Rejenci nie mogą zajmować stanowiska w sprawie sporów korporacyjnych. Nie powinni też jeść obiadów na koszt jednej ze stron konfliktu ani korzystać z firmowego transportu. Łamiącym te reguły niewiele jednak grozi.
W Magazynie DGP opisaliśmy niedawno, jak wygląda w Polsce walka o spółkę („Prawdziwie wrogie przejęcie”, DGP 87/16). Wskazaliśmy, że aby przejąć czyjś biznes, warto mieć znajomego notariusza. Ważne, by rejent nie przywiązywał wagi do takich szczegółów jak to, kto rzeczywiście jest uprawniony do głosowania podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Protokół notarialny z WZA w praktyce jest bowiem dokumentem otwierającym furtkę do przejęcia spółki. I znane są niestety, przypadki, gdy rejenci zamiast dbać o pewność obrotu gospodarczego, zamieniają się w typowych usługodawców, którzy za pieniądze zrobią niemal wszystko. Odpowiedzialność dyscyplinarna zaś pozostaje w większości przypadków fikcją.
Rękoczyny
Przeprowadzenie głębokich reform w spółce, włącznie z wymianą jej władz, jest w zasadzie niemożliwe bez udziału rejenta. Wystarczy spojrzeć na art. 421 kodeksu spółek handlowych, który w par. 1 stanowi, że uchwały walnego zgromadzenia spółki akcyjnej powinny być umieszczone w protokole sporządzonym przez notariusza. Paragraf 2 zaś wprost określa, że w tymże protokole stwierdza się prawidłowość zwołania walnego zgromadzenia i jego zdolność do powzięcia uchwał.
Atmosfera podczas walnych zgromadzeń akcjonariuszy bywa gorąca. Pojawia się więc pytanie, jak powinien się zachować w takiej sytuacji notariusz.
– Notariusz nie jest powołany do działania w sytuacjach spornych. Z tego powodu, jeżeli wśród uczestników czynności pojawi się konflikt, powinien odmówić wykonania czynności notarialnej – twierdzi prof. Michał Królikowski, partner w kancelarii prof. Marka Wierzbowskiego i pełnomocnik jednej ze stron sporu, który opisywaliśmy w DGP.
Przyznaje jednak, że w przypadku sporządzania protokołów można mówić o pewnych odstępstwach od tej zasady. Jakich? Wyjaśnia prezes Krajowej Rady Notarialnej Mariusz Białecki. Wskazuje on, że sam fakt, iż akcjonariusze lub ich pełnomocnicy spierają się podczas walnego zgromadzenia spółki, nie uzasadnia jeszcze odstąpienia przez notariusza od czynności. Gdyby miał bowiem rezygnować z powodu podniesionych głosów na sali, większości WZA nie udałoby się zaprotokołować. Co jednak, gdy – jak w opisanej przez nas spółce – podczas spotkania dochodzi do rękoczynów?
– Gdy zaczynają się przepychanki lub wręcz bijatyka, notariusz powinien zareagować, wskazując, że sytuacja nie pozwala mu na dalsze dokonywanie czynności. Taka atmosfera nie sprzyja przecież jakiejkolwiek pracy, a już zupełnie protokołowaniu zgromadzenia, które ze swej istoty wymaga uwagi i skupienia – wyjaśnia prezes Białecki.
Podkreśla przy tym, że rejenci powinni być szczególnie ostrożni, gdy mają do czynienia ze sporem korporacyjnym.
– Notariusz niezwykle rozważnie powinien korzystać z propozycji przywiezienia czy odwiezienia, korzystania z organizowanego po zgromadzeniu posiłku – wylicza prezes KRN i dodaje, że takie sytuacje – choćby dany notariusz nie robił nic złego – zawsze mogą budzić wątpliwości, gdy dochodzi do sporu pomiędzy akcjonariuszami.
Na żądanie
Kłopoty związane są jednak nie tylko z jedzeniem i piciem, lecz także z doborem odpowiedniej formy protokołu z WZA. Zgodnie z art. 104 ustawy – Prawo o notariacie (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 164) notariusz może sporządzić dwa podstawowe rodzaje tego dokumentu: protokół z posiedzenia organu oraz protokół z oświadczenia osoby stawającej do czynności. Wybór właściwej formy ma ogromne znaczenie.
– W protokole notariusz potwierdza zdarzenia, które protokołuje, tworząc w ten sposób szczególne domniemanie dowodowe, którego nie można obalić dowodem ze świadka co do przebiegu protokołowanych okoliczności – wyjaśnia prof. Michał Królikowski.
W przypadku protokołu z oświadczenia sens tego dokumentu sprowadza się jedynie do udokumentowania tego, co dana osoba oświadczyła w obecności notariusza. Zupełnie inaczej jest w przypadku protokołu z posiedzenia organu: w nim notariusz przyznaje, że rzeczywiście odbywa się posiedzenie organu, a więc uprawnionych do podejmowania decyzji osób. Dlatego też ta druga forma powinna być wybierana jedynie wówczas, gdy rejent ustali, że na zgromadzeniu obecne są osoby ujawnione w Krajowym Rejestrze Sądowym.
– W razie wątpliwości powinien sporządzić protokół zawierający oświadczenia osoby występującej jako przewodniczący zgromadzenia – mówi prof. Królikowski.
Dodaje też, że za każdym razem notariusz powinien zawrzeć w dokumencie – nawet wbrew woli przewodniczącego zgromadzenia – oświadczenia osób w nim uczestniczących, o ile mają one znaczenie prawne. Tylko wtedy bowiem dokument odzwierciedla rzeczywisty przebieg zdarzeń. W praktyce więc zaprotokołowane powinny zostać wszystkie sprzeciwy i oświadczenia co do prawidłowości zwołania zgromadzenia.
Tyle teoria. Praktyka często jest jednak taka, że rejenci mimo wątpliwości spisują protokół z posiedzenia organu. Dopisują jedynie, że został sporządzony na czyjeś żądanie. Tym samym chcą, aby odpowiedzialność za prawdziwość opisu zdarzeń spoczywała na zlecającym czynność, a nie na samym rejencie. Prezes Białecki przestrzega jednak przed takim działaniem.
– Nie wiem, czemu ma służyć umieszczenie w protokole walnego zgromadzenia spółki stwierdzenia, że został on sporządzony na wyraźne żądanie zlecającego. Takie sformułowanie raczej nie zwalnia notariusza z odpowiedzialności za jego zgodność z prawem – podkreśla prezes KRN.
Bez pola manewru
Odpowiedzialność notariuszy za nieprawidłowości, a nawet celowe działanie wbrew prawu, jest daleko niedoskonała.
Dowód? Rejent może teoretycznie zostać upomniany, ukarany naganą, karą pieniężną do wysokości pięciokrotnego przeciętnego wynagrodzenia w kraju oraz pozbawiony prawa prowadzenia kancelarii, co wynika z art. 51 prawa o notariacie. W praktyce jednak takie przypadki zdarzają się niezmiernie rzadko. W 2015 r. zakaz prowadzenia kancelarii został nałożony w zaledwie jednym przypadku, podczas gdy wszczęto 60 postępowań.
System odpowiedzialności funkcjonuje też w taki sposób, że prezes KRN niewiele może zrobić, choćby wiedział o nieprawidłowościach.
– Mogę jedynie poinformować o nich kolegów z rad izb notarialnych. System normatywny jest tak skonstruowany, że Krajowa Rada Notarialna w zakresie odpowiedzialności dyscyplinarnej poszczególnych członków niewiele może zrobić – przyznaje Mariusz Białecki. A co zrobią rejenci w swoim regionie, to już zostaje między nimi.
Bez rejenta ani rusz / Dziennik Gazeta Prawna