Jedna organizacja – zamiast dotychczasowych sześciu – zajmie się poborem opłat za muzykę puszczaną w sklepach czy restauracjach. Decyzją resortu kultury będzie to STOART.
Restaurator, sklepikarz czy właściciel punktu usługowego, decydując się na umilanie klientom czasu muzyką, musi za to płacić artystom i producentom. Robi to za pośrednictwem organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Jest ich aż siedem i teoretycznie z każdą z nich przedsiębiorca powinien zawrzeć osobną umowę. To jednak uciążliwe, dlatego już w 2010 r. w przepisach przewidziano wyznaczenie jednej organizacji, która zajmie się poborem opłat z tytułu praw pokrewnych. Do przedsiębiorcy powinny się więc zgłaszać dwie organizacje: Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, z tytułu praw autorskich, oraz druga – w imieniu wszystkich pozostałych – z tytułu praw pokrewnych należnych wykonawcom i producentom.
Organizacje nie były jednak w stanie same wyłonić tej, która zajmie się poborem w ich imieniu. Dlatego jej wyznaczeniem zajęło się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Stosowne postępowanie wszczęto już w 2014 r., ale do ubiegłego tygodnia nie było efektu. Dzień po tym, jak zapytaliśmy o powody tej przewlekłości, resort poinformował, że decyzja zapadła. Jak nieoficjalnie dowiedział się DGP, pieniądze w imieniu sześciu organizacji ma zbierać Związek Artystów Wykonawców STOART.
Ile inkasują i ile wypłacają organizacje / Dziennik Gazeta Prawna
Jeśli decyzja się uprawomocni, będzie to spore ułatwienie dla przedsiębiorców publicznie odtwarzających muzykę. Zła wiadomość jest taka, że szybko to nie nastąpi. Sądząc po dotychczasowej rywalizacji organizacji starających się o wybór, w pełni wykorzystają one drogę odwoławczą, a ostatecznym rozstrzygnięciem będzie zapewne dopiero wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Miliony na koncie
O status organizacji, która zajmie się inkasem w imieniu pozostałych, rywalizował ze STOART Związek Producentów Audio-Video. Obydwa nie przebierały w środkach, formułowały wobec siebie ostre zarzuty, w tle pojawiły się nawet sugestie włamania na konto e-mailowe i działania na szkodę polskich wykonawców. STOART reprezentuje artystów wykonawców, ZPAV – producentów. Już tylko to – zdaniem tej pierwszej organizacji – predysponuje ją do poboru opłat, gdyż jest bliżej artystów: reprezentuje pół miliona wykonawców z całego świata.
– STOART mówi o setkach tysięcy reprezentowanych, zapominając jednak o tym, że przytłaczająca większość z nich nigdy nie będzie grana w restauracji czy sklepie, bo to tysiące artystów z Malezji, Japonii, Bośni czy Serbii. A z wypłatą tym, którzy są grani (jak na przykład artyści brytyjscy), STOART i tak ma problemy – odpiera Bogusław Pluta, dyrektor ZPAV. I dodaje, że jego organizacja reprezentuje wszystkich producentów i dużą część artystów zajmujących się produkcją.
Jednym z zarzutów pod adresem STOART jest przetrzymywanie pieniędzy należnych wykonawcom. Rzeczywiście, na koniec 2014 r. (ostatnie dostępne dane) na koncie tej organizacji znajdowało się prawie 136 mln zł niewypłaconych środków. To dużo więcej, niż organizacja zebrała w ciągu ostatnich dwóch lat. Na tym tle lepiej wypada ZPAV, który na koniec 2014 r. miał na koncie ok. 12 mln zł niewypłaconych wynagrodzeń, czyli około trzech razy mniej, niż zbiera rocznie.
– Pieniądze te będą w całości wypłacone artystom – zapewnia Agnieszka Parzuchowska-Janczarska, radca prawny i dyrektor biura wykonawczego STOART.
– Żeby zrobić to starannie i rzetelnie, potrzebny jest czas. Wynika to tylko z obiektywnych trudności z ustaleniem, ile i komu się należy. O ile ZPAV rozdziela gros pieniędzy na kilkadziesiąt podmiotów, my dzielimy je na blisko pół miliona uprawnionych. Wystarczy wyobrazić sobie, jak trudno jest ustalić kwoty należne kilkudziesięciu członkom orkiestry – tłumaczy.
Zastrzega, że nawet po dziesięcioletnim okresie przedawnienia pieniądze nie przechodzą na rzecz organizacji, tylko są rozdzielane pomiędzy artystów.
Zbieranie haków
Walka między organizacjami zaostrzyła się w 2015 r. Wtedy to ZPAV zarzucił STOART, że ten zdobytą „drogą przestępstwa” korespondencją próbuje zdyskredytować go wobec MKiDN, prowadzącego postępowanie w sprawie wyboru inkasenta. Chodziło o e-mail, w którym Bogusław Pluta miał polecać swym pracownikom, by zbierali haki na STOART. Organizacja ta przekazała korespondencję ministerstwu, gdyż „czuła się w obowiązku poinformować o tym fakcie”. E-mail miał przyjść na skrzynkę katowickiego przedstawicielstwa STOART. W kwietniu Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok, w którym nakazał ZPAV opublikowanie przeprosin za naruszenie dóbr osobistych poprzez sugerowanie, że STOART, posługując się listem uzyskanym w drodze przestępstwa, usiłował wpłynąć na decyzję ministerstwa. Wyrok jest nieprawomocny.
A jak było z poleceniem zbierania haków?
– Rzeczywiście prosiłem o przekazywanie informacji o nieprawidłowościach w działaniu STOART. Odnieśliśmy bowiem wrażenie, że urzędnicy MKiDN przymykają oczy na nieprawidłowości, jak np. zastraszanie przedsiębiorców fałszywymi zawiadomieniami o popełnieniu przestępstwa czy nakłanianie ich do grania wyłącznie repertuaru zagranicznego – mówi Bogusław Pluta.
Nawiązuje on do rozpowszechnionej niedawno informacji, że STOART ma zachęcać przedsiębiorców, by grali wyłącznie repertuar zagraniczny, co w oczywisty sposób uderzałoby w polskich artystów.
– Te zarzuty są absurdalne i odbieram je jako element wywierania nacisku na MKiDN. Nigdy nie zachęcaliśmy nikogo do tego, by podpisywał umowy wyłącznie na repertuar zagraniczny – zapewnia Agnieszka Parzuchowska-Janczarska.
Po uprawomocnieniu się decyzji ministra do przedsiębiorcy, który w lokalu ma radio lub telewizor, będą mogły się zgłosić dwie organizacje – ZAIKS i STOART. Dzisiaj w sumie jest ich aż siedem, w tym Związek Artystów Scen Polskich czy Stowarzyszenie Twórców Ludowych. Niewykluczone, że ostatecznie poborem zajmie się jedna tylko organizacja, bo STOART prowadzi w tej sprawie rozmowy z ZAiKS. Z jednej strony będzie to duże ułatwienie dla właściciela sklepu czy restauracji, bo zapłaci raz i będzie miał spokój. Z drugiej jednak, dziś nie wszystkie organizacje zgłaszają się po pieniądze, a po zmianach jedna zbierze je w imieniu wszystkich.