyjności odpłatności za drugi kierunek studiów. Może więc nie wszystko stracone w sprawie wspólnego poczucia sprawiedliwości.
Sylwia Gregorczyk-Abram, adwokat, Clifford Chance, organizatorka „Tygodnia konstytucyjnego” w Stowarzyszeniu im. prof. Z. Hołdy
Często pojawia się pytanie, dlaczego „Tydzień konstytucyjny” zdecydowaliśmy się rozpocząć 28 maja, a skończyć 4 czerwca. Daty są nieprzypadkowe. 28 maja 1986 r. nowo powstały Trybunał Konstytucyjny wydał pierwsze orzeczenie, wskazując, że działania władz PRL są sprzeczne z prawem. Wnioskodawcy zwrócili się do trybunału o uznanie za niezgodne z konstytucją PRL rozporządzenia Rady Ministrów z 16 września 1985 r. w sprawie zasad i trybu oddawania w użytkowanie wieczyste gruntów i sprzedaży nieruchomości państwowych. Trzyosobowy skład uznał (wbrew stanowisku rządu) zaskarżone przepisy za niezgodne z konstytucją i ustawą o gospodarce gruntami i wywłaszczaniu nieruchomości. Na wniosek Rady Ministrów, która wystąpiła o ponowne rozpatrzenie sprawy w pełnym składzie, TK 5 listopada 1986 r. potwierdził niekonstytucyjność badanych przepisów. Z kolei 4 czerwca 1989 r. odbyły się pierwsze w Polsce po II wojnie światowej w części wolne wybory, w których wyniku powstał pierwszy niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego.