Dla takich chwil warto żyć dziennikarzowi. Zwłaszcza tych, kiedy sąd przyznaje mu rację w sprawie, w której walczył o interesy – jego zdaniem – pokrzywdzonej osoby. 15 kwietnia 2016 r. zamieściliśmy w DGP artykuł „Do sądów miłość bez wzajemności”. Opisałam w nim sprawę biznesmena Artura Sacharuka, który toczył wieloletni bój przed sądem o swój majątek. Który miał być zlicytowany przez komornika z powodu nieuprawnionych – jak orzekł sąd – roszczeń jego adwersarza. W swoim orzeczeniu z 21 czerwca 2016 r. Sąd Okręgowy w Warszawie (25C838/15) uchylił nakaz zapłaty z weksli i oddalił pozew przeciwko Sacharukowi w całości.
Ale streśćmy tę sprawę. W latach 2004–2006 Sacharuk pożycza od firmy K. 200 tys. zł – na co podpisuje weksle. Kwotę 450 tys. zł poręcza. Razem jest tego 650 tys. zł. W 2007 r. spłaca całość. Na swoje nieszczęście – gotówką, bo tak zażyczył sobie partner w biznesie. Miły starszy pan, z którym robił już drobne interesy, grali razem w tenisa. W zamian dostaje faktury potwierdzające zapłatę. Ale nie dostaje zwrotu weksli, które ponoć zginęły w bałaganie. Macha ręką, bo ma przecież odpowiednie kwity. Sprawa zamknięta. Jednak w 2012 r. miły starszy pan znów się odzywa: chce pieniędzy z odsetkami. Ma weksle. – Nawet nie zdenerwowałem się przesadnie, bo miałem dokumenty, że zapłaciłem. Ale wniosłem pozew do sądu o wydanie weksli – opowiada Artur Sacharuk.
Jego oponent wniósł do kilku sądów pozew o wydanie nakazu zapłaty. Sądy go oddaliły. Ale XXV wydział cywilny Sądu Okręgowego w Warszawie, choć wcześniej uznał, że sprawa się nie nadaje do postępowania nakazowego, nieoczekiwanie zmienia zdanie. I pod koniec 2013 r. wydaje nakaz zapłaty. W dodatku na kwotę, której nawet nie żądał powód, która nie ma żadnego oparcia w przedstawionych przez niego dokumentach. Jest niemal dwadzieścia razy wyższa niż ta stojąca w pozwie: 12,9 mln zł. Tak się dziwnie składa, że kwota ta jest równa wartości wszystkich nieruchomości, jakie posiada Sacharuk.
Awizo przychodzi 24 grudnia 2014 r., kiedy biznesmen z rodziną są poza Warszawą, bo wyjechali na święta. Cudem niemal udało się zorganizować prawną pomoc.
Nakaz zapłaty z weksla ma moc tytułu zabezpieczającego, a po dwóch tygodniach moc tytułu egzekucyjnego. Ale i tak blokują mu wszystkie rachunki bankowe. Wraca do stolicy. Razem z prawnikami odgrzebują dokumenty sprzed siedmiu lat. Działają pod presją czasu. Sacharuk myśli, co zrobić, żeby nie stracić majątku, ponieważ nawet ostateczna wygrana w sądzie, która wydaje się oczywista, mogłaby oznaczać stratę wszystkiego. – Mój adwersarz mógł doprowadzić do licytacji całego mojego majątku. A jako że ma długi, pieniądze by przepadły i nie byłbym w stanie ich odzyskać, nawet gdybym wygrał proces – tłumaczy Sacharuk.
Pod koniec stycznia tego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie wstrzymał wykonalność nakazu. „Zobowiązanie zapłaty z weksla zgodnie z treścią nakazu zapłaty opiewa na kwotę 12 900 000, podczas gdy dołączone dokumenty wekslowe są wystawione na nieco ponad 5 proc. zasądzonej kwoty” – napisał w uzasadnieniu. Ale wniosek o wyłączenie sędziego, który dwudziestokrotnie pomnożył kwotę żądaną przez jego antagonistę, został oddalony.
21 czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że roszczenia firmy K. są bezzasadne. Weksle zostały spłacone, a nawet gdyby tak się nie stało, to umowy dotyczące pożyczek już się przedawniły. Co najważniejsze, kwoty żądań i stopień skomplikowania tej sprawy nie nadawały się do postępowania nakazowego, powinny być rozpatrywane w normalnym trybie.
– Wyrok przyjęliśmy razem z kolegą mec. Maciejem Lachem z ogromnym zadowoleniem – komentuje mec. Dawid Biernat, który reprezentował biznesmena w sądzie. – Nie było to jednak dla nas zaskoczenie. Po przeanalizowaniu dowodów od samego początku uważaliśmy, że nie było żadnych podstaw do wydania nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym z weksli. Po przeprowadzeniu zaledwie jednej rozprawy sąd I instancji w całości podzielił nasze poglądy. Nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym z weksli jest w zasadzie najostrzejszą formą rozstrzygnięcia sądu. Jest natychmiast wykonalny i w oparciu o niego można w zasadzie od razu prowadzić egzekucję. Sprawa merytorycznie jest procedowana później, po wniesieniu zarzutów. Dysponując tak dotkliwym orężem, można w łatwy sposób doprowadzić do bankructwa i de facto śmierci cywilnej przeciwnika, zanim ten będzie mieć szanse przedstawienia swoich racji. Dlatego sąd, wydając nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym z weksla, jest zobowiązany do szczególnie pieczołowitej oceny, czy istnieją ku temu podstawy. Zwłaszcza jeżeli sprawa dotyczy tak ogromnej kwoty, jaką jest przeszło 13 mln zł – mówi.
Trzymam kciuki za biznesmenów, którzy muszą udowadniać, że nie są dromaderami. I za sędziów, którym przypada orzekać w tak skomplikowanych sprawach.